Zaszokowała mnie informacja o pomyśle PIS, by zafundować ogromne podwyżki władzy. Nie dlatego, że postulat podwyżek jest nonsensowny. Raczej dlatego, że poważnie brałem to co przez 8 lat mówili o nich członkowie i zwolennicy PIS-u.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
W radiu TOK FM wielokrotnie wypowiadałem się w ostatnich latach za podwyżkami dla ważnych osób w państwie. Pensje prezydenta, premiera, ministrów i wiceministrów uznawałem bowiem za skandalicznie niskie. Jakoś jednak moje słowa nie zyskiwały poparcia. Słyszałem, że podwyżki wskazywałyby na arogancję władzy, słyszałem, że praca dla państwa
to służba, więc pieniądze się nie należą. Obrywałem i z lewa i z prawa, prawda, głównie z prawa.
Przez osiem lat politycy PIS-u dostawali małpiego rozumu, gdy gdziekolwiek, w jakimkolwiek urzędzie, urzędnicy dostawali premie. Wielki jazgot za każdym razem rozbrzmiewał w brukowcach i na prawicowych portalach. Populiści wszelkiej maści byli przeciw podwyżkom i premiom, dla zasady.
Kilka tygodni przed wyborami prawica odpaliła w mediach "taśmy Bieńkowskiej". Kluczowa była w nagraniach jej wypowiedź, że tylko durnie pracowaliby za sześć tysięcy złotych. Zrobiono z tej wypowiedzi koronny dowód pogardy Platformy dla zwykłych ludzi. Oczywiście przemilczano cały kontekst. A kontekst był taki, że Bieńkowska mówiła o wysokich urzędnikach państwowych i dowodziła, że niemal nie ma sposobu, by na super odpowiedzialne wiceministerialne stanowiska znaleźć najlepszych fachowców, którzy za pracę, w warunkach presji mediów i ewentualnych kontroli, chcieliby zarabiać sześć tysięcy.
Bieńkowska miała rację, stwierdziła fakt. Ale przecież była kampania wyborcza. PIS-owcy w nieskończoność powtarzali więc jej słowa, by udowodnić ludziom jak odrażający są ludzie rządzący Polską.
Minął rok. Właśnie PIS chce przyznać urzędnikom wielkie podwyżki. Pytam się więc co się zmieniło, że ich argumenty sprzed roku straciły moc? No co się zmieniło? Jak to co? Teraz PIS podwyżki przyzna sobie. Rozumiem, że Platforma, która na osiem lat urzędnicze pensje zamroziła, pogardzała zwykłymi ludźmi, a PIS, dając podwyżki, demonstruje szacunek dla zwykłych ludzi.
Jest jeszcze jeden "drobiazg". Jestem za tym, by dobrze opłacać fachowców. Czy ktoś chce mi jednak powiedzieć, że łamiący konstytucję prezydent Duda, zasługuje na podwyżkę? Czy ktoś chce powiedzieć, że na podwyżki za kompetencje i świetną robotę zasługują państwo Szydło i Macierewicz, Waszczykowski i Szyszko, Gliński i Kempa, Zalewska i Błaszczak? W ciągu ośmiu miesięcy dawali dowody skrajnej niekompetencji, w niektórych przypadkach także nieodpowiedzialności, a nawet głupoty. Za to podwyżki? Wolne żarty.
Co powinna zrobić opozycja? Szczerze? Powinna głosować przeciw podwyżkom. Niech PIS-owska maszynka do głosowania jeszcze raz pokaże jak jest sprawna. Skoro chcą podwyżek, to przecież z woli suwerena, a suweren ma zawsze rację. Trybunał Konstytucyjny tych podwyżek też nie zablokuje. Zadowolona z siebie władza chce zarabiać więcej. To niech zarabia. Ale decyzję o zgarnięciu kasy niech podejmuje sama, ponosząc wszelkie skutki swej decyzji. Pardon, decyzji suwerena.