O naszej pożal się Boże prawicy (tyle ma wspólnego z prawicą realną co izba wytrzeźwień z Izbą Lordów), mówi się, że to zgraja kompletnych nieudaczników. To sąd niesprawiedliwy. Jest bowiem dziedzina, w której nasza tzw. prawica jest zdolna wyjątkowo. Tacy faszyści i komuniści rozliczali ludzi z pochodzenia i z przodków. Nasza prawica jest lepsza. Rozlicza ludzi z życiorysów, które sama im napisała.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Od wielu tygodni na prawicowych forach, ale nie tylko, czytam, że tak naprawdę pochodzę z rosyjskiej rodziny Lisienków, że cała moja rodzina to zgraja bezpieczniaków i UB-eków, która do Polski przyjechała z Białorusi. Towarzyszą temu "szczegóły" dotyczące moich przodków. Kolportowane jest to dzień w dzień gdzie się da. Sączone bez przerwy. Jest w tym oczywiście pewien komplement. Trzeba mi było skroić na nowo życiorys i przodków, bo prawdziwe nie uzasadniają niestety twierdzeń o niepolskim i niepatriotycznym pochodzeniu. Za komplement dziękuję.
W tym momencie wielu z Państwa zadaje sobie logiczne wydaje się pytanie. Po diabła ja to w ogóle piszę? Przecież to jakieś bzdury, internetowy szajs, wredne wypociny prawicowych padalców, którzy chcą opluć, spotwarzyć. Co do analizy - zgoda. Ja jednak reagować muszę. Nasza Internetowa Podłość Narodowa ma bowiem pewną specyfikę. Powtarzane kłamstwa przyklejają się do człowieka. Można z tym żyć, ale po co? Po to, żeby kiedyś czytały to dzieci, wnuki i prawnuki?
Ponieważ jestem opluwany od lat, przyzwyczaiłem się do tego. Przyjąłem do wiadomości, że na ziemskim padole są także stwory takie jak red. Kanialia, bliźnięta Karnowscy czy będący w pełni sił umysłowych Targalski. W porządku, trzeba z tym żyć, a nawet z istnienia takich postaci można czerpać, owszem, perwersyjną, ale jednak przyjemność. Pokazują one bowiem całe bogactwo natury, łącznie z wynaturzeniami.
Tak się jednak składa, że jak wszyscy, mam przodków. Prababcie, pradziadków, dziadków, babcie, ojca, matkę. Rodzice żyją i nie widzę powodu, by pozwolić na to, by jakieś mentalne menelstwo, tak, żule z prawicowego lumpeksu, wylewali na nich pomyje. Nie widzę też powodu, by obrażać moich przodków kreując ich życiorysy.
Czytając pierwszy raz życiorys niejakiego Lisienki zastanawiałem się przez moment czy to jakaś prawdziwa UB-ecka rodzina, której historię przypisano mojej rodzinie czy też jest to czysta kreacja. Uważna lektura potwierdziła przypuszczenie drugie. Wszystko w tym jest nie tylko nieprawdziwe, ale nędznie sfastrygowane, by dowieść, że moja rodzina to właśnie rodzina owego Lisienki, co to Polakiem został, bo sobie nazwisko na Lis zmienił.
I w całej tej historii tych niby Lisienków ubawiła mnie tylko jedna rzecz. Otóż, by wszystko to jakoś tam się kleiło do jakiejś kupy, prawicowe menele musiały odmłodzić mojego ojca o całe 11 lat. I im za to serdecznie dziękuję, bo ostatnio ojciec mówił mi, że chciałby być trochę, no o te 10 lat młodszy. Chciał to jest. I musi przyznać, że prezent przyszedł z nieoczekiwanej strony. Zresztą odmłodzenie ojca nie musi być dobre dla mojej mamy, bo wciąż powtarzała, że ponieważ starszy, to taki był zawsze dojrzały, a tu się okazuje, że równolatek.
Owszem, część mojej rodziny rzeczywiście przyjechała do Polski. Tyle że nie z Białorusi, ale z Litwy, nie byli to Rosjanie, ale Polacy, ta część to rodzina matki, a nie ojca. Mój pradziadek dziadek nie nazywał się Wasilij, mój dziadek nie nazywał się Eduard (zresztą ani jeden ani drugi dziadek), mój dziadek nie tylko nie był w UB, ale w 1946 roku został śmiertelnie ranny przez UB-eka. Ani mój dziadek, ani pradziadek, ani prapradziadek nie nazywał się Lisienko.
