Zdawać by się mogło, że antysemityzm mają u nas wyłacznie gębę ulicznego głupka, anonimowego internetowego trola i mętnych postaci z absolutnego politycznego marginesu. Okazuje się jednak, że antysemityzm i głupota mają czasem tytuły, także profesorskie.

REKLAMA
Właśnie przeczytałem, że grupa "naukowców" napisała do szefa PAN list w obronie historyka, profesora Jasiewicza, wyrzuconego w PAN ze stanowiska kierownika. Ów Jasiewicz wypowiedział niedawno na łamach magazynu Focus Historia najbardziej niedorzeczną, podłą i głupią myśl ostatniej dekady. Powiedział mianowicie, że na Holocaust zapracowały przez stulecia pokolenia Żydów.
Powiedzieć coś takiego w kraju, w którym wymordowano ponad trzy miliony Żydów, w kraju, którego stolica jest wielkim, także żydowskim cmentarzyskiem, w kraju, w którym zrealizowano zbrodniczy, chyba najbardziej zbrodniczy plan w historii ludzkości, trzeba być po prostu niespełna rozumu. Trzeba nie mieć ani głowy ani serca.
Sygnatariusze listu, w tym znowu ludzie z profesorskimi tytułami i doktoratami, bronią jednak Jasiewicza i potępiają PAN. Ich zdaniem Jasiewicza prześladuje się, a wolność badań naukowych się ogranicza. Brawo. Jeśli wolność badań naukowych zakłada możliwość wypowiedzenia każdej, nawet najbardziej odrażającej bredni, to w istocie Polska Akademia Nauk, wolność tę ograniczyła. Należą się jej za to wyłącznie pochwały i słowa szacunku. Jeśli jakaś wolność badań jest tu rzeczywiście potrzebna to wolność badań psychiatrycznych nad intelektualną atrofią, moralną deformacją, umysłowym skrzywieniem antysemity.
Pod listem podpisało się jednak wiele osób. Niektóre z nich znamy. To profesor Bender, rydzykowy naukowiec i były senator PiS, to profesor Wolniewicz, rydzykowy ekspert od komentowania rzeczywistości i dr habilitowany Cenckiewicz, specjalista od lustrowania, ze szczególnym uwzględnieniem opluwania Lecha Wałęsy.
Z tezami Jasiewicza oczywiście nikt przytomny nie może polemizować. To tak, jakby polemizować z teorią, że pokolenia Murzynów pracowały na niewolnictwo, pokolenia kobiet na prześladowania kobiet, a pokolenia Polaków na mordowanie Polaków w czasie wojny. Ale oczywiście w ramach wolności badań naukowych Bender, Wolniewicz, Cenckiewicz i inni także w tych tematach badania mogą podjąć.
Mamy w Polsce oczywiste prawo twardego polemizowania z idiotyczną tezą, że jesteśmy narodem antysemitów. Ale korzystanie z tego świętego prawa musi się łączyć z obowiązkiem - obowiązkiem potępiania wszelkich aktów głupiego, ordynarnego, a czasem bydlęcego antysemityzmu, nawet, a może tym bardziej, gdy podłość i głupota chowają się pod profesorskimi gronostajami i naukowymi tytułami.
Państwo polskie po 1989 roku ma tu dobrą tradycję. Mądrze i przyzwoicie zachowywali się polscy prezydenci od Wałęsy przez Kwaśniewskiego i Kaczyńskiego po Komorowskiego, odpowiedzialnie zachowywali się polscy premierzy od Mazowieckiego, przez Kaczyńskiego na Tusku kończąc. Tradycję trzeba podtrzymywać. Także tradycję, której wyrazem jest twarde stanowisko PAN w sprawie Jasiewicza.
Panowie Bender, Wolniewicz i Cenckiewicz gdzieś pracują, jakieś instytucje oni i inni sygnatariusze listu reprezentują. Jeśli instytucje te nie chcą, by hańba, którą okrywają się pseudonaukowcy spłynęła także na nie, powinny twardo, stanowczo i bezkompromisowo zareagować.
Jeśli tego nie uczynią, uzasadniony będzie pogląd, że głupota i antysemityzm są w Polsce często tolerowane i to dokładnie tam, gdzie nie powinny być tolerowane nigdy i pod żadnym pozorem.