Co zrobić gdy jest się pomówionym? Po tym, co Sylwester Latkowski napisał wczoraj na Twitterze mogę machnąć ręką i dać spokój. Mogę pójść do sądu. Mogę wreszcie spróbować ustalić, jak było i jak nie było z tekstem o Jadwidze Kaczyńskiej we Wprost.

REKLAMA
Machnąć ręką nie bardzo mogę. Latkowski rzucił absurdalne, ale poważne oskarżenie. Zacytuję, co napisał o mnie do wszystkich:

Sylwester Latkowski na Twitterze

Niech Tomek z Tobą przyzna się, dlaczego odszedłem z "Wprost", bo chcieliście prześwietlać życiorys leżącej w szpitalu matki JK


Uznaję to oskarżenie za poważne, bo robi ze mnie dziennikarskiego lustratora ogarniętego manią prześwietlania życiorysu chorej osiemdziesięciolatki. Tymczasem nie zajmuję się i nie zajmowałem takimi tematami. Nigdy nie było we mnie pasji badania prywatnego życia mniej, lub bardziej publicznych osób. Mam szacunek dla starszych. Mam też szacunek do prywatnego życia znanych osób.
Oskarżenie Latkowskiego szkodzi mi u polityków i wyborców prawicy. Wystarczy poczytać komentarze na forum niezalezna.pl. Niektórymi z urzędu powinien się zająć prokurator. Moja reputacja jest dla mnie ważna nie tylko dlatego, że jestem dziennikarzem. Ale wyjątkowo dlatego, że nim jestem. Utrzymuję zawodowe relacje z politykami wszystkich partii. Muszę być dla nich wiarygodnym rozmówcą.
Drogi sądowej nie uznaję za właściwą. Po co mam sądzić się o słowo skoro mam bloga, Twittera, Facebooka i pewnie parę innych narzędzi medialnych. Osoby publiczne, a tym bardziej medialne nie powinny swoich sporów rozstrzygać w sądach, ale na łamach. W to wierzę. Nigdy nikogo nie pozywałem.
Zostaje więc trzeci sposób.
Jeszcze raz napiszę, że nigdy nie brałem we Wprost udziału w żadnej rozmowie z Tomaszem Lisem dotyczącej Jadwigi Kaczyńskiej. Nigdy nie zajmowałem się jej chorobą, leczeniem, ani życiorysem. Nigdy o tym nie pisałem, nigdy o tym nie rozmawiałem. Dla Wprost robiłem wywiady jako zewnętrzny autor. Nie uczestniczyłem nawet w kolegiach redakcyjnych. Nie wiem, jakie były plany redakcji, kto jakie teksty przynosił, które były wybierane, kto je realizował.
W związku ze sporem z Sylwestrem Latkowskim zadzwoniłem jednak do kilku osób, które w kolegiach uczestniczyły. I usłyszałem, że powody rozstania redaktora Latkowskiego z Wprost były zasadniczo inne niż dziś Latkowski twierdzi na Twitterze. Nie chodziło o tekst o Jadwidze Kaczyńskiej, który chciałem rzekomo ja, ale o tekst o Marcie Kaczyńskiej, który przyniósł Sylwester Latkowski. Temat dotyczył prywatnego życia córki Lecha Kaczyńskiego, Latkowski chciał koniecznie sprawę opisać, redaktor naczelny się nie zgodził. Co to był za temat nie ma teraz sensu pisać. Na wszystko są świadkowie.