Rodzina ojca z kolei pochodzi nie ze wschodu, ale z Wielkopolski, od wieków Lis za Lisem, a potem znowu Lis i Lis. Dziadek nie był w UB, lecz zakładał w swoim zakładzie "Solidarność", ojciec nie był "specem od prowokacji i dywersji", ale inżynierem zootechnikiem, zawód wykonywał nie przez chwilę, ale przez całe życie, dyrektorem został nie w roku 89, ale w latach 70-tych, zresztą był nim do emerytury, na którą przeszedł już w tym tysiącleciu (pewnie układ mu na ten międzyustrojowy przeskok pozwolił).
Jest oczywiste, że historia Lisienki nie jest historią mojej rodziny. Gdyby była, to już by to Kania z Targalskim wyciągnęli. Ale ponieważ Kania z Targalskim nie znaleźli na mnie ani na moich przodków nic, to prawicowa żulia musi iść dalej. I idzie.
Zdaję sobie sprawę, że prawicowi czytelnicy prawicowych portali są albo za mało rozgarnięci by zrozumieć różnicę między prawdą a nieprawdą( w końcu uwierzyli w trotyl, hel i.t.p.) albo mają za bardzo złą wolę, by prawdę przyjąć do wiadomości. Od lat czytam przecież, że 4 czerwca 1992 krzyczałem do Lecha Wałęsy "panie prezydencie, niech pan nas ratuje", choć wystarczy zobaczyć film Jacka Kurskiego i Piotra Semki "Nocna zmiana", by zobaczyć, że nie do Wałęsy i nie krzyczałem, tylko żartowałem w rozmowie z Moniką Olejnik, że zaraz ktoś tak zrobi. Prawicowy umysł jednak wierzy w to co wierzy. Od lat czytam ile to ludziska płacą na mój program, bo do prawicowej głowy nie dociera, że nie płacą ani grosza, bo mój program nie jest po prostu finansowany z abonamentu, natomiast zarobił już dla telewizji dziesiątki milionów złotych.
Żeby te rzeczy zrozumieć wystarcza IQ około 80. No cóż, właśnie...........
Polemika z wirtualnym życiorysem wydaje się absurdem. Fakt. Bo przecież mojej rodzinie na przykład nikt nie dał willi na Żoliborzu, ani nikogo z moich przodków nie wysyłał na zagraniczne kontrakty, ani mi samemu (dzięki Bogu) nie oferował jako dziecku roli w filmie. Co kogoś innego czyni ojcem patriotów, a mnie dzieckiem resortowym. Z drugiej strony nienawistny virtual jest u nas jak najbardziej realem. Polemika z wirtualnym życiorysem absurdem?
Jasne. Ale też nie ja zdecydowałem o tym, że żyje w odrobinkę absurdalnym kraju, w którym prezydenta i premiera nazywa się zdrajcami, bo się ich nie lubi, a Polskę nazywa się kondominium, bo akurat się w niej nie rządzi.
Co robić z pijanym żulem, który zwymiotował nam na buty? Udawać, że tego nie zrobił? Polemizować z żulem? Niestety, buty tak czy owak trzeba wyczyścić. Więc czując absolutną absurdalność sytuacji stwierdzam absolutną absurdalność idiotycznej historii z Lisienkami. Czynię tak z dwóch względów. Po pierwsze, żeby mi nikt nie powiedział, że się nie odciąłem, bo pewnie historia jest prawdziwa. Po drugie po to, by ci, którzy
dalej będą kłamstwa kolportowali, wiedzieli, że tak jak za Goebbelsa wytoczyłem proces Karnowskim, tak i za Lisienków będę wytaczał procesy. Trudno, nie mam na to ochoty, ale nie mam wyjścia.
Chciałbym tego uniknąć, ale nie moja wina, że pradziadek Wasilij postanowił się osiedlić właśnie w tym kraju (do prawicowych czytelników - to ostatnie zdanie to był żart, tak na wypadek gdyby nie skumali).