Przez wiele dni obywatel Plichta Marcin próbował zamienić Plichtagate w Tuskgate. Próbował nie bez pomocy wielu osób. Byli wśród nich i tacy, którzy, nie wiadomo czy ze szczerości czy z głupoty, choć jedno drugiego nie wyklucza, "bronili przedsiębiorcy", nie zdając sobie zapewne sprawy z tego, że zasługującemu na szacunek słowu "przedsiębiorca", nadają specyficzny sens - gangster, oszust, przewalacz, krętacz.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Znalazł się i taki, który wzwywał klientów AmberGold do solidarności z Plichtą i do przeciwstawiania się medialnej nagonce na niego. Uprzejmie proszę o wyjaśnienie czy taki apel wymaga skrajnego cynizmu czy niezbyt wysokiego IQ?
Ale Plichta ma nowych obrońców. Oto "Gazeta Polska" zasugerowała piórem niezrównanej pani redaktor od czystości standardów, których zawsze przestrzegała, że Plichta może się obawiać o swoje życie. No tak, jasne, jasne, siepacze Tuska, którzy mają na swym koncie Leppera i Petelickiego, teraz dybią na życie Plichty. Po co? Domyślamy się, że po to, by nie wyszła cała prawda o świństwach młodego Tuska i interesach starego Tuska, który młodego Tuska kryje.
Podejrzewałem, że Plichta znajdzie obrońców wśród szemranych biznesmenów i niektórych samozwańczych patriotów. Zresztą, dlaczego miałoby to dziwić. Popierają kiboli, to i Plichtę popierają.
Donald Tusk, jak słusznie napisał Azrael, w kwadrans rozbroił dziś bombę. Tusk wie, że jego syn zrobił rzecz, której zrobić nie powinien. Jest mu pewnie po ludzku przykro i wstyd. Słusznie, ukrywając szyderstwo, kpił dziś jednak z tych, którzy domagają się, by służby pomagały mu chronić jego dzieci przed niecnymi postępkami. Pewnie po to, by za chwilę oskarżyć Tuska, że używa służb do prywatnych celów.
Pozostała oczywiście gwiazda ostatnich dni, poseł Mastalerek z PIS, który mówi, że Tusk go nie przekonał, jak zapewne nie przekonał większości Polaków. Radziłbym Mastalerkowi ostrożność, gdy wypowiada się w imieniu większości Polaków.
Donald Tusk nie jest i nie może być immunizowany na krytykę. Wiele razy z prawa krytykowania go korzystałem, choć nie doszedłem do punktu, w którym uznawałem go za szubrawcę i zdrajcę. Z jednej strony, jak napisał w swej książce Janusz Palikot, nie przyniosło mi to nadmiernej sympatii premiera. Z drugiej przyniosło mi to bełkot pseudopatriotów i PIS-owskich agitatorów, że jestem Tuska agentem. Whatever, jak mówią Amerykanie, logika to nie dyby ograniczające wolność ruchów i myśli pseudopatriotów.
Tuska naprawdę jest za co krytykować. Można też, bo jest za co, krytykować jego syna. Tym razem przeciwnicy premiera chcieli z win młodego Tuska ukręcić bat na głowę premiera. Lichy bo lichy, ale to przecież nieważne....
Jest w tym wszystkim jedna wiadomość pocieszająca. PIS nie jesienią dopiero, ale już teraz zmienił swą twarz i wizerunek. Kiedyś zabijał wroga za pomocą dziadka, dziś za pomocą syna. Polacy, jak powiedziałby Mastalerek, zdają się jednak na te metody uodpornieni. Jeśli uznają, że Donald Tusk przestał zasługiwać na ich poparcie, pokażą mu drzwi, nie będą mu jednak ścinali głowy za winy syna.
Dlaczego? Dla zasady. I tylko ta Plichtobroniąca koalicja Gazety Polskiej i szemranego biznesu. Intrygujące.