Mój tekst to suchar. Przed jego napisaniem nie wyszedłem na podwórko. Nie poprosiłem śródmiejskich żulików o podrzucenie kilku słów. Nie żeby nie byli chętni. Nie żeby odpowiednich słów nie znali. Z pewnością nie są gorsi od Marty Karaś i Ilony Witkowskiej, autorek bardzo klikanego tekstu w Przekroju. Świat nie jest sprawiedliwy. Mimo że panie i panowie z naszego podwórka znają wszystkie niezbędne słowa, by publikować w Przekroju, redaktor Kurkiewicz do nich nie zadzwonił.
środa. dzień obrastania kurzem i tłuszczem. na chodniku żuczek zapładnia martwego żuczka. powietrze pachnie wunderbaumem i jest jak w kreskówce; ludzie o oczach niebieskich mają oczy bardzo, bardzo niebieskie. pies śni sen o wielkości. w śnie tym jest koniem.
Karaś i Witkowska prowadzą wspólnie bloga na Tumblr pod hasłem: "Stare i brzydkie, jak to feministki".
Przypomnę, że autorki uznały, że Kasia Tusk zatruwa polskie umysły uzależnieniem od zakupów i dobrego wyglądu, a nadmierne czytanie bloga prowadzi, ich zdaniem, polskie dziewczyny do prostytucji:
Pytanie, ile dziewczyn, poddanych dyktatowi tworów typu Makelifeeasier, posuwa się do kredytowania ich swoim ciałem i zrezygnowania z godności dla kolejnej pary jeansów czy kremu z Sephory?
Marta Karaś - z wykształcenia politolożka - stwierdziła też, że Makelifeeasier to element strategii PR Donalda Tuska, co jest tak samo mądre jak ogłoszenie, że każdy blog o dobrym jedzeniu i ładnych ciuchach jest promocją Platformy, bo Platforma odwołuje się do Polski, której się udało. Wniosek jest prosty: piszesz o dobrym stylu życia, znaczy popierasz PO. A contrario piszesz o brzydkich swetrach i tanich butach, znaczy że sympatyzujesz z PiS albo lewicą.
Prasa, a zwłaszcza tygodniki opinii, powinny ostrożnie sięgać po wulgaryzmy. Niestety, przestają je nawet wykropkowywać. Cała ta sprawa pokazuje, jak słaba jest nasza publicystyka
Paweł Lisicki dodał:
Wulgaryzacja słowa drukowanego jest groźniejsza dla kultury niż podobnego typu agresja w Internecie, gdzie wypowiedzi bywają anonimowe i można je szybko usunąć
Dziwi mnie to przekonanie o dwóch oddzielnych światach - świecie prasy papierowej i świecie internetu. Ze słów Pawła Lisickiego przebija przekonanie, że jest elegancki świat prasy papierowej oraz brudny, wulgarny świat sieci. Internet tymczasem każdego dnia zmienia nasz język. W wypowiedziach dla Press brzmi ton wyższości ludzi starych mediów wobec internetu. Lisicki mówi, że w necie łatwo słowo skasować więc nie ma ono znaczenia. Parafrazując - drodzy dziennikarze "Uważam Rze", możecie pisać w necie co chcecie, bo nie ma to znaczenia według waszego naczelnego (choć akurat wy mam wrażenie, że i w papierze piszecie nieco dziwnie). Uważam, że techniczny sposób przekazywania słowa nie może wpływać na wiarygodność tego słowa. Czy jest to eter, czy papier, czy internet.
