Kardynał Dziwisz i prezes Kaczyński podzielili się z narodem swoimi refleksjami w związku ze Świętem Niepodległości. Niestety pozostały po ich wypowiedziach pewne niedopowiedzenia. Kardynał powiedział, że Polskę dzieli mur, i że nie każdy może w tej naszej Polsce wyrażać w sposób swobodny swoje opinie. Może to oznaczać, że albo w Polsce nie ma demokracji, albo mamy cenzurę, albo panuje jakiś terror jakiejś większości. Gdyby którakolwiek z tych rzeczy miała rzeczywiście miejsce, sytuacja byłaby bardzo poważna.
REKLAMA
Niestety kardynał każe nam się domyślać co ma na myśli. Byłoby bardzo dobrze, gdyby ksiądz kardynał raczył wyjaśnić kto w Polsce nie może wyrażać swoich poglądów na temat Polski. Ja na przykład mam wrażenie, że może je wyrażać każdy. Za parę godzin dostaniemy zresztą na to w stolicy całkiem sporo dowodów.
Pan prezes powiedział z kolei, że są w Polsce siły, które podważają naszą niepodległość. W tym stwierdzeniu jest oczywiście pewien pozytyw. Otóż jeśli ktoś próbuje podważać naszą niepodległość, to znaczy, że jesteśmy państwem niepodległym. Trudno przecież podważać coś co nie istnieje. Jeśli ktoś podważa naszą niepodległość, to znaczy, że nie jesteśmy państwem niepodległości pozbawionym, jakimś kondominium, co powiedział w swoim czasie pewien znany polityk.
Z drugiej strony jeśli jednak ktoś podważa naszą niepodległość, to sprawa jest niezwykle poważna. Absolutnie zgadzam się z Panem Prezesem, że trzeba z całych sił przeciwstawić się tym, którzy chcą podważać naszą niepodległość. Na rozkaz prezesa sam bym to chętnie zrobił, wrogim siłom dał odpór razem z wszystkimi siłami patriotycznymi.
Jak jednak mam to zrobić, skoro prezes nie wyjaśnił, kto naszą niepodległość podważa, Ja się mogę domyślać, że czynią to panowie Komorowski i Tusk, ale chcę to wiedzieć, a nie się tego domyślać.
Nawiasem mówiąc proszę zwrócić uwagę co dziś robią prezydent i premier. Prezydent maszeruje, a premier biega. To jasny dowód, że albo nie widzą, iż ktoś nam niepodległość podważa, albo wielkie zagrożenie ignorują, albo więcej - zagrożenia są świadomi, a maszerując i biegając albo podważanie niepodległości wspierają albo przynajmniej świadomie na takie podważanie zezwalają. Jedno i drugie byłoby zbrodnią.
Oczywiście jest w wypadku słów kardynała i prezesa pewna możliwość, która - przynajmniej z logicznego punktu widzenia - istnieje. Być może kardynał nie powiedział kto nie może głośno wyrażać w Polsce swoich poglądów, bo każdy może je wyrażać, a prezes nie powiedział kto podważa niepodległość Polski, bo nikt jej nie podważa.
Odpycham jednak od siebie nawet taką myśl, bo gdyby tak było w istocie, znaczyłoby to, że kardynał mówiąc o potrzebie jedności robi wszystko by Polaków dzielić, a prezes mówiąc o podważaniu niepodległości robi to co zawsze, insynuuje.
Może jednak w końcu obaj powiedzą, tak szczerze, otwarcie, o co im do diabła chodzi. Bo jak nie powiedzą, to wyjdzie na to, że to ten sam co zawsze zestaw andronów, banialuk i bredni.