Uwielbiam określenie "analityk sceny politycznej" i wszystko co się z nim wiąże.
Otóż wiąże się z nim absolutna dowolność stawiania często absolutnie nonsensownych
diagnoz, z których stawianiem nie łączą się absolutnie żadne konsekwencje.
Ponieważ konsekwencji nie ma nigdy, i ja mogę postawić tezy jednoznaczne,
niepodważalne, bezdyskusyjne, a być może całkowicie nonsensowne.
Więc stawiam.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Do rozwodu Platformy i PSL-u dojdzie. Dojdzie, bo koalicja, jest specyficznym
małżeństwem,takim, które jest z założenia dysfunkcjonalne. Koalicyjne
małżeństwo PO i PSL ma już ponad cztery lata, to tak, jakby zwykłe małżeństwo
miało już lat dziesięć. Zero złudzeń, zero iluzji. Do rozwodu więc dojdzie, ale dopiero za jakiś czas.
Małżeństwo PO z PSL, jak każda koalicja, jest związkiem nie z miłości i nie z rozsądku, ale z cynizmu. Co czyni je oczywiście trwalszym. Ale jednocześnie takim, które ma całkiem precyzyjnie określoną "datę przydatności do spożycia".
PSL ma w istocie różną opinię w sprawie reformy emerytalnej niż PO. PSL nie może powiedzieć - " mamy swoje zdanie, ale ponieważ nasz koalicjant ma inne, musimy ustąpić". Ponieważ PSL nie może tak powiedzieć, musi się stawiać. PO nie może powiedzieć - "ponieważ PSL się stawia, musimy ustąpić". Co z tego razem wynika? Razem wynika z tego, że musi się toczyć teatr. PSL musi grać twardziela, który nie ustępuje. Premier Tusk musi grać rolę twardego reformatora, który może i pójdzie na kompromis, oczywiście dla dobra Polski na kompromis pójdzie, ale nie tak trzask prask, od razu, co to to nie, bo premier twardy jest, w imię odpowiedzialności za Polskę na kompromis pójdzie, ale nie tak od razu, a w sprawie imponderabiliów, o nie, nie ustąpi.
Mamy więc przed oczami teatr. Kompromis będzie. PSL ustąpi, ale po twardej walce, PO pójdzie na rozsądny kompromis, oczywiście w imię Polski.
Oczywiście, jak to w koalicji, czyli w swego rodzaju małżeństwie, może też być inaczej. PSL się postawi, PO się usztywni, koalicja się rozleci, Tusk dogada się z Palikotem albo z Palikotem i Millerem. Tak może być, ale tak nie będzie. Albo inaczej, tak będzie, ale jeszcze nie teraz.
Oczywiście męstwo PSL-u ma dość specyficzny wymiar. Otóż PSL mężnie staje w interesie kobiet, matek przede wszystkim. Problem w tym, że jak bym matką taką był, to bym się obrońcy z PSL-u śmiertelnie bał. Bo obrońca z PSL-u tak mnie broni, że jak już mnie wybroni, to będę miała, ja matka, całkowicie głodową, ale zgodną z zasadami sprawiedliwości społecznej emeryturę. Oczywiście, gdy już taką emeryturę dostanę koleżanki i koledzy z PSL-u będą mieli mnie w d...w dalekim poważaniu, bo ja im jestem potrzebna dziś, to rozgryweczki. Nie o mnie tu idzie, ja matka- Polka jestem tu tylko narzędziem. Jak zawsze.
Stawiam tu dość śmiałe tezy. Dlaczego? Ponieważ jak inni komentatorzy, korzystam ze statusu "analityka sceny politycznej". Wiemy tyle co wszyscy inni, nie jesteśmy od innych nawet o trzy gramy mądrzejsi, ale komentujemy, a nasze komentarze drukują, a gdy się zupełnie nie sprawdzą mówimy :"sytuacja była dynamiczna, tak dynamiczna, że nie mogły się sprawdzić nawet najbardziej sensowne prognozy". Proste? Proste!