Może i była to dyskusyjna prowokacja, może jej cel i metody są do zakwestionowania, może, może - okładka Newsweeka z Antonim Macierewiczem jako talibem pokazała jednak i idealizm i moralność i obiektywizm sił narodowych i patriotycznych. A także ich dobry smak i brak małostkowości. Ważna była też reakcja niektórych kręgów może i mniej patriotycznych, ale szczerze zatroskanych o stan dyskursu publicznego i politycznego.
REKLAMA
Całą reakcję na tę niecną prowokację można określić jako bezcenny kurs dyskursu. Najpierw sam Pan Antoni. Pan Antoni uznał, że okładka narusza jego dobra osobiste.
Jest Pan Antoni konsekwentny. Skoro mówił, że większość ministrów spraw zagranicznych w III RP stanowili sowieccy agenci, to miał i rację i dowody. Niczego więc nie naruszył, bo jak tu naruszyć dobra osobiste tych, którzy osobiście naruszali dobra ojczyzny? No jak? Pan Antoni słusznie stwierdził, że w Smoleńsku doszło do zamachu, na co ma dowody przedstawione mu przez profesora, który może i profesorem nie jest i fizyka, który może i fizykiem nie jest, a jest inżynierem i doktorem od materiałów i z NASA współpracował, choć w NASA jakoś się tym nie chwalą. Słusznie Pan Antoni powiedział, że za zamach współodpowiadają panowie Tusk i Komorowski, żaden tam prezydent i premier, tylko Tusk i Komorowski, bo to, że naród się pomylił czyniąc ich prezydentem i premierem nic nie znaczy. Naród wprowadzono w błąd, a zrobiły to siły zaprzaństwa, którym tym razem nie były w stanie przeciwstawić się siły patriotyczne z ojcem dyrektorem, publicystami niepokornymi i “najsilniejszym portalem po stronie prawdy”.
Skoro Komorowski i Tusk to ludzie Putina, to i ich dóbr osobistych naruszyć nie można. Pan Antoni słusznie od lat broni dóbr osobistych poniżanych i oczernianych. Wszyscy pamiętamy jak wystąpił przeciw samemu ojcu dyrektorowi, gdy ten przez pomyłkę nazwał Marię Kaczyńską czarownicą, a o Lechu Kaczyńskim mówił, że “służy interesom żydowskim”. Dobra osobiste Pana Antoniego zostały ewidentnie naruszone. Pan Antoni jasno wyłożył wprawdzie, że zamach smoleński był wypowiedzeniem wojny, ale to że jesteśmy w stanie wojny nie znaczy przecież, że ludzie tracą swe dobra osobiste. Wojna wojną, ale sądy muszą działać i bronić patriotów.
Nawet sądy w Polsce, które jak wyjaśnił prezes Jarosław, trzeba zmienić i prezes Jarosław je zmieni jak tylko dojdzie do władzy, żeby wyroki były pewne, a nie tak jak teraz, że mogą być i takie jak nam się podoba i takie jak nam się nie podoba. W końcu chodzi o prawo i sprawiedliwość, a nie o prawo i niesporawiedliwość. Słusznie też powiedział Pan Antoni, że ta okładka zagraża bezpieczeństwu Polaków. Pan Antoni od lat o to bezpieczeństwo dba. Po cóż innego pomagałby demontować polski wywiad wojskowy, jak nie po to, żeby zwiększyć bezpieczeństwo naszych żołnierzy przed prawdziwymi, a nie okładkowymi talibami. Ktoś może oczywiście zapytać dlaczego Panu Antoniemu przeszkadza okładka Newsweeka, w której występuje jako talib, a nie przeszkadza mu opublikowany całkiem wprost, w innym tygodniku, tego samego dnia, rysunek, w którym wsadzono go w kaftan. Czy Pan Antoni musi jednak czytać wszystko? Poza tym kłania się tu doktryna “turban nie, kaftan tak”. Pan Antoni, wiedzą to wszyscy, fanatykiem nie jest, więc udawanie, że nim jest, jest kłamliwe i naruszające dobra.
W sprawie wrednej okładki wypowiedzieli się zgodnie niepokorni publicyści, stojący po stronie prawdy, redaktorzy Ziemkiewicz, Wildstein, Gmyz i inni. Warto docenić ich nieprzejednaną, pełną godności i odwagi postawę. Wiadomo przecież, bo sami o tym często mówią, że funkcjonują w drugim obiegu. By potępić godną potępienia okładkę musieli przecież wyjść z podziemia i przedzierać się w czasie godziny policyjnej przez ulice Warszawy, tak by nie aresztowali ich siepacze Tuska i Kmorowskiego.
Tak, tak, im groziło tyle samo, a może i więcej niż Panu Antoniemu. Oni też ryzykowali. Ich jednoznaczna postawa pokazuje, że nie jest im obce poczucie smaku. Są konsekwentni. Tak jak protestowali przeciw okładkom z prawicowych gazet, gdzie Tuska i Komorowskiego przemalowuje się na czerwonoarmiejców, tak i zaprotestowali przeciw uderzaniu w dobra osobiste Pana Antoniego. Jak protestowali przeciw nazywaniu Komorowskiego zdrajcą, a Tuska wykonawcą poleceń Putina, tak i teraz zaprotestowali. To ideowcy, którym na sercu leżą zasady, a nie partykularyzmy. Oni wiedzą, że jak się łamie reguły, to protestować trzeba zawsze. W imię Polski. I zasad.
Słusznie redaktor Ziemkiewicz napiętnował naczelnego Newsweeka, że to taki typ nieskomplikowany, głupek wioskowy, co to epitetem albo kretynizmem się posługuje. Jeśli redaktor Ziemkiewicz nazywa Tuska pętakiem, to znaczy, że Tusk jest pętakiem. Subtelność redaktorska nie może przecież przekreślać pisania prawdy. Tym bardziej, gdy za pisanie prawdy grożą patriotom i niepokornym publicystom tak wielkie kary jak pisanie w drugim obiegu, w dziennikach i tygodnikach, które kioskarze podają kupującym z rozbieganym ze strachu wzrokiem, wiedząc, że i ich mogą dotknąć razy służb Tuska i Komorowskiego, a może i Putina. Skoro w tygodniku autorów niepokornych były sekretarz KC mówi, że naczelny Newsweeka, to ruski agent wpływu, to wiadomo jak wielka i gęsta jest ta sowiecka agentura. I tak, bohaterską, godną, patriotyczną, codzienną działalnością, zapisywane są nowe “Rodowody niepokornych”, chyba nawet bardziej niepokornych niż tamtych z książki Cywińskiego, bo z tamtymi walczyły służby ruskie, a z obecnymi niepokornymi i ruskie i polskojęzyczne.
Siły patriotyczne i oddziały niepokornych słusznie zwróciły uwagę na całkowitą odmienność dwóch prawnych przypadków, przypadku poety Rymkiewicza, którego włóczy po sądach Michnik i przypadku posła Antoniego, którego włóczy po okładce Newsweek. Michnik próbował wykorzystać kruczki prawne, by uderzyć w patriotę. Debatę publiczną chciał zamienić w pojedynek na kruczki prawne. Pan Antoni zaś resztką sił broni swych dóbr osobistych i bezpieczeństwa Polaków. Jeśli Rymkiewicz mówi, że ci z Wyborczej, to potomkowie tamtych z KPP, to otwiera Polakom oczy na życiorysy i niecne motywy. Jeśli Pan Antoni staje po stronie prawdy i domaga się obrony sądu przed samosądem, to nie znaczy, że jest przeciw wolności słowa. Przeciw wolności jest Michnik, Pan Antoni jest za. Poza tym Michnik jest zaprzańcem, a Pan Antoni nie jest fanatykiem, więc co ma piernik do wiatraka.
Okładka Newsweeka wywołała sprzeciw nie tylko sił patriotycznych i niepokornych. U boku patriotów stanął też sekretarz Czarzasty, już nie z Grupy Trzymającej Władzę, ale z Grupy Troszczącej się o Debatę. Koalicja ponad podziałami Macierewicz - Ziemkiewicz - Czarzasty - Wildstein pokazuje, że PIS i Czarzasty stawali ramię w ramię nie tylko wtedy, gdy trzeba było podzielić stołki w TVP z troską o pluralizm w mediach, ale i teraz. Tak, bo są po prostu wartości, które łączą wszystkich przyzwoitych!
Słusznie pewien absmak okładką wykazali też ludzie politycznie wcale nie kojarzeni jednoznacznie. Wiedzą oni, że w Polsce role zostały podzielone i nie należy tego zmieniać. To, że ktoś bredzi o wojnie, bombach, zamachach agentach nie znaczy przecież, że jest fanatykiem. Rzeczy po imieniu nazywać nie można, śmiać się i drwić z szaleństwa nie wolno, oj nie, co to to nie. Dyskurs nam się bowiem popsuje, debata zabrudzi, a my tego nie chcemy, o dialog społeczny i narodowy się troszczymy. Nie można krzywdzić Pana Antoniego, atmosfery nakręcać, dyskursu psuć, debaty unicestwiać, dóbr osobistych naruszać, uczciwych ludzi ośmieszać. Nie można.
Wiemy, że po stronie Polski i prawdy są ludzie prawi, sprawiedliwi, ale i empatyczni. Tak jest. Też nie jesteśmy ślepi na zło. Ale z dobrocią przesadzać nie należy. Pan Jarosław w swojej dobroci może powiedzieć “Zbyszku, zapomnijmy”, ale my, choć z Panem Jarosławem jesteśmy, niczego wrogom ojczyzny nie zapomnimy. Jest bowiem i dobro ojczyzny, jest i dobro, a nawet są dobra Pana Antoniego. A jeśli sąd nie stanie, tak jak w sprawie Michnik kontra Rymkiewicz, po stronie właściwej, to trudno. Dla dobra Polski zdobędziemy władzę, by wyjaśnić knowania zdrajców i smoleński zamach, a potem winnych ukarać.
