Po powrocie do kraju usłyszałem, że PiS szuka kandydata na prezydenta, bo pan prezes nie chce startować i przegrać z Bronisławem Komorowskim. Ja się nie boję przegrać z Bronisławem Komorowskim, więc zgłaszam swą kandydaturę na kandydata PiS.

REKLAMA
Wiem, w pierwszym porywie serca, a może i rozumu, uznają Państwo, szczególnie zwolennicy PiS, choć nie tylko oni, że pomysł jest zupełnie "od czapy". Rozumiem tę reakcję, na spokojnie przedstawię jednak argumenty za moją kandydaturą, które - mam nadzieję - uczynią cały ten pomysł w oczach Państwa całkiem racjonalnym.
1. Rozpoznawalność. Tu polemiki nie będzie. Słyszę, że kandydatem PiS na prezydenta mógłby być profesor Nowak z Krakowa. No z całym szacunkiem, ale nie sądzę, by znało go więcej niż 5 procent Polaków. Trzeba by było wydać miliony, by ludzie go poznali, by w ogóle dowiedzieli się o jego istnieniu. Ze mną tego problemu by nie było. Wielkie oszczędności na dzień dobry.
2. Sądząc po internetowych forach wśród zwolenników PiS budzę bardzo gorące uczucia. Tak gorące, że polemizują ze mną jak tylko widzą moje nazwisko, nawet jeśli piszę coś, z czym generalnie powinni się zgadzać. Jasne, okazują mi zwykle wrogość, ale od miłości do nienawiści, i odwrotnie, niedaleko, a więc... Naprawdę jestem skłonny wykonać sporą pracę, by elektorat PIS w sobie rozkochać.
3. PiS-owi zarzuca się, że nie jest otwarty na wyborców środka, a tym bardziej wyborców bardziej liberalnych. Czyż PiS i pan prezes mogliby dać lepszy dowód, że są jak najbardziej otwarci? Skoro PiS i tak wybory jest gotów przegrać, a ja - jak powiedziałem - porażki się nie boję, to takie otwarcie byłoby znaczące.
4. Jestem w dobrej formie fizycznej, podołałbym i kampanii i ewentualnie sprawowaniu funkcji, choć to ostatnie, jako się rzekło, i tak nie będzie stanowiło problemu.
5. Potrafię to i owo powiedzieć w języku obcym. To ważny atut.
6. Nie byłem żadnym agentem, więc nie będzie problemów lustracyjnych. Wiem, zwolennicy PiS wyzywają mnie na forach od agentów, ale przecież wiem, że to tylko głupie złośliwości. Zresztą jest mi obca jakaś małostkowość, ja takie złośliwostki z łatwością puszczę w niepamięć.
7. Rozumiem, że Pan Jarosław Kaczyński stara się o stanowisko premiera. Ja jako kandydat na prezydenta, mógłbym wzmocnić ten - jak mawiają Amerykanie - ticket. Nie mam oczywiście zdecydowanej większości atutów prezesa, ale mam kilka zalet, których nie ma on. Dobrze byśmy się więc uzupełniali.
8. LiS kandydatem PiS - wiem, że to brzmi śmiesznie. Ale czyż na Nowogrodzkiej, a więc w niebie, nie ucieszą się bardziej z jednego nawróconego niż z całej rzeszy zwolenników, których już mają i o których starać się nie muszą?
Wiem, że moja oferta budzi wątpliwości. Wiem, że może być odrzucona. Ale też uprzejmie proszę o poważne jej rozważenie. Z pokorą przyjmę jej odrzucenie, ale też wcale nie wykluczam, że pan prezes i jego ludzie widząc poczynania kandydata PiS w kampanii pomyślą - a przecież Lis proponował. Wtedy niestety będzie już za późno. Dziś jeszcze nie jest.