302 wieże strażnicze z zachodzącymi na siebie strefami obserwacji. Na wieżach ruchome reflektory, całość przedpola muru oświetlona regularnie rozmieszczonymi latarniami, psy patrolujące, których smycze zamocowano do biegnących nad ziemią drutów. Tak wyglą
302 wieże strażnicze z zachodzącymi na siebie strefami obserwacji. Na wieżach ruchome reflektory, całość przedpola muru oświetlona regularnie rozmieszczonymi latarniami, psy patrolujące, których smycze zamocowano do biegnących nad ziemią drutów. Tak wyglą For. Shutterstock.com.

Do niedawna nikt nie wiedział o ich istnieniu oprócz najwyżej postawionych oficerów wojskowych i polityków. Dopiero po kilkudziesięciu latach prawda o nich wyszła na jaw, rzucając nowe światło na ówczesny okres w dziejach Europy. O kim mowa? Cofnijmy się do roku 1961.

REKLAMA
Betonowa kurtyna
Noc z 12 na 13 sierpnia 1961 roku. Rząd NRD we współpracy z wojskowymi z ZSRR postanawia podzielić stolicę Niemiec oraz całą Europę na wschodnią komunistyczną i zachodnią kapitalistyczną. Wojsko, 5 000 funkcjonariuszy Niemieckiej Policji Granicznej, 5 000 funkcjonariuszy Policji Ochronnej i Policji Ludowej oraz 4 500 członków Robotniczych Oddziałów Samoobrony rozpoczęły blokadę ulic i torów kolejowych, oddzielając szczelnym kordonem Berlin Wschodni od Zachodniego. Wzniesiony zostaje mur, który na zawsze pozostanie symbolem „zimnej wojny”.
Mur Berliński był to system umocnień o długości 156 kilometrów, otaczający ówczesny Berlin Zachodni z licznymi okopami, zaporami, drutem kolczastym i uzbrojonymi minami przeciwpiechotnymi. Od wschodniej strony Mur Berliński był nieustannie obserwowany przez żołnierzy NRD, którzy mieli rozkaz strzelania do każdego, kto znalazł się zbyt blisko muru.
Wydarzenia w Niemczech zmusiły amerykańskiego prezydenta John F. Kennedy do wysłania trasą tranzytową do Berlina Zachodniego dodatkowego oddziału 1 500 żołnierzy, którzy mieli wzmocnić i zabezpieczyć posterunki po stronie alianckiej. Jednak po wschodniej stronie miasta Amerykanie dysponowali już elitarną, ściśle tajną jednostką komandosów, zwaną „Oddziałem A”, która prowadziła tajne i wyjątkowo niebezpieczne działania dywersyjne.
Najlepsi z najlepszych
Na początku lat 50. XX wieku Stany Zjednoczone rozpoczęły szkolenia żołnierzy z tajnych oddziałów dywersyjnych w Europie Zachodniej, które w razie sowieckiej inwazji miały prowadzić działania zwiadowcze i dywersyjno-sabotażowe, a także utrzymywać łączność z dowództwem i sojusznikami w wolnych krajach, organizować trasy przerzutów, niszczyć ważne obiekty strategiczne, dokonywać zamachów na składy, transporty, węzły łączności, itp. CIA finansowała i organizowała te grupy, które następnie działały w strukturach wywiadu wojskowego państw Europy Zachodniej.
„Oddział A” powstał w 1956 roku i składał się z 90. precyzyjnie wyselekcjonowanych żołnierzy sił specjalnych USA. Musieli oni przejść najbardziej rygorystyczne i mordercze szkolenie, którego nie stosowano w żadnej amerykańskiej czy też innej jednostce specjalnej na całym świecie. Dużą wagę przykładano do szkolenia w strzelaniu wyborowym oraz w prowadzeniu walk w miastach. Cel był jeden. Przeniknąć do Bloku Wschodniego i prowadzić szeroko zakrojone działania sabotażowe.
Na potrzeby zadań, jakie zostały postawione przez amerykańskie dowództwo, znaczna większość komandosów z „Oddziału A” była imigrantami z Niemiec lub Europy Wschodniej, lub też pochodziła z rodzin imigrantów z tychże terenów. Dzięki temu doskonale odnajdywali się w miejscowej rzeczywistości. Znali niemiecką i słowiańską kulturę, zwyczaje, a przede wszystkim mówili naturalnym, pozbawionym akcentu językiem. Było to niezwykle ważne, biorąc pod uwagę fakt, że komandosi z oddziału musieli pozbyć się mundurów, wtopić się w tłum i posługiwać się cywilnymi dokumentami. W ówczesnej rzeczywistości wpadka na terenie NRD czy innego kraju Bloku Wschodniego czyniła ich automatycznie szpiegami i skazywała na niechybną śmierć poprzez rozstrzelanie.
logo
Członkowie "Oddziału A" zgromadzeni na ceremonii w Fort Bragg www.tvn24.pl

Tajne przez poufne
W pierwszych latach swej działalności „Oddział A” prowadził głównie akcje dywersyjne na terytorium NRD. Celem żołnierzy jednostki specjalnej były linie kolejowe i infrastruktura drogowa. W późniejszych latach zimnej wojny komandosi z oddziału mieli za zadanie prowadzić przede wszystkim działania kontrwywiadowcze oraz zwalczać komunistycznych sabotażystów.
Okres zimnej wojny był to czas stałego napięcie, rywalizacji ideologicznej, politycznej i militarnej między Wschodem a Zachodem, co w efekcie mogło doprowadzić do wybuchu III wojny światowej. W takim wypadku „Oddział A” miał stać się jedną z tajnych jednostek specjalnych NATO, której zadaniem były szeroko zakrojone działania za linią frontu, czyli sianie terroru i prowadzenie kampanii dywersyjnych na tyłach wroga.
„Oddział A” prowadził akcje w Berlinie Wschodnim w latach 1956 – 1984. Oficjalnie jednostka została rozwiązana w 1991 roku. Nie istnieją jednak żadne informacje odnośnie tego, co komandosi z tego oddziału robili w latach 1984 – 1991. Formalnie, po zakończeniu „zimnej wojny” wszystkie tajne jednostki wojskowe zostały rozwiązane. Nieoficjalnie jednak mówi się, że zostały tylko uśpione.
Takich ściśle tajnych jednostek, jak „Oddział A” na świecie funkcjonowało i zapewne nadal funkcjonuje kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt. W bardzo wielu przypadkach w ich powstaniu „maczały palce” Stany Zjednoczone, głównie za sprawą CIA. Mogły one być używane m.in. do obalania rządów poprzez robienie wystąpień antyrządowych (tzw. bezkrwawe rewolucje), jak na przykład w Serbii, Gruzji, na Ukrainie czy Afryce Północnej. Oprócz bezkrwawych rewolucji, mogły brać udział w zastraszaniu rządów państw poprzez ataki terrorystyczne oraz inne podobne akcje mające na celu wywołanie określonego efektu politycznego.