Oczywiście nie będę bronił Hofmana, ale trochę jednak może będę. Może nie jego samego. Głównie, mam nadzieję, elementarnego rozsądku, który zaczyna u nas przegrywać i zanikać w wyścigu dwóch głównych politycznych partii o to która jest czystsza i bardziej dziewicza.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Nie ukrywam oczywiście, że Adam Hofman nie jest bohaterem mojej bajki. Jest cynizm, który przeraża, jest arogancja, która odstrasza, jest buta, która mierzi. Jednocześnie jednak mój organiczny wstręt budzą wszelkie zaoczne wyroki.
Prokurator naznaczył ministra Nowaka. Minister Nowak czując presje otoczenia i kontekstu, podał się do dymisji. Premier oczywiście ją przyjął, by dać wyraz absolutnej wierności standardom.
CBA naznaczyło posła Hofmana. Prezes Kaczyński musiał oczywiście pokazać, że standardy w jego partii są jeszcze bardziej surowe i oczywiste niż w PO. Hofman przestał być rzecznikiem i szefem regionu, zawiesił swoje członkostwo i ogólnie został zawieszony.
Nie interesuje mnie w tym momencie czy rekonstrukcja przykrywała aferę przetargową, czy Hofman miał przykryć przetargową i Nowaka. Mówię o tym, że obu profilaktycznie ścięto głowy, choć wcale nie ma pewności czy któryś z nich jest naprawdę winny.
W tym momencie słyszę już oczywiście głosy oburzenia, że polityków muszą obowiązywać najwyższe standardy, że tu o domniemaniu niewinności, w każdym razie w sensie politycznym, mowy być nie może.
Zasada jest generalnie słuszna, ale właśnie - generalnie. Bo o ile ma sens założenie, że w przypadku polityków zasada domniemania niewinności, nie w sensie sądowym, ale politycznym nie obowiązuje, to jednak nie powinno nas to od razu rzucać pod drugą bandę, pod którą obowiązuje już zupełnie inna zasada - zasada eliminacji polityka jeśli tylko jakikolwiek organ państwa rzuci na niego choćby najmniejszy cień jakiegokolwiek podejrzenia.
Cóż bowiem ta zasada oznacza w praktyce. Ano oznacza to, że właściwie każdy wysoki funkcjonariusz CBA i każdy ważniejszy prokurator, dostaje prawo eliminacji każdego polityka niemal w każdym czasie. Nie podważam zaufania do instytucji państwa. Zwracam jednak uwagę, że w ostatnich latach całkiem sporo funkcjonariuszy CBA i całkiem wielu prokuratorów, dało dowody, że - mówiąc delikatnie, nie można im ufać całkowicie.
Przyjęcie zasady domniemania absolutnej winy i przyznanie funkcjonariuszom CBA oraz prokuratorom, prawa dekapitacji każdego polityka w każdym momencie, jest groźne dla państwa. Dziś kasuje polityka całkowicie doniesienie do prokuratury. Jutro wystarczy być może plotka, a pojutrze domysł.
Nie o Hofmana i nie o Nowaka mi więc idzie, ale o to, by wyścig o palmę lidera walki ze złem i z korupcją, nie zabił elementarnego zdrowego rozsądku i - dokładnie tak - w realu, nie unicestwiał instytucji nie tylko prawnego, ale także politycznego immunitetu. Tu trzeba znaleźć złoty środek. Nie jest nim ścinanie głowy, gdy pojawi się choćby cień podejrzeń, który za sekundę może się okazać wyłącznie cieniem.
Rozumiem, że łatwo jest kpić z zegarków Nowaka. Rozumiem, że łatwo szydzić z Hofmana, który miał ochotę dowodzić słuszności rozmiarów członka, a teraz zawiesił członkostwo całkowicie. Nie chciałbym jednak, by tani greps eliminował refleksję.
Jeśli Hofman i Nowak kłamali i poświadczali nieprawdę, powinni stracić głowy. Ok. Ale nie widzę powodu, by ich zabijać profilaktycznie, bo liderzy obu partii akurat licytują się na to, kto jest lepszym obrońcą cnoty.
Nieuchronność kary, jeśli jest wina - oczywiście, eliminacja z polityki, jak najbardziej. Ale umiar, rozsądek, także. I zastanawiam się tylko, tak zupełnie na marginesie, czy jest absolutnym przypadkiem, że ofiarami operacji "czystość" w obu partiach, naprawdę przez całkowity przypadek padli akurat ci politycy, którzy przez swych współtowarzyszy w obu partiach byli tak bardzo nielubiani. Taka zwykła myśl, nic więcej.