Język to rzeczywistość żywiołowa, dzięki "taśmom" publiczna świadomość obecnej ewolucji wulgaryzmów języka polskiego została bezcennie wzbogacona.

REKLAMA
Mało mam okazji do używania wulgaryzmów, najbliższe otoczenie Pań i Panów, którzy tego sobie nie życzą (no i oczywiście dzieci!). Do tego jeszcze jakieś osobiste nieprzepracowane, wewnętrzne blokady, nieumiejętności. Jak wiadomo przeklinanie powinno cieszyć uszy, być wyrazem wyczucia emocji zawartych w słowach. Jak ktoś tego nie potrafi, powstaje wrażenie niesmaku, niestosowności, wręcz prymitywności. Nie umiem ocenić dobrze talentu Prezesa Belki, zagłuszają w internecie jego kluczowe formuły, więc można się tylko domyślać. Na pewno jest śmiały w swych językowych poczynaniach, co ważne. Jak ktoś się wstydzi kląć nie powinien się za to brać, bo spontaniczność i naturalność użycia jest tutaj warunkiem sine qua non.
Nie mając wiele możliwości korzystania w życiu z tych ciemnych uroków językowego zaułka trzeba nam uciekać się do eufemizmów. Proponuję nowy. Mówisz: "stan państwa", myślisz: "chdikk" - z repertuaru nieocenionego Prezesa NBP. Oczywiście, tylko w prywatnych rozmowach, i oczywiście po uprzednim dokładnym zbadaniu popielniczki.
***
Przeżywam ostatnie wydarzenia publiczne jako swego rodzaju ozdrowieńczą katharsis. Coraz mniej bowiem przekonujące dla opinii publicznej będzie "cnotkowanie" naszych polityków. Nasilenie udawania w sferze publicznej jest niezmiernie uciążliwe psychicznie, dotyczy to zresztą także innych grup osób publicznych, w tym chociażby duchownych. Tutaj jakieś atrakcyjne "taśmy" byłyby niezwykle pomocne, a jednak niegodziwa to byłaby droga, sprzeczna z prawem i moralnością. Szczytny cel nie może uświęcać środków.
Mam nadzieję, że po tej awanturze trudniej będzie politykom powoływać się bezustannie na najwyższe wartości, trudniej będzie im moralizować, pouczać, siebie samych stawiać na stołkach moralnych wyroczni. Wystarczy, że będą robić to, co do nich należy.
***
Dziś już wiadomo, że kryzysu państwa nie ma i nie będzie. Wiemy bowiem z dużym prawdopodobieństwem co będzie w następnych nagraniach. Mniej więcej to samo, prywatne rozmowy przestępczo przez przestępców utrwalone, i przestępczo przez Wprost publikowane. Żadnych tam zdrad państwa, zbrodni stanu, czy czegokolwiek takiego nie należy się spodziewać. Raczej folklor pogaduszek przy kieliszku. A taśm na Tuska zdaje się nie ma? Będziemy więc mieli trochę info-rozrywki, bez szczególnego znaczenia. I do tego jakąś refleksję klasy politycznej, by uważała co mówi, bo to co i jak się mówi wpływa na to co i jak się myśli. Słowo jest pierwsze.