No to mamy wielki skandal. Były doradca premiera nie pozostał bez pracy. Skandal jest tym większy, że będzie pracował w wielkiej firmie, jaką jest Orlen. Skandal jest ogromny, a nawet przeogromny, że będzie w niej zarabiał bardzo dobrze.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Wśród metod szczucia Polaków najbardziej banalną i najmniej wyrafinowaną jest szczucie kasą. Wystarczy zajrzeć do brukowców czy do brukowych portali. Kupiła sobie apartament za miliony, będzie zarabiał miliony, szasta pieniędzmi, był w drogiej restauracji - to w nich tytuły standardowe. Nie dziwota więc, że także informacja o zatrudnieniu Igora Ostachowicza w Orlenie do szczucia publiki nadaje się doskonale.
Człowiek, który przez siedem lat był doradcą premiera miał przed sobą kilka dróg. Mógł się przeprowadzić z premierem do Brukseli. Mógł zostać doradcą nowej pani premier. Mógł założyć własną firmę. Mógł być też zatrudniony przez wielką firmę istniejącą. Padło na wariant ostatni. Czy mnie to dziwi? Mnie by dziwiło, gdyby któraś z wielkich firm, Orlen albo jakiś inny Orlen, na ten pomysł nie wpadła.
Słyszę różne głosy oburzenia i wczytuję się w pełne złości "ćwierkające" wpisy. To, że oburzają się panowie Warzecha, Szułdrzyński czy Marczuk mnie zupełnie nie dziwi. Oni się nie oburzają, gdy z pieniędzy podatników miliony są wydawane na ochroniarzy ukochanego prezesa. Ale na pensję Ostachowicza się oburzają. Mnie więc te akurat głosy nie dziwią. Dziwi mnie tylko ta logika. Oto ci sami ludzie, którzy przez siedem lat pisali, że rząd Tuska jest do bani, a stoi tylko PR-em, teraz odmawiają zasług i kompetencji, a więc prawa do zarabiania prawdziwych pieniędzy, naczelnemu PR-owcowi Tuska.
Skoro rząd Tuska był do niczego, a partia Tuska dzięki PR-owcowi Tuska wygrała siedem wyborów to znaczy, że Igor Ostachowicz jest PR-owcem genialnym. A skoro tak, to każda firma powinna chcieć go ozłocić. Mniej więcej coś takiego napisał Marek Migalski, z którym się całkowicie zgadzam.
Nie rozumiem zarzutu nepotyzmu, który wyartykułował senator Włodzimierz Cimoszewicz. W Ameryce jest naturalne, że ludzie odchodzący z Białego Domu znajdują pracę w biznesie. Owszem, nie są to spółki skarbu państwa, ale są to w dużej części prywatne firmy żyjące z rządowych kontraktów. Jest naturalne, że chcą one zatrudniać ludzi o ogromnym doświadczeniu, ogromnej wiedzy i świetnych kontaktach. Na tej samej zasadzie miejsce na przykład w radzie nadzorczej jakiejś wielkiej firmy mógłby znaleźć, gdyby tylko tego chciał, Włodzimierz Cimoszewicz. Prawdę mówiąc i taka nominacja byłaby dla mnie naturalna. Nie byłby to żaden nepotyzm, ale wykorzystanie wiedzy człowieka o świetnych kompetencjach.
Umówmy się, gdyby Ostachowicz był niekompetentny i nazywał się Kowalski, a przede wszystkim, gdyby nie był doradcą Tuska, nikt by się jego miejscem w zarządzie Orlenu i zarobkami nie przejął. Ale tu co innego. Kowalskim nie możemy przecież poszczuć publiki, a Ostachowiczem możemy.
W tym huraganowym ataku na Ostachowicza są i elementy przezabawne. Ubawił mnie na przykład pan Marczuk z Rzeczpospolitej, który stwierdził, że Orlen jest właściwie monopolistą, a więc PR-u nie potrzebuje. Trzeba naprawdę nie mieć zielonego pojęcia o funkcjonowaniu Orlenu, czy na przykład spółek KGHM, LOT, PGNiG albo PGE, by coś tak głupiego napisać. Ale nikt w końcu nie twierdzi, że ćwierkanie wymaga myślenia.
Ale chyba najbardziej rozbawił mnie tekst na portalu gazeta.pl. Napisano tam, że Ostachowicz to autor "kontrowersyjnych powieści". Nie bardzo wiem co to jest powieść kontrowersyjna, ale jedna z powieści Ostachowicza musiała być bardzo kontrowersyjna, skoro została nominowana do nagrody NIKE, której patronem jest Agora, właściciel portalu gazeta.pl. Książka Igora Ostachowicza została nawet zamieniona w przedstawienie teatralne, co jest miarą owej kontrowersyjności.
Nic nie poradzę, że nie udziela mi się oburzenie oburzonych. Za dużo widzę wokół siebie dobrze funkcjonującej miernoty, by oburzać się na awans do roboty PR-owskiej najlepszego PR-owca w Polsce, który dodatkowo jest w stanie napisać książkę, na dodatek "kontrowersyjną" i do tego taką, którą warto przeczytać.