Byłem wczoraj, niestety, świadkiem jednego z największych skandali w historii polskiego sportu, a z całą pewnością największego skandalu w historii żużla. Drużyna Unibaxu
Toruń....odmówiła uczestnictwa w meczu rewanżowym o tytuł mistrza Polski w Zielonej Górze z powodu....zbyt słabego składu.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Fakt, że Unibax był osłabiony, bo do kontuzjowanego Chrisa Holdera doszedł Tomasz Gollob, który uległ fatalnej kontuzji w czasie sobotnich zawodów w Sztokholmie. Wypadek Tomasza Golloba, któremu - jak wszyscy kibice - życzę szybkiego powrotu do zdrowia - był oczywiście fatalny. Nie tylko dla niego, choć oczywiście przede wszystkim dla niego. Także dla drużyny Unibaxu. Ale także dla setek tysięcy kibiców żużlaw całej Polsce, którzy czekali na prawdziwy finał w Zielonej Górze z udziałem najlepszego żużlowca w historii tej dyscypliny w Polsce.
Żużel, to wyjątkowo trudna dyscyplina. Nie ma chyba zawodnika, który raz albo kilka razy nie doznałby ciężkich kontuzji, w tym złamań. Ciężkie kontuzje powodują, że drużyny wiele razy, niemal regularnie, przystępują do meczów osłabione. Nie słyszałem jednak, by jakaś drużyna odmawiała uczestniczenia w meczu ze względu na osłabienie, a tym bardziej, by odmówiła udziału w finale Mistrzostw Polski.
Tak, jestem wielkim kibicem Falubazu Zielona Góra, ale w tej sprawie nie mówimy o konflikcie między Zieloną Górą czy resztą Polski a Toruniem. Dlaczego? Bo sądząc po wpisach na sportowych forach zawstydzona kompromitującą decyzją podjętą najwyraźniej przez właściciela klubu z Torunia, jest większość kibiców z Torunia.
Wczoraj miałem okazję rozmawiać z jednym z najlepszych zawodników Unibaxu. Przy świadkach mówił, że on chce w zawodach uczestniczyć, podobnie jak jego koledzy. Gdy usłyszał, że może być na niego, jak i na innych, nałożona kara za odmowę uczestniczenia w zawodach powiedział, że on to wie, ale nie wie co robić, bo przecież za chwilę może stracić pracę w Toruniu. Nie ujawniam tu jego nazwiska, bo nie widzę powodu, by rzeczywiście został swej pracy pozbawiony.
Tak, jak wszyscy chciałem, by Toruń walczył z Tomaszem Gollobem. Propozycja przełożenia meczu była jednak zupełnie kuriozalna, bo, po pierwsze, nie ma takiej praktyki, nie ma takiej możliwości w regulaminie po 20-tej dnia poprzedzającego mecz. Po drugie, już wczoraj było wiadomo, że ten sezon dla Tomasza Golloba jest prawdopodobnie skończony.
Ale nie chciało mi się wierzyć, że ktoś kto odpowiada za klub w Toruniu w praktyce zabroni zawodnikom wyjazdu na tor. To niesłychany skandal i kompromitacja. Nie zawodników z Torunia, ale ludzi, którzy wchodzą do sportu kompletnie ducha sportu nie rozumiejąc.
Nie chciało mi się wierzyć w to co się działo także dlatego, że tydzień temu, półfinałowy mecz w Toruniu oglądałem w towarzystwie właściciela Unibaxu, pana Romana Karkosika, który zachowywał się sympatycznie i z klasą, choć wynik końcowy, minimalne zwycięstwo Unibaxu, odbiegał i od jego życzeń i przewidywań.
Nie wiem co się stało przez tych kilka dni. Wczoraj, przyznaję, próbowałem się z Romanem Karkosikiem skontaktować. Chciałem go przekonać, by zmienił decyzję, chciałem mu powiedzieć, że konsekwencje będą opłakane i dla jego wizerunku i dla Unibaxu i dla sportu żużlowego - wystawieni do wiatru kibice, wystawieni do wiatru sponsorzy, wystawieni do wiatru widzowie i wystawiona do wiatru telewizja. Absolutna, totalna katastrofa była do uniknięcia, ale jej nie uniknięto.
To, co się stało było rzeczywiście katastrofą. Ale jeszcze większą katastrofą byłoby, gdyby ktoś nie poniósł za to kary, wybitnie dotkliwej kary. Jakiej? Nie wiem. Wielu kibiców domaga się degradacji Unibaxu z ekstraligi. Ta kara nie wydaje mi się zbyt surowa, choć zastanawiam się czy jej ofiarą nie byliby głównie kibice i zawodnicy Unibaxu, którzy w niczym nie zawinili.
Wysokość i rodzaj kary muszą być więc kwestią głębokiego namysłu. Ale kary muszą być naprawdę surowe, tak by nigdy nikomu nie przyszedł do głowy podobny pomysł, by każdy wiedział, że kibice i sport są ważniejsi od kaprysów jednego, choćby najbogatszego człowieka.