Mój tekst to suchar. Przed jego napisaniem nie wyszedłem na podwórko. Nie poprosiłem śródmiejskich żulików o podrzucenie kilku słów. Nie żeby nie byli chętni. Nie żeby odpowiednich słów nie znali. Z pewnością nie są gorsi od Marty Karaś i Ilony Witkowskiej, autorek bardzo klikanego tekstu w Przekroju. Świat nie jest sprawiedliwy. Mimo że panie i panowie z naszego podwórka znają wszystkie niezbędne słowa, by publikować w Przekroju, redaktor Kurkiewicz do nich nie zadzwonił.

REKLAMA
Redaktor Kurkiewicz kolejny raz zamówił natomiast tekst u Marty Karaś i Ilony Witkowskiej. Niewiele wiemy o autorkach. Marta Karaś, jako Tuśka Karaś udostępnia na Facebooku cztery zdjęcia i żadnych informacji o sobie. Ilona Witkowska udostępnia więcej, dzięki czemu dowiadujemy się, że 24 letnia autorka Przekroju skończyła dziennikarstwo na Uniwersytecie Wrocławskim, studiuje kulturoznawstwo. Pisze poezje, obraca się w środowisku literackim, wydała lub zaraz wyda własną książke (pt. splendida realta). Jeden z wierszy:
ty nie dostaniesz obróżki, jesteś tylko kobietą

środa. dzień obrastania kurzem i tłuszczem. na chodniku żuczek zapładnia martwego żuczka. powietrze pachnie wunderbaumem i jest jak w kreskówce; ludzie o oczach niebieskich mają oczy bardzo, bardzo niebieskie. pies śni sen o wielkości. w śnie tym jest koniem.


Karaś i Witkowska prowadzą wspólnie bloga na Tumblr pod hasłem: "Stare i brzydkie, jak to feministki".
Obie autorki nie są szczególnie dziennikarsko płodne, mają za to dar wzbudzania swoimi tekstami naprawdę szerokich dyskusji. Co z punktu widzenia redakcji cenne, używają do tego najprostszych środków, więc koszty produkcji treści nie są wielkie. Tekst o Kubie Wojewódzkim i Michale Figurskim jest drugim tak głośnym. Wcześniej był ten o Kasi Tusk.
Przypomnę, że autorki uznały, że Kasia Tusk zatruwa polskie umysły uzależnieniem od zakupów i dobrego wyglądu, a nadmierne czytanie bloga prowadzi, ich zdaniem, polskie dziewczyny do prostytucji:

Pytanie, ile dziewczyn, poddanych dyktatowi tworów typu Makelifeeasier, posuwa się do kredytowania ich swoim ciałem i zrezygnowania z godności dla kolejnej pary jeansów czy kremu z Sephory?


Marta Karaś - z wykształcenia politolożka - stwierdziła też, że Makelifeeasier to element strategii PR Donalda Tuska, co jest tak samo mądre jak ogłoszenie, że każdy blog o dobrym jedzeniu i ładnych ciuchach jest promocją Platformy, bo Platforma odwołuje się do Polski, której się udało. Wniosek jest prosty: piszesz o dobrym stylu życia, znaczy popierasz PO. A contrario piszesz o brzydkich swetrach i tanich butach, znaczy że sympatyzujesz z PiS albo lewicą.
Miesięcznik Press opublikował dziś na swojej stronie tekst z analizą artykułu Karaś i Witkowskiej w "Przekroju". Nic z tej analizy nie wynika poza informacją, że Paweł Lisicki nie wydrukowałby w "Uważam Rze" ich tekstu. Naprawdę? W "Uważam Rze" nie ukazałby się tekst autorek ze skrajnie lewicowego środowiska? To zaskakujące.
Szczerze mówiąc, to nie wiem, czy tekst w "Przekroju" zasługuje na tak wielką dyskusję, jaką rozpoczął. Mam podejrzenie, że gdyby nie chodziło o Kubę Wojewódzkiego, ten tekst nie zostałby zauważony. Czy dowiedzieliśmy się z niego czegoś więcej niż tego, że we wrocławskim klubie Krytyki Politycznej są dwie, bardzo mocno ideologicznie zaangażowane autorki? Ostre, lewicowe, wściekłe, walące słowami w twarz w stylu Antify. Niekoniecznie buduje to intelektualną kompetencję środowiska Krytyki w opinii publicznej. Właściwie w ogóle nie buduje, bo tekst w "Przekroju" był słowną żulerką. Z drugiej strony jest to środowisko bardzo liczne. Sławomir Sierakowski powiedział mi, że autorek nie zna, choć są na stronie klubu krytyki we Wrocławiu.
Artykuł w "Przekroju" niewiele nowego mówi nam także o "Przekroju", bo przecież Romana Kurkiewicza znaliśmy wcześniej. A i sytuacja jego pisma nie jest nam obca. Dla tytułu im więcej się o nim mówi, tym lepiej. Karaś i Witkowska marudzą na Rów Mariański w mediach, ale pomagają go z Kurkiewiczem pogłębiać.
Jedna ciekawa rzecz, jaką w sprawie widzę, to zdziwienie elit, że język internetu przebija się do prasy drukowanej. Profesor Jerzy Hartman powiedział Pressowi:

Prasa, a zwłaszcza tygodniki opinii, powinny ostrożnie sięgać po wulgaryzmy. Niestety, przestają je nawet wykropkowywać. Cała ta sprawa pokazuje, jak słaba jest nasza publicystyka


Paweł Lisicki dodał:

Wulgaryzacja słowa drukowanego jest groźniejsza dla kultury niż podobnego typu agresja w Internecie, gdzie wypowiedzi bywają anonimowe i można je szybko usunąć


Dziwi mnie to przekonanie o dwóch oddzielnych światach - świecie prasy papierowej i świecie internetu. Ze słów Pawła Lisickiego przebija przekonanie, że jest elegancki świat prasy papierowej oraz brudny, wulgarny świat sieci. Internet tymczasem każdego dnia zmienia nasz język. W wypowiedziach dla Press brzmi ton wyższości ludzi starych mediów wobec internetu. Lisicki mówi, że w necie łatwo słowo skasować więc nie ma ono znaczenia. Parafrazując - drodzy dziennikarze "Uważam Rze", możecie pisać w necie co chcecie, bo nie ma to znaczenia według waszego naczelnego (choć akurat wy mam wrażenie, że i w papierze piszecie nieco dziwnie). Uważam, że techniczny sposób przekazywania słowa nie może wpływać na wiarygodność tego słowa. Czy jest to eter, czy papier, czy internet.
Nie da się wyciągnąć wniosku, że język, jakim został napisany tekst w "Przekroju", jest językiem charakterystycznym dla internetu. Nie jest. Jest językiem charakterystycznym dla podwórka, ale nie ma to nic wspólnego z mediami. Jest językiem niszowych fanzinów i takie właśnie są jego autorki. Nikomu nieznane partyzantki ideologii.
Są to jednocześnie partyzantki sprytne. Pogardzając mediami wiedzą, jak je wykorzystywać. Czy ich tekst byłby zauważony, gdyby nie 24, jak skrupulatnie policzono, wulgaryzmy? Nie sądzę. Przepadł by w archiwum prawie już nieczytanego Przekroju. A tak zdobywa tysiące lajków i rozchodzi się po Facebooku. Partyzantka wie, jak prowadzić walkę.
Jej działania jednocześnie edukują innych partyzantów. Ci sprawdzą sobie ile ruchu dostał Przekrój. Będzie to zachętą dla kolejnych takich działań. Szeregi partyzantów będą rosły. To paniom Karaś i Witkowskiej udało się osiągnąć. Założyły w poniedziałek obóz szkoleniowy dla językowych terrorystów.