Nasza PiS-owska i nie tylko PiS-owska prawica ma w tych dniach powody do radości. Prawicy udało się zmienić konstytucję i zrobić wielki krok w stronę realnego zamordyzmu. Nasza prawica liderowi prawicy oddaje za to hołd. I ma tylko jeden problem. To lider nie polskiej, ale węgierskiej prawicy.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Prawica i medialne PiS-owskie płaczki, które tłuką szmal na swych jękach o niepokornych, stękaniach o literkach "W", bredniach o walce z zagrożeniami dla wolności słowa, którą niby toczą, non stop bełkocze o zagrożeniach dla demokracji w Polsce. Posłuchać Krasnodębskiego i Żukowskiego, Macierewicza i Pietrzaka, Karnowskich i Wildsteina, a dojdziemy do wniosku, że demokracji w Polsce w zasadzie nie ma.
Ewentualnie jest w zaniku. Demokracja, owszem była, jak rządził Jarek, a propagandyści Jarka dostawali od niego funkcje i kasę w radiach i telewizjach, z których wtedy nie wychodzili, choć większość nie chciała ich ani słuchać, ani oglądać. Jak już Jarek odzyskał MSZ i media, to demokracja rozkwitła. Jak już Wildstein i Skowroński zostali dyrektorami, razem z Targalskimi, Czabańskimi i innymi podKaczyńskimi, to wtedy mieliśmy w Polsce wolność słowa. Niestety, ogłupiony przez PiS-owskie media naród wybrał w niby demokratycznych wyborach PO i demokracja wyparowała, razem ze stanowiskami dla pokornych, a teraz już niepokornych i wolnością słowa, którą tylko nasze niepokorniątka gwarantują.
Od tego czasu, a to już tyle lat, niepokorniątka marzą, żeby Jarek wrócił do władzy, a oni na stanowiska. Jak już wróci, to będzie demokracja i wolność słowa. Jak nie wróci, to ich nie będzie. Niestety prezes nie sprawia wrażenia wracającego do władzy. Prawdę mówiąc, na tej sejmowej trybunie wyglądał z tym tabletem nie tylko, jakby nie wracał do władzy, ale jakby na dobre się pożegnał nie tylko z władzą, ale i z rzeczywistością. Oczywiście usłużni propagandyści jak zawsze stwierdzili, że pomysł prezesa był genialny, ale oni już tak mają. Prezes zawsze jest genialny i zawsze wygrywa, tylko wybory tego za cholerę potwierdzić nie chcą. Ale propagandyści swoje. Dopiero po latach można od ich stronników usłyszeć słowa prawdy.
Oto ostatnio pan Krzysztof Kłopotowski stwierdził, że Kaczyński często podstawia sobie nogę, bo na przykład przed ostatnimi wyborami poszedł do Lisa do programu i runął w tym programie wizerunek męża stanu, przez co Kaczyński przegrał wybory. Nic nie rozumiem. Zaraz po tamtym programie PiS-owscy agitatorzy mówili, że prezes wypadł po prostu genialnie. No tak, tak genialnie, że przegrał wybory, nad czym niepokorniątka do dziś łzy ronią.
W sytuacji gdy nadzieja na powrót pana Jarosława do władzy wydaje się iluzją, nasza prawica cieszy się z kroków podejmowanych w celu zaprowadzenia zamordyzmu na Węgrzech. Oto można, my też tak chcemy w Polsce, my też, my też mamy ochotę na taką dyktaturkę, my też. Redaktor Janke, ambasador partii Fidesz w Warszawie cieszy się z wiekopomnego sukcesu Węgrozbawa.
Fajna ta demokracja na Węgrzech. Po poprawkach do konstytucji Trybunał Konstytucyjny stał się tak naprawdę instytucją fasadową. Prokurator generalny będzie mógł przekazywać dowolne sprawy wybranym przez siebie sądom. To jest demokracja, to jest państwo prawa. Nie można by tak w Polsce? A że się jakaś unia burzy? My unię w d...mamy, kasę od niej chcemy, a poza tym niech spada.
Oczywiście łatwo sobie wyobrazić ten szloch, jęk i krzyk, gdyby dyktator Tusk zaproponował jakieś 10 procent tego, co Orban właśnie wprowadził w życie. Niepokorniątka ogłosiłyby wtedy, że w Polsce zapanowała dyktatura, że Tusk to skrzyżowanie Hitlera ze Stalinem.
Oczywiście protesty byłyby słuszne. I traf chce, że protestowaliby przeciw tym propozycjom w komplecie także ci, których tzw. niepokorni określają dziś przydupasami władzy. Sami niepokorni zresztą, w swym niezgłębionym cynizmie, oczywiście to wiedzą. Tak samo jak doskonale wiedzą, że Tusk nigdy niczego takiego by nie zaproponował.
Pytanie brzmi, skąd ten entuzjazm dla zamordyzmu na Węgrzech towarzyszący histerii z powodu urojeń o niszczeniu demokracji w Polsce. Czyli zamordyzm jest dobry czy zły? A może jest dobry, jeśli tylko to jest nasz zamordyzm? A może w tej zabawie wcale nie idzie o wolność słowa, tylko o to, żebyśmy stanowiska w mediach mieli my? Może nie idzie o żadną demokrację, ale o władzę, kasę i wpływy, co? Nie, tego oni Państwu szczerze nie powiedzą nigdy. Bo i po co, skoro to oczywiste.
Gdy tysiące ludzi próbowały zablokować samochody węgierskich deputowanych wyjeżdżających sprzed parlamentu po głosowaniu, dzielne siły porządkowe demokraty Orbana spałowały tłum. Brawo. Taka niedorajda Tusk nic nie zrobił, gdy patriotyczni związkowcy blokowali sejm. Czyli można zmieniać konstytucję, olewać demokrację, pałować ludzi, masakrować prawo, cudownie. Obyśmy mieli nad Wisłą Budapeszt, rozmarzył się kiedyś Jarek. Jarosław, Polskę zbaw!!!