Miałem straszny sen. 50-te urodziny (to już samo w sobie wydaje mi się straszne). I nagle impreza. Na niej PiS-owsko redaktorskie towarzystwo i ozdobniki biesiadujące, typu Józef Oleksy. Ale to dopiero początek.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Początek, bo za chwilę okazuje się, że nie jestem na imprezie w gronie przyjaciół, ale na jakimś pseudo-benefisie. A to też dopiero początek. Bo okazuje się, że do imprezki dorzuciły się SKOK-i (ach nie mówmy o pieniądzach, wszak chłopcy ze SKOK-ów to dżentelmeni, a i PiS- redaktorzy też). Potem w tym śnie okazuje się, że imprezkę wspomagało stowarzyszenie Karnowskich (nie wiadomo co gorsze), gromadzące kasę od ludku prawicowego na "cele statutowe".
Nie jest istotne, co sobie prawicowy lud pomyśli o tym, że celem statutowym, na który robią zrzutkę patrioci, są zalewane imprezki z Oleksym i Karnowskimi. Chcą płacić, niech płacą, wolny kraj. Ale przecież byłem kiedyś publicystą, serwującym świadectwa moralności, potępiającym wszelkie związki z biznesem, odsądzającym od czci i wiary wszystkich co nie nasi.
Sen, na szczęście, nie trwał wiecznie. To nie moje 50-te urodziny, to nie moja impreza, to nie z Karnowskimi i Oleksym za nie swoją kasę biesiaduję, to nie ja. To Zaremba Piotr, kiedyś publicysta, dziś wicekKarnowski, wierny towarzysz tandetnej politycznej propagandy.
Tyle ironii. Piotr Zaremba był kiedyś ciekawym publicystą. Miał swoje zdanie. Można było się z tym zdaniem nie zgadzać, ale warto było go czytać. Ale ma on chyba jeden problem. Fascynację komsomolcami Karnowskimi. Bo mu nawet fascynacji Kaczyńskim nie wyrzucam. Z tym co o Kaczyńskich pisał się nie zgadzałem, ale czytałem co o nich pisał z zainteresowaniem, choćby dlatego, że był bliżej, wiedział więcej. Generalnie był za, ale potrafił być krytyczny.
To był jednak Piotr Zaremba, który - choć niektórzy z tego kpili - znał (i używał) słowa "ale", "jednak". W rydwanie PiS-owsko - Karnowskim "ale" i "jednak" nie ma (sponsor płaci, sponsor wymaga). Jest drętwa, głupia, prymitywna propaganda. Zaremba poszedł na służbę do głupszych od siebie, więc zaczął być poniekąd antyZarembą. Nawet się nie zorientował, kiedy przywiązany do braci spadał. Nawet nie zauważył, że nagle głosem konserwatystów, twardych generalnie, ale czujących subtelności, jeżdżących może po bandzie, ale poza nią wypadającym rzadko, stał się Paweł Lisicki.
A gdy Lisicki zajmował miejsce Zaremby, Zaremba metodycznie wykonywał pracę w dziele detronizacji Zaremby. Metodycznie i skutecznie.
Dziś jest z Karnowskimi pod rękę. Ze SKOK-ami na imprezie, luz, blues. Mój wirtualny sen byłby rzeczywiście koszmarny. Przecież ci nieszczęśni PIS-redaktorzy za coś takiego łeb mi mi urwali, z Karnowskimi na czele, nadęci w swej grafomańsko - wzmożonej wersji, potępialiby złamanie elementarnych standardów etycznych. Wdeptaliby w ziemię.
Zarembie krzywdy nie zrobią. Druga strona też nie. Piotrek, szkoda faceta, zszedł na psy, tak powiedzą tylko prywatnie, z litości zawodnika publicznie nie recenzując. Nasi niepokorni hipokryci, w skrócie, hiponiepokorni a może lepiej, niepokryci, wątpliwości nie mają, oporów też nie.
Klezmer PiS-u w zarządzie stowarzyszenia z krewnymi funkcjonariuszy PiS-u hieną grożą, nie dostrzegając nawet jacy są żałośni. Prezesowi basują nieustannie, prorządowość wyrzucając tym, którzy Tuska krytykują.
Rzucają gromy, że ktoś łamie standardy, których istnienia nawet nie dostrzegają, gdyby miało to zmącić ich biesiady i wyskokowe imprezy. Im wolno więcej. Prezes tak im powiedział.
Urodziny z "dokładką ze SKOK-ów". Wstyd Piotrze Zaremba. Więcej, seppuku. Ale drobiazg. Wam wolno więcej.