Broni? Co on bredzi - powie czytając tytuł część czytelników. Otóż dokładnie - skoro premier Tusk nie chce powołania komisji śledczej w sprawie Antoniego Macierewicza, która
miałaby wyjaśnić jak likwidował on WSI, to w praktyce zapewnia mu immunitet, czyli go broni.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Niestety, stało się. Już tydzień temu powiedziałem w radiu Tok FM, że komisja nie powstanie, ponieważ powinna powstać. Ponieważ powinna powstać, to powstanie - tak byłoby w kraju, w którym polityka jest logiczna. W naszym jest nielogiczna, więc skoro powinna powstać, to nie powstanie.
Nasuwa mi się tu dość smutny wniosek. Donald Tusk uznał PiS i Jarosława Kaczyńskiego za fundament swej władzy. Wie, i ma rację, że duża część elektoratu przerażona perspektywą rządów populistów, radykałów, a może i szaleńców, będzie popierała Platformę niezależnie od tego, co Platforma zrobi albo czego nie zrobi.
Ale używając, pisowskiego i Kaczyńskiego straszaka Tusk tak naprawdę nigdy nie kiwnął palcem, by nadużycia pisowskiej władzy rozliczyć, by winnych ukarać, a przynajmniej, by winę winnych jasno określić.
Może wynika to z uzasadnionego skądinąd poczucia winy. PO była za likwidacją WSI. PO była za powołaniem CBA. PO była za lustracją, przez dłuższy czas nawet za lustracją w wersji ostrzejszej niż PiS. Odpowiednie projekty PO poparła, bez jej głosów nie stałyby się one prawem. Za ekscesy panów Macierewicza i Kamińskiego pośrednią, ale całkiem jasną odpowiedzialność ponosi więc też Platforma.
PO ma prawo, a nawet obowiązek mieć nieczyste sumienie. Dlatego dziś zamiast powołania komisji i wyjaśnienia wszystkich spraw i wyprania wszelkich brudów premier decyduje by tego nie robić, po co przypominać swe błędy sprzed lat. Nie w imię interesu państwa tak czyni, ale wyłącznie w interesie swoim i swojej partii. Smutne, ale prawdziwe.
Niestety, premier traktuje Polaków całkowicie niepoważnie, skoro oświadcza, że nie chce komisji, by na światło dzienne nie wyszły jakieś informacje dotyczące naszego wywiadu.
To wyjaśnienie jest intelektualnie bzdurne, a moralnie kompromitujące. Wszystkie tajemnice zostały już dawno, niestety, ujawnione. A wina nie nazwana przestaje być winą.
Ameryka też miała swoją aferę z ujawnieniem nazwiska agenta CIA. Podkreślić - agenta. Jednego agenta. Wysocy funkcjonariusze administracji Busha "spalili" agentkę CIA, Valerie Plame, by ukarać ją za jej męża, byłego ambasadora Josepha Wilsona, który ujawniał fikcyjność uzasadnienia dla uderzenia w 2003 roku na Irak.
W USA wybuchł wielki skandal. Jeden z wysokich urzędników administracji, Lewis Libby został skazany na 30 miesięcy więzienia. Bush go potem de facto ułaskawił i Libby do więzienia nie poszedł, ale wina została określona, winny napiętnowany. I szło o jednego, podkreślam, jednego agenta, a nie o ujawnienie całej masy naszych agentów, co w kategoriach interesów państwa jest po prostu zbrodnią.
Donald Tusk mówi, że Antoni Macierewicz jest szkodnikiem. Z całym szacunkiem, panie premierze, na takiej konstatacji, to może poprzestać publicysta, a nie premier. Od mówienia, że Macierewicz jest szkodnikiem, to jestem ja. Pan jest od tego, by stać na straży państwa prawa. W tym wypadku niestety pan tego nie zrobił. Uważam to za szkodnictwo.