Też mi się nie podobała gra naszych reprezentantów w meczu w Ukrainą. Też byłem zawiedziony, więcej - wściekły. Ale nie tylko na piłkarzy. Nic nie poradzę, oni po prostu poziomem gry dostosowali się do poziomu kibiców.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Herezje tu jakieś szerzę, jakby piłkarze dobrze grali, to i kibice by dobrze kibicowali. Guzik prawda. Albo inaczej, co to za kibice co kibicują jak drużynie idzie. Jak powiedział kiedyś Kazimierz Górski - dobrą drużynę poznaje się po tym jak gra, gdy jej nie idzie, bo każdy potrafi wygrać jak mu idzie. Podobnie jest z kibicami. Każdy potrafi wrzeszczeć "Polska, biało czerwoni" jak nasi wygrywają. Ale kibic jest od tego, żeby zdzierać gardło zawsze i na całego, szczególnie wtedy, gdy drużynie nie idzie.
W czasie Euro na Stadionie Narodowym daliśmy się przekrzyczeć Rosjanom zajmującym jeden sektor. Trochę lepiej było po bramce Błaszczykowskiego, ale tylko trochę. W czasie meczu z Ukrainą daliśmy się przekrzyczeć garstce Ukraińców. Ta garstka zdominowała jakieś 53 tysiące Polaków bardziej niż 11 Ukraińców naszych 11 - tu piłkarzy. Wstyd.
Wkurza mnie fałszywa alternatywa - kibice krewetkowi kontra prawdziwi kibice, czyli kibole. Nie jestem ani krewetkowcem ani kibolem. Ale gardła nie żałuję nigdy. Uważam, że dla prawdziwego kibica jest zawstydzające, gdy dzień po meczu nie jest solidnie zachrypnięty, więcej, gdy nie ma zdartego głosu.
Dlatego szlag mnie trafiał, gdy na meczu z Ukrainą co i rusz zrywałem się, by zmobilizować mój i pobliski sektor do dopingu, a echem było parę głosów. Publika spała jak na odpuście albo na marnym pikniku. Podobnie było na całym stadionie.
Ostatnio, szczególnie na prawicowych portalach, przeczytałem jakim to jestem idiotą, bo kibicowałem Realowi siedząc w sektorze Manchesteru United. Nie wiem skąd nieszczęśni prawicowcy zaczerpnęli wieść, że był to sektor Manchesteru (akurat nie był, czego dowodzą bilety). Znalazło się na nim paru osiłków z Manchesteru. Tyle. Ale też nie gwarantuję, że Realowi nie kibicowałbym także w sektorze Manchesteru. Tak to robiłem, gdy grał on na stadionie Barcelony, tak robiłem siedząc 11 lat temu w czasie finału Ligi Mistrzów w sektorze Bayeru Leverkusen. Nawiasem mówiąc nigdy z tego powodu nic złego mi się nie stało.
Chyba tylko dla naszych prawicowców jest oczywiste, że jak się dopinguje swoją drużynę siedząc wśród nieswoich kibiców, to się dostaje po ryju. Ja swoją drużynę, czy to Polskę czy Real czy Falubaz, dopinguję zawsze. Tak kibice mają. I jeszcze jedno. Wśród kibiców Manchesteru w Manchesterze nie czuję się bardziej zagrożony niż wśród rocznicowo wzmożonych prawicowców gotowych manifestować miłość bliźniego pluciem i poszturchiwaniem.
Nasza reprezentacja musi się nauczyć grać. A nasi kibice muszą się nauczyć dopingować. Jedni i drudzy mają przed sobą naprawdę długi kurs. Może przyjdzie czas, gdy piłkarze nigdy nie odpuszczą, tak jak nigdy nie odpuszczają na przykład Irlandczycy. Może przyjdzie też czas, że kibice zrozumieją, iż na swoją drużynę nie gwiżdże się nigdy, tak jak dopingowania nigdy, nawet przy stanie 0 - 4 nie odpuszczają kibice z Irlandii. Jak tak się kiedyś stanie, warto będzie znowu pójść na stadion zwany narodowym.