Szykują się kolejne zmiany w szkolnictwie wyższym, które tym razem dotkną przede wszystkim studentów. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego chce dać uczelniom większą autonomię w zakresie formy obrony pacy dyplomowej. Czy to dobra zmiana, czy też kolejny nietrafiony pomysł ministerstwa na szkodę uczelni oraz samych studentów?
Według nowych planów MNiSW, przekrojowe egzaminy końcowe mają zastąpić prace licencjackie oraz inżynierskie pisane przez studentów studiów I stopnia. Na szczęście, resort w przygotowywanych przepisach daje uczelniom możliwość elastycznego podchodzenia do wymogów dotyczących prac dyplomowych. To uczelnie mają zdecydować czy studenci kończący studia będą pisać tradycyjne prace licencjackie oraz inżynierskie, czy też podejdą do specjalistycznych, przekrojowych egzaminów końcowych.
Plagiat a weryfikacja wiedzy
Można sobie zadać pytanie, dlaczego ministerstwo chce zrewolucjonizować dotychczasowy sposób egzaminowania studentów ostatniego roku na podstawie prac dyplomowych? Jednym z głównych powodów jest wyeliminowanie powszechnego zjawiska plagiatu oraz kupowania prac dyplomowych, które to procedery są obecnie nagminne wśród studentów. Obecnie szacuje się, że nawet co trzecia praca dyplomowa nie jest napisana samodzielnie.
Po drugie, duża część kierunków studiów ma dziś charakter praktyczny, natomiast pisanie pracy dyplomowej na takich kierunkach sprawia, że studenci zamiast przeprowadzać nowe eksperymenty naukowe w większości bazują i niestety odtwarzają znane już w nauce badania. Zmiany w egzaminowaniu studentów kończących studia mają przede wszystkim na celu umożliwienie dogłębnej weryfikacji ich praktycznej wiedzy zdobytej przez cały okres trwania studiów.
Kto za, kto przeciw?
Jak to zazwyczaj bywa w przypadku takich zmian, pomysł MNiSW ma zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Dużej liczbie studentów taki pomysł ministerstwa się podoba, ponieważ, jak argumentują, bardzo często pisanie pracy dyplomowej polega przede wszystkim na przepisywaniu książek lub innych prac naukowych, nie zaś na samodzielnym konstruowaniu własnych przemyśleń, stawianiu indywidualnych tez i rozwiązaniu konkretnych problemów oraz zagadnień naukowych.
Przeciwnicy zapowiadanej reformy mówią o obniżaniu jakości edukacji oraz rangi studiów wyższych takich, jakie znamy dotychczas. Według wielu oponentów, pisanie pracy dyplomowej ma na celu sprawdzenie, czy student jest w stanie samodzielnie ubrać własne myśli w słowa, natomiast argument zwolenników reformy odnoszący się do wyeliminowania zjawiska plagiatu z polskich uczelni uważają za nieuzasadniony. Przeciwnicy zmian zapowiadanych przez ministerstwo uważają, że do ograniczenia zjawiska plagiatu potrzebne jest wprowadzenie odpowiednich mechanizmów, nie zaś znoszenie obowiązku pisania prac magisterskich. Pamiętajmy jednak o tym, że to uczelnia, według zapowiadanych zmian, będzie mogła sama zdecydować o ostatecznej formie egzaminowania.
Humaniści bez zmian
Mimo zapowiadanej reformy, MNiSW nie spodziewa się masowej rezygnacji uczelni wyższych z możliwości pisania przez studentów prac dyplomowych. Z takiego rozwiązania na pewno nie zrezygnują wydziały humanistyczne, społeczne, historyczne czy też filologiczne. Zmiany resortu nauki mogą dotyczyć przede wszystkim studiów z zakresu nauk ścisłych oraz kierunków technicznych, w których to przeprowadzenie praktycznych egzaminów końcowych wydaje się lepszym rozwiązaniem niż przygotowanie tradycyjnej pracy dyplomowej. Czy takie zmiany dotknął również moich studentów z UTH? Czas pokaże. Cały projekt ustawy ma zostać zaprezentowany na Narodowym Kongresie Nauki w Krakowie już 19 września br.