Czytam w naTemat komentarze do informacji o wypowiedziach niektórych prawicowych
polityków i komentatorów na temat decyzji Angeliny Jolie. Wielu z Was pisze, że nie warto się nimi zajmować, nie warto ich komentować. Może macie trochę, może nawet dużo racji, a jednak uważam, że warto się do tych podłych bredni odnosić, bo nie są to pojedyncze ekscesy męskich szowinistów, ale znak problemu znacznie większego.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Pan Warzecha napisał o "fanaberii gwiazdki", pan Migalski o sprawie "cycków", pan Piecha o iwencie pani Jolie, pan Terlikowski o tym jaki błąd popełniła okaleczając się.
Wyżej wymienionym panom gratuluję pewnej odwagi. Oto wypowiadają się w najbardziej delikatnej kwestii, w istocie kwestii życia ludzkiego(pan Terlikowski wcześniej wydawał się głównie specem od życia wiecznego). Oto mówią o sprawach wymagających naprawdę wielkiej wiedzy medycznej. Oto mówią o sprawie szczególnie wrażliwej dla chyba każdej kobiety.
Ale oni się nie mitygują. Tu nie ma nawet żadnych "może", "chyba". Oni wiedzą, oni perorują, oni wyrokują. Żadnych wątpliwości. Być może Angelina Jolie nie popełniłaby błędu i lepiej wiedziałaby co zrobić ze swoim ciałem, gdyby zapytała właściwych ludzi. Ona jednak w swej głupocie zamiast zadzwonić do Terlikowskiego spotkała się zapewne z wybitnymi onkologami i porozmawiała z Bradem Pittem. Czy taki Pitt przeczytał choćby połowę encyklik, które przeczytał Terlikowski? Pewnie nawet jednej nie przeczytał. To co on mógł mądrego doradzić Angelinie?
Dramaty takie jak te Angeliny Jolie przeżywa wielka rzesza kobiet. Nie ma takiej, która nie boi się raka piersi, nie ma takiej, która nie zna jakiejś kobiety, która ma raka piersi. Wiadomo, każdy rak to dramat, ale wyobrażam sobie, że może ten rak jest jakoś szczególnie bolesny. Bo dotyka atrybutów kobiecości tak po prostu. Mówię "wyobrażam sobie", bo przecież nie wiem. To wiedzą tylko kobiety.
W wypadku wypowiedzi panów Piechy, Migalskiego, Warzechy i Terlikowskiego mamy więc nie tylko do czynienia z aktami wielkiej pychy, ale i z aktami niesłychanej wprost bezczelności. Żaden z nich nie ma literalnie żadnego tytułu do zabierania głosu w tej kwestii. Dlaczego? Bo w takiej sprawie mężczyzna ma według mnie tylko dwie możliwości - albo wyrazić szacunek dla kobiety albo milczeć. A jak mu jakieś "złote myśli" do zakutego łba przychodzą, to naprawdę powinien je zachować dla siebie.
Wszystkie cztery wypowiedzi to kliniczne przykłady seksizmu. Czwórka pięknych panów mówi kobietom co jest dla nich dobre, a co złe, który rak piersi jest większym problemem, a który mniejszym, oni wiedzą co Angelina Jolie powinna zrobić, a czego nie, co powinna głosić, a czego nie. Talibowie w Afganistanie też mają w tej kwestii sprecyzowane i jedynie słuszne zdanie. Oni wiedzą lepiej.
Monika Olejnik absolutnie słusznie zarzuciła tym wypowiadającym się panom kołtunerię, absolutny brak empatii i absolutną nieumiejętność wczucia się w sytuację osób, które po prostu się boją. Choroby. Śmierci. Osierocenia dzieci. A przecież wydaje się, że nie wymaga to oceanu empatii. Tu jakaś kałuża empatii całkowicie by wystarczyła. Może niektórym łatwiej kochać Boga niż ludzi.
Jest jednak coś jeszcze. Jakaś podskórna, niezwerbalizowana, ale wyczuwalna obsesja na punkcie ciała. Kobiecego ciała. A już szczególnie ciała pięknej kobiety. Nie chcę nadmiernie psychologizować, ale dałoby się to jakoś wytłumaczyć.
Może tylko nie powinienem pisać na początku tekstu o "prawicowych" politykach i komentatorach. Bo przecież żaden prawicowiec we Francji czy w Niemczech nic tak głupiego i podłego by nie powiedział. Nie jest to bowiem kwestia jakiejś opcji politycznej, ale raczej estetycznej, w tym wypadku wybitnie nieestetycznej. To głównie kwestia pewnej formacji duchowo - intelektualno - emocjonalnej. Warto się więc tym panom przyglądać i wsłuchiwać się w to co mówią. Tym bardziej, że czytając sondaże, trudno oprzeć się wrażeniu, że nadchodzą.