Michał Figurski
Michał Figurski

Zdarza się w życiu moment, w którym wali się wszystko to, w co dotąd wierzyliśmy. To co braliśmy za rzeczywistość, okazuje się fasadą. To co braliśmy za zdrowy wolny rynek, okazuje się szarą siecią spisków i powiązań. Znajomi okazują się zdrajcami, szefowie świniami, białe jest czarne, a czarne białe. Zdarzyło się to właśnie Michałowi Figurskiemu. Zjadł czerwoną tabletkę i obudził się w nowym, jak obecnie uważa, prawdziwym świecie.

REKLAMA
Jest w nim dokładnie tak, jak mówił Jarosław Kaczyński. Twarz lidera PiS zastąpiła w tym filmie Laurence'a Fishburne'a z Matrixa. Figurski obudził się i odkrył, że mógł żartować z Jezusa, Rydzyka i Kaczyńskiego, a nie mógł z Euro i Ukrainek. Odkrył, że świat jest fałszywy. Zobaczył, że jego stacja Eska Rock chce zarabiać, a nie walczyć o wolność słowa. Zobaczył, że liczy się kasa, a nie wartości. Zobaczył, że jest rozliczany z kasy i wyników słuchalności, a nie niczego innego. Odkrył, że Zbigniew Benbenek nie otworzył stacji, by "promować satyrę", ale by rosły wyniki firmy. Figurski odkrył szarą sieć spisków i układów, zobaczył fałszywy ryj medialnego mainstreamu. I zawył.
Udzielił więc wywiadu do Gazety Wyborczej. O granicach satyry mówi w nim:

Dopóki ironizowaliśmy na temat PiS-u, Jarosława Kaczyńskiego, gejów, ojca Rydzyka, Baracka Obamy czy nawet Jezusa, to nic się nie stało, ale temat Euro i ukraińskich kobiet już nie podlega sarkastycznym uwagom.


O Esce Rock:

Ich lojalność skończyła się wtedy, gdy pojawiła się groźba strat finansowych. Z punktu widzenia przedsiębiorstwa, które zarabia pieniądze, to zrozumiała decyzja, ale też odsłania, jak niewiarygodny jest wizerunek stacji niezależnej, lansującej niekonwencjonalną satyrę i promującej wolność słowa.


Poświęcił też akapit Monice Olejnik:

Pani Monika coraz częściej zajmuje stanowisko wobec różnych osób i zjawisk za dnia prezentując postawę niezależnej dziennikarki, a nocą zamieniając się w tabloidową komentatorkę. Współczuję rozdwojenia jaźni. CZYTAJ WIĘCEJ


Monikę Olejnik lubię i szanuję, więc ograniczę się do zdziwienia, że Michał Figurski nie powiedział o niej więcej. Mógł przecież ujawnić więcej. Jest teraz po stronie prawdy, a po stronie prawdy w przyjętym zwyczaju jest publiczna lustracja.
Jeśli chodzi o te fragmenty wywiadu, które są poświęcone mediom, to Michał Figurski najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że nie jest w radiu Eska Rock walczącym o prawdę publicystą, nie jest dziennikarzem śledczym, w obronie którego wystąpi środowisko, gdy władza będzie chciała go zakneblować. Jest wynajętym fircykiem, człowiekiem który ma sprawnie poprowadzić program rozrywkowy. Taki człowiek jest rozliczany z wyników słuchalności i jest rozliczany z pieniędzy z reklamy.
Michał Figurski z pewnością prowadził w życiu jakieś imprezy dla firm, rozumie więc za co idą pieniądze. Ludzie się mają dobrze bawić, a interes ma się kręcić. Akceptował, rozumiał i dobrze żył z tego mechanizmu przez lata. Teraz nagle doznał olśnienia w czym występuje. Myślałem że jest dużym facetem.
Figurski żali się, że radio Eska Rock chce zarabiać kasę a nie promować "niekonwencjonalną satyrę i wolność słowa". Jest to zmartwienie grajka, który obraził się, że musi grać "Jesteś szalona", a nie coś, co sam by wolał. Jest to zmartwienie człowieka prowadzącego imprezę dla prezesów, który dowiedział się, że nie może żartować z gwałcenia żon prezesów. I to ograniczenie nazywa brakiem wolności słowa. Stuknij się Pan w głowę.
Byłbym zmartwiony o stan wolności słowa, gdyby Figurski nie mógł wypisywać głupot w internecie, albo wygadywać ich na rogu ulicy. To że nie może tego robić w jednej z rozgłośni radiowych niespecjalnie mnie niepokoi.
Figurski nazywa "brakiem lojalności" fakt, że Radio Eska go nie broni. Tu ma trochę racji, ale nie gdy chodzi o samo radio. Za wypowiadane na antenie głupoty nie powinno grozić odebranie koncesji (tak jak za flagę wkładaną w g. nie powinna grozić pół milionowa kara). To wina Krajowej Rady i posłów, a nie radia.
Figurski przedstawia się jako bojownik walki o "niepoprawność polityczną". Szczerze, to po jego wyliczance nie mam pojęcia co jest poprawne, a co niepoprawne politycznie. Zacytujmy jego listę: "Dopóki ironizowaliśmy na temat PiS-u, Jarosława Kaczyńskiego, gejów, ojca Rydzyka, Baracka Obamy czy nawet Jezusa, to nic się nie stało".
Panie Figurski. To są zupełnie wykluczające się żarty. Gdyby powiedział Pan: Było OK, dopóki atakowaliśmy Jezusa i Kaczora, ale jak zaatakowaliśmy gejów, to nas wywalili - to bym zrozumiał.
Ale jeżeli do jednego worka wrzucasz Pan Kaczyńskiego, Rydzyka, gejów, Obamę i Jezusa, to zupełnie nie wiadomo o co chodzi. Jakby to powiedzieć - Rydzyk i gejowie, to są dwie zupełnie różne strony politycznej poprawności. Jeżeli możesz jednocześnie wyśmiewać Rydzyka i gejów, Obamę i Kaczyńskiego, to znaczy, że masz wolność słowa. Jeśli możesz wyśmiewać tylko gejów i Obamę, to pracujesz w TV Trwam, jeśli tylko Kaczyńskiego i Rydzyka, to wiedz, że też nie jest dobrze. Mam problem ze zrozumieniem, jakiego lobby padłeś ofiarą. Przecież nie lobby homoseksualnego, jak to się czasem na prawicy myśli i mówi. Lobby przeciwników żartowania z gwałcenia Ukrainek? Owszem, jest takie lobby. Nazywa się Polacy.
Po swoim anty - establishmentowym coming out-cie Michał Figurski bardzo dobrze pasuje do PiS. Absolutnie nie mam na myśli tego, że PiS popiera żarty z Ukrainek. Oczywiście nie popiera. Mam na myśli, to nagłe odkrycie Figurskiego, że mediami rządzi układ i szara sieć, że wolność słowa jest dławiona przez kasę wielkiego biznesu. Byłyby te twierdzenia bardziej wiarygodne, gdyby Michał Figurski wygłaszał je nie wtedy, gdy stracił pracę w dużej firmy w stu procentach z własnej winy. Byłyby bardziej wiarygodne, gdyby potrafił się lepiej bronić i gdyby jego żona nie żartowała, że ją "także czasem gwałci".
Ale i tak Figurski może być kolejnym Macierewiczem, który ukaże nam prawdziwy świat. Po wywiadzie w Wyborczej jest dziś bohaterem prawicowych portali. To bardzo dobry początek politycznej kariery.