Mam kilka pytań w związku z dyskusją nad podniesieniem wieku emerytalnego.
REKLAMA
1. Dlaczego wielką debatę wywołuje propozycja, by kobiety pracowały do 67-go roku życia, a żadnej debaty nie wywołuje propozycja, by do 67 roku życia pracowali mężczyźni?
2. Czy idzie o to, że większość kobiet pracuje na dwóch etatach, więc w praktyce i tak pracują więcej, nawet jeśli krócej?
3. Czy może po prostu przyjmuje się, że mężczyźni mają zasuwać dłużej i basta?
4. Czy to kwestia wszechmocy lobby kobiecego i braku lobby męskiego?
5. Kobiety statystycznie rzecz ujmując są zdrowsze od mężczyzn, dlaczego więc
miałyby pracować krócej?
miałyby pracować krócej?
6. Czy - biorąc pod uwagę, że bardzo szybko upowszechnia się zaangażowanie mężczyzn w sprawy domowe - postulaty, by kobiety pracowały krócej nie są społecznie absolutnie niesprawiedliwe?
7. Dlaczego krótszego czasu pracy kobiet najbardziej wytrwale bronią ci, którzy we wszystkich innych sprawach są przeciw prawom kobiet? Czy kieruje nimi troska o kobiety czy poczucie, że baba ma siedzieć w domu?
W tych pytaniach nie ma żadnych sugestii. Stawiam je poważnie, oczekuję poważnych odpowiedzi.
