Tygodnik "Newsweek" w najbliższym numerze publikuje artykuł o tym na co za swoje, nasze pieniądze, wydaje Platforma Obywatelska. Garnitury, cygara, drogie wina, boisko do piłki. Nie wygląda to dobrze. Wygląda to źle. Kompromitująco. I żenująco.
REKLAMA
W ostatnich kilkudziesięciu godzinach dostałem kilka sms-ów i maili od znajomych. Treść - "czy ty chcesz, żeby w Polsce rządził Kaczyński?". Odpowiadam: Nie chcę. Ale uważam, że moje powinności dziennikarskie, obywatelskie są najważniejsze. Skoro kilka tygodni temu "Newsweek" opisał kompromitujące informacje o tym jak publiczne pieniądze wydaje PiS, następnym, logicznym i nieuchronnym krokiem musi być pytanie o to jak te pieniądze wydaje partia rządząca.
Oczywiście, rodzi się tu pewien niby trudny, ale łatwo rozstrzygalny dylemat. "Newsweek" publikuje informacje, które w złym świetle stawiają Platformę. Za chwilę PiS-owscy agitatorzy użyją tego do pisania o tym jak bardzo zepsuta jest Platforma. Ci sami PiS-agitatorzy, gdy opublikowaliśmy materiał kompromitujący dla PiS-u zaatakowali nie PiS, ale nas. Tak już niestety jest. My, widząc czarną perspektywę dla Polski, związaną z przejęciem władzy przez PiS, czujemy się w obowiązku opisywać wszystko to, co w naszym życiu publicznym nam się nie podoba, niezależnie od tego kogo to dotyczy.
W PiS-owskich mediach, w tygodnikach "Sieci" i "Do Rzeczy", w PiS-owskich portalach żadnej krytyki PiS-u nie znajdziecie. Prawicowi towarzysze wykonują codzienną, ciężką propagandową robotę, nie przejmując się prawdą. Fragmenty prawdy, które im są użyteczne, wykorzystują, te, które do prymitywnej propagandowej roboty im nie pasują, po prostu ignorują. Oni, tak jak byli, tak pewnie pozostaną w swym ulubionym miejscu, intestinum crassum pana prezesa.
Mamy więc tu swoistą asymetrię. Tam, wydział propagandy, który prawdę ignoruje, po naszej stronie dziennikarstwo, które stara się opisać świat takim jakim on jest, a nie takim, jaki pasuje do wyobrażeń i politycznych interesów pana Kaczyńskiego, PiS-u i PiS-agitatorów. PiS i PiS-agitatorzy mogą w związku z tym uznać nas za pożytecznych idiotów. Oni kłamią i manipulują, a my ujawniamy informacje, które dla nich są przydatne. Jeśli mówienie prawdy, które jest istotą dziennikarstwa czyni nas/ mnie, politycznymi idiotami/idiotą, trudno. Jakbym chciał być prymitywnym propagandystą, to bym się nazywał Wildstein albo Karnowski.
Wracając to meritum. Mówiłem to publicznie wielokrotnie, ale powtórzę. Niezależnie od tabloidowego jazgotu i populistycznych umizgów wielu polityków, i to z każdej strony politycznego spectrum, uważam, że nasi najważniejsi politycy zarabiają za mało. Nikt mnie nie przekona, że normalny jest kraj, w którym premier RP zarabia mniej niż dobry reporter Faktów TVN czy Wydarzeń Polsatu. To jest po prostu groteska.
Premier RP, niezależnie od tego czy nazywa się Tusk czy Kaczyński, powinien zarabiać minimum 50 tysięcy złotych. Powinien zarabiać dość, by nigdy nie myśleć o pieniądzach własnych. Premier RP, niezależnie od tego czy nazywa się Tusk, Kaczyński, X czy Y, powinien zarabiać dość, by ubierać się tak, że w Brukseli, w Londynie czy w Waszyngtonie, nie będzie wyglądał jak ubogi krewny z demoludów, ale jak prawdziwy europejczyk. Ma na szczyt w Brukseli polecieć dobrym samolotem. Ma mieć na sobie najlepszy garnitur, ma nosić najlepszą koszulę, ma mieć najlepszy krawat. Ja nie tylko to toleruję, ja nie tylko to wybaczam, ja się tego kategorycznie domagam.
Dlatego też nie miałbym żadnego problemu, gdyby w budżecie reprezentacyjnym Kancelarii Premiera były fundusze przeznaczone właśnie na to. Mnie tanie garniturki, znoszone buty, zmechacone koszule nie rozczulają. Nie mam w sobie za grosz tego populistycznego instynktu, który wymaga od rządzących Polską, by nosili się zgrzebnie i ubogo utożsamiając się z ciężką dolą obywatela w czasach kryzysu. Ja od rządzących Polską wymagam, żeby sobie z kryzysem poradzili, a nie, żeby wyglądali jakby ofiarami kryzysy byli. Żadnych ekscesów władzy, to po pierwsze, ale też żadnego umizgiwania się władzy do publiki przez teatralną zgrzebność.
Jeśli Tusk czy Kaczyński albo ktokolwiek inny, kto rządzi moim krajem chce się dobrze nosić, to ma do tego prawo, ma taki obowiązek. Ale też jako obywatel mojego kraju nie życzę sobie płacić za ochronę prezesa, za cygara premiera, za boisko, na którym premier kopie w piłkę. Cieszę się, że kopie, ale na miły Bóg, te dwie dychy razem z kolegami może na to boisko dorzucić. I niech mi żaden Hofman albo platformerski hofmanopodobny nie mówi, że akurat takie wydatki są uzasadnione, na przykład "celami statutowymi". Do cholery, nie są.
Niestety w nadchodzących miesiącach i latach będziemy mieli ten sam scenariusz. PiS-propagandyści od rana do wieczora walący w Tuska i w PO i broniący najbardziej haniebnych działań i praktyk PiS. Z drugiej strony dziennikarze, opisujący świat tak jak on wygląda. To teoretycznie daje PiS-owi i PiS-agitatorom przewagę. Ale tylko teoretycznie. Oni tę przewagę zyskują przy założeniu, że społeczeństwo to stado baranów. Ale przecież tak nie jest, nieprawdaż? A więc dziennikarze i obywatele muszą robić swoje. Wierząc, że na końcu wyborcy podejmą racjonalne decyzje.
Uważam, że w demokratycznej Polsce wyborcy, w ogromnej większości przypadków, podejmowali decyzje racjonalne. Wierzę, że będzie też tak w przyszłości. Jeśli 24 lata temu postanowiliśmy, że na serio chcemy praktykować demokrację i wolne słowo, to musimy to robić konsekwentnie. Żadnego tabu, żadnych przemilczeń. Obowiązkiem dziennikarzy jest po prostu pisanie prawdy. Prawem wyborców jest dokonywanie na tej podstawie wyborów. Jakie będą? To od samych wyborców zależy.
"Newsweek" będzie pisał po prostu prawdę, podobnie naTemat, propagandową robotę PiS-agitatorów musimy w pewnym sensie ignorować. Nie możemy przecież robić tego co oni, ale a rebours, bo wtedy bylibyśmy tacy jak oni. A jeśli wszyscy byliby tacy jak oni, to sens funkcjonowania w demokracji, według demokratycznych reguł, jest unicestwiony. Sens staje się nonsensem.
Polecam najnowszy numer "Newsweeka". Polecam obywatelski namysł nad tym co dla Polski i dla nas wszystkich jest najlepsze.
