Do Polski na kilka dni przyleciał Ben Scott - pełnomocnik Departamentu Stanu Stanów Zjednoczonych do spraw innowacji i cyfryzacji. Miałem kilka minut, by zapytać go o porozumienie ACTA. Napisane, jak zapewnia mój rozmówca, przez amerykański rząd, a nie amerykańskie koncerny.
REKLAMA
Co amerykański rząd chce osiągnąć forsując porozumienie ACTA w różnych krajach świata?
ACTA to jedna z wielu inicjatyw, które mają doprowadzić do przestrzegania priorytetów w internecie, czyli wolności wypowiedzi i jednocześnie chronić prawa autorskie i własność intelektualną. To trudny problem, widzimy jak wiele wywołuje kontrowersji. Ostatecznie chodzi jednak o to, aby jednocześnie osiągnąć dwie rzeczy.
Ludzie w Polsce obawiają się, że będą ścigani za ściągnięcie muzyki, czy filmu z internetu. Boją się, że władze zamkną YouTube.
Te obawy są prawdziwe. Ale to o czym Pan mówi praktycznie się nie zdarzy. Obawy są prawdziwe, ponieważ ludzie autentycznie przejmują się wolnością wypowiedzi w internecie. Nie wierzę, by amerykański rząd miał jakikolwiek interes w ograniczaniu tych wolności. Nie jest naszym zamiarem używać ACTA, albo popierać używanie ACTA w restrykcyjny sposób, taki który doprowadzi do zamknięcia ważnych miejsc wymiany opinii w internecie. Ale rozumiem, że społeczność sieciowa jest zaniepokojona i ten niepokój ma podstawy.
Ma podstawy, bo w ACTA są narzędzia, które mogą działać w sposób, jakiego obawiają się internauci?
Nie jestem ekspertem od prawa handlowego. Nie jestem więc w stanie dokładnie powiedzieć, jak ACTA będzie działać. Mogę jednak zapewnić, że amerykańska polityka przed ACTA i po ACTA pozostaje dokładnie taka sama: popieramy jednocześnie dwie idee: wolną wymianę myśli w internecie oraz przestrzeganie praw autorskich.
Kto stoi za akta? Rząd amerykański, czy jakieś firmy?
Tak jak w wielu sprawach: gdy rząd przygotowuje prawo, są zawsze firmy, których ono dotyczy. Nie przyjmuję spiskowej teorii, że to Hollywood napisało ACTA i potem doprowadziło do przyjęcia go na całym świecie. Dajcie spokój! Dajcie nam trochę zaufania. Amerykańscy urzędnicy naprawdę są rozsądni, samodzielni i potrafią ocenić, co jest interesem rządu, a co tylko biznesu. Braliśmy pod uwagę opinie obu stron tego sporu podczas pisania porozumienia ACTA.
Na ulicach Warszawy przeciwko ACTA protestowało wczoraj może kilkaset, może kilka tysięcy osób. Zwołali się przez Facebooka...
Takie ruchy to fenomen. Wcześniej ludzie nie mieli takiego codziennego wpływu na politykę. Teraz są w stanie skrzyknąć się, by protestować przeciwko jakiej sprawie. Doświadczenie uczy, że ruchy powstające z mediów społecznościowych są skuteczniejