Po opublikowaniu nagrań rozmów polityków Platformy problem mają premier Tusk i Platforma. Jaki będzie efekt? Może zmiana rządu. Nic nowego w demokracji. Mam jednak wrażenie, że dziś, kilka tygodniu po publikacji pierwszych nagrań, o wiele większy problem mają media. Ujawniły się bowiem patologie prawdziwe, medialne. Poradzenie sobie z nimi może zająć lata.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
O podsłuchiwanych politykach powiedziano już prawie wszystko. Ich "deale", ich język, nawet jeśli nie jest to wielka afera sensu stricto, a według mnie nie jest, to umacnia boleśnie negatywne wyobrażenie milionów Polaków o politykach, partii rządzącej, choć nie tylko.
Czego natomiast dowiedzieliśmy się w ostatnich tygodniach o świecie mediów? Nie mam o nich najlepszego zdania. Za dużo widziałem perfidnych kłamstw, odrażających insynuacji, świadomych oszczerstw. Teraz zrobiliśmy jednak krok następny.
Oto na pierwszy plan wyłażą jakieś mroczne postaci z jakiegoś gangsterskiego półświatka. Robią one rzeczy, których normalny dziennikarz nie robi nigdy. Zachowują się tak, jak przyzwoity człowiek nie zachowuje się nigdy. A na dodatek, jakby tego było mało, swe gangsterskie uczynki ubierają w szatki troski o dobro publiczne. Oto szumowina przebiera się w moralistę i swą podłą naturę jako powinność wobec społeczeństwa przedstawia.
Dziennikarze piszą książki. Generalnie po to, by je wydać. Pan Nisztor pisał książkę o panu Kulczyku. Trudno oprzeć się wrażeniu, że nie po to by ją wydać i na tym zarobić, ale po to, by na nie wydaniu jej zarobić. Ok, to pan Giertych proponuje, pan Nisztor nagrywa, więc jest powściągliwy. Rozmowa z Giertychem kompromituje go jednak całkowicie. Normalny dziennikarz, słysząc propozycję pana Giertycha, wstałby, i by wyszedł, ewentualnie rzucił jakimś słowem siarczystym.
Nisztor nie wychodzi. Słucha. Nagrywa. Spotkanie, jak słyszymy, aranżuje pan Piński. To kolejny dziennikarz "śledczy", przyznam szczerze, że na wymioty zaczyna mi się zbierać, gdy słyszę to hasło. Pan Piński jest specem od tekstów zniesławiających. Przegrał wiele procesów. Sądy wielokrotnie udowadniały mu działania łamiące prawo, insynuacje, oszczerstwa, kłamstwa.
Piński jest protegowanym Giertycha. To Giertych, z pomocą pana Schetyny, zrobił z Pińskiego szefa "Wiadomości". Piński pilnował w "Wiadomościach" głównie, by dobrze wypadła kampania ruchu zwanego Libertas, pana Ganleya. Nie wypadła, trudno.
Piński, Nisztor, Giertych, wódka na stole, rubaszne dowcipy, podejrzane negocjacje. Znam całkiem wielu adwokatów, z racji studiów i bez związku z nimi. To porządni ludzie. Nie wyobrażam sobie, by którykolwiek z nich negocjował to co mecenas Giertych. Nie
wyobrażam sobie, by którykolwiek z nich chlał wódę z jakimiś mętnymi typami. Najwyraźniej margines półświatka jest także w adwokaturze.
Taśma, nagranie, jak poprzednie, lądują we Wprost. Przez lata byłem całkiem powściągliwy i w ocenie tego pisma, i w ocenie jego właściciela i w ocenie obecnego naczelnego, którego osobiście wyrzuciłem z pracy (wbrew opinii wydawcy), uznając, że kolejne słane do mnie, a głównie do mojej zastępczyni obraźliwe sms-y, to jednak nie jest standard, który mogę tolerować.
Przy czym redaktor Latkowski nie jest człowiekiem pozbawionym talentów, mówię to tu bez ironii. Ma jednak pewien, jak sądzę, bardzo poważny defekt. Pewien deficyt poczucia tego co jest etyczne a co etyczne nie jest. Gdy prokurator z funkcjonariuszami ABW próbują wyrywać Latkowskiemu laptop, to protestuję, bo uważam, że w demokratycznym państwie władzy takie metody nie przystoją. Jednocześni jednak nie mogę nie zauważyć, że redaktor Latkowski funkcjonuje, razem ze swoimi ludźmi, w strefie, którą ludzie przyzwoici i dziennikarze porządni wolą omijać z daleka.
Przypominam tu, że to pan Nisztor był jednym z autorów pierwszego "taśmowego" tekstu we Wprost. Porządny dziennikarz i porządny człowiek nie nagrywa prywatnych rozmów, nie łazi z nagraniami, nie wchodzi w żadne negocjacje na temat kasy za niepublikowanie. Tak po prostu. Porządna redakcja nigdy nie dopuszcza kogoś takiego do współpracy, a już tym bardziej do pracy nad potencjalnie szalenie mocnym materiałem. Dlaczego? Bo to bomba z opóźnionym zapłonem. Bo chwilowy wzrost sprzedaży nie jest wart utraty reputacji, która w tym zawodzie jest najważniejsza.
Nie będę tu sięgał do przeszłości redaktora Latkowskiego. Uważam akurat, że mądra jest zasada "everyone deserves a second chance", każdy zasługuje na drugą szansę. Dlatego, jeśli z czegoś czynię redaktorowi Latkowskiemu zarzut, to nie z jego przeszłości, ale z tego co robi dziś.
Czy naprawdę uważają Państwo, że to co robi Wprost to służba demokracji i wspólnocie? Wiem, bo czytam internetowe fora, iż wielu tak uważa. Ja uważam przeciwnie. Nie mówię, że nic z nagrań, które ujrzały światło dzienne, nie zasługuje na to, by go ujrzeć. Rozmowa pana Belki z panem Sienkiewiczem, a przynajmniej jej fragmenty, na pewno na to zasługują. Rozmowa pana Parafianowicza z panem Nowakiem też. Nie potępiam więc Wprost ryczałtowo.
Uważam za to, że ta redakcja weszła na bardzo niebezpieczną ścieżkę. Jakiejś niezdrowej ekscytacji, jakiejś dwuznacznej fascynacji materiałami, które kompromitują dziennikarstwo i dziennikarzy - bardziej, niż kogokolwiek innego.
Może sobie pan redaktor Majewski wypisywać kolejne rewelacje na Twitterze o kolejnych mocnych taśmach. Najwyraźniej z jaką lubością w tę rolę wszedł. Dziwię się jednak temu, że człowiek, który ma na koncie wiele naprawdę dobrych tekstów, napisanych razem z Pawłem Reszką, nie dostrzega, że bierze udział w więcej niż podejrzanym procederze.
Taśmy, podsłuchy, dziwne negocjacje, wóda, półświatek, przedziwne rozmowy, zero zahamowań, mroczne postaci, nie chcę używać za mocnych słów, ale generalnie szumowiny i męty - to wszystko nie jest środowisko, w którym dziennikarstwo kwitnie. To gleba, na której prawdziwe dziennikarstwo zdycha.
To coś, ten półświatek, jak rozumiem, jest już częścią mediów, tak zwanego głównego nurtu. A więc główny nurt zamienił się w kloakę. Wyczyszczenie tej kloaki zajmie mediom na pewno dużo więcej czasu, niż polskiej polityce poradzenie sobie z "K'", "Ch" i kretyńskimi rozmowami.
Całkowicie rozumiem Polaków, którzy mówią dziś, że politycy politykami, ale te media, to naprawdę "ch..., d... i kamieni oraz szumowin kupa".