Uwielbiam ten smak ekscytacji pomieszanej z niepewnością - obaw, które przewyższa jednak nadzieja. Ten smak czułem kilka razy: gdy ruszały "Fakty", "Wydarzenia" i program "Co z tą Polską", gdy startował program "Tomasz Lis na żywo" i zaczynała się reanimacja "Wprost". Za każdym razem debiutowi towarzyszył ten sam akompaniament szyderstw, kpin, złośliwości, za każdym razem słyszałem chór sceptyków, niedowiarków, prześmiewców - nie uda się, teraz będzie klęska, teraz to naprawdę się wywróci.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Nie szydzę ze złośliwców. Z dołu i z góry dziękuję im za te darmowe pokłady energii i determinacji, których byli dostarczycielami.
Uwaga - nie mówię wcale, że kpią i krytykują, a nam i tak się uda. Tak, wierzę że się uda, ale nie mam tej pewności. Nigdy jej w momencie startu nie miałem. Pewności nie mam i dziś. Ale mam wielką wiarę, gdy patrzę na lidera naszego projektu Tomka Machałę i na 22 młodych ludzi, z którymi ruszył on na podbój internetu. Czuję ich wiarę, dobrą energię, widzę ich pracowitość, poświęcenie. Super, to jest fantastyczny punkt wyjścia.
Dlaczego internet?
Niech będzie, jestem w dużej części człowiekiem epoki analogowej. Czuję telewizję i prasę. To prawda. A jednak czuję niemal wszechmoc internetu. To nie jest żadne medium przyszłości. To jest medium teraźniejszości. Widzę to choćby patrząc na moje córki. To nawet nie jest żaden świat wirtualny. Dla nich jest to świat absolutnie realny. W nim są ich informacje, ich przyjaźnie, ich rozrywka. Nie doścignę ich i nawet nie próbuję. Ale też nie chcę tego internetowego pociągu przegapić, bo jak odjedzie, to nie wsiądę do niego już nigdy.
Rozmawiamy ze sobą, w gronie ludzi, którzy ten projekt tworzą, i szczerze gadamy o swoich wielkich nadziejach i wątpliwościach. Czy da się budzić zainteresowanie informując, a nie epatując sensacyjkami? Czy da się stworzyć miejsce, w którym będzie się toczyła dyskusja, a nie nonsensowna nawalanka? Czy możliwe jest, że pod wpisami, tekstami i komentarzami, będą się ukazywały sensowne wpisy, a nie pełne nienawiści i jadu epitety? Czy jest możliwe, aby zarobić w internecie nie umieszczając reklam, które muszę zestrzelić myszką, zanim mnie szlag trafi? Nie mamy pewności, że tak. Ale szczerze? Uważamy, że tak.
Tak, wierzymy, że można w internecie dawać tytuły, które nie wprowadzają w błąd. Tak, wierzymy, że można w internecie nie sączyć jadu i złych emocji. Że nie trzeba napuszczać gawiedzi przeciw tym, którym się udało.
Tak, wierzymy, że w internecie może się toczyć fajna, mądra, sensowna debata.
Tak, wierzymy, że ludzie, którzy z nami współpracują pisząc, mogą oczekiwać reakcji, które będą dla nich inspirujące, a nie tylko dołujące.
Właśnie. Nasi autorzy. Nisko się im kłaniam i z całego serca dziękuję. W ostatnich miesiącach opowiadaliśmy im wiele o naszym projekcie. Już dla nas piszą, bo ich przekonaliśmy. Albo inaczej. Piszą, bo dali nam kredyt zaufania. Chcemy go spłacić. Więcej. Wierzymy, że dołączą do nas kolejni, przekonani, że warto, że to nie jest strata czasu, a nawet wręcz przeciwnie.
Wiem, że wielu odbiera to co piszę, jako naiwną deklarację wiary. Niech będzie. Ale mi się ta wiara w życiu “sprawdzała”. A dziś patrząc na naszą młodą ekipę wierzę, że ich wiara też się sprawdzi. Według wielu podejmujemy się niemożliwego. A ja Wam mówię, że możliwe to niemożliwe, które ludzie pełni wiary czynią możliwym.
Dobra kochani - startujemy. My robimy swoje, Wy swoje, krytykujcie nas, wskazujcie na nasze słabe punkty, mówcie co trzeba poprawić, ulepszyć. Z pokorą i uwagą będziemy patrzeć na wszystkie recenzje, nawet te, które napisane zostały już wczoraj, zanim jeszcze ruszyliśmy.
Aha. Startujemy 22.02.2012. Intryguje mnie ta mnogość dwójek. Jak ją tłumaczyć, bo przyznaję bez bicia, że jestem przesądny? Wiem! Sumujemy wszystkie liczby w tej dacie. Co nam wychodzi? 11. Oczko! Szczęście! No to alleluja i do przodu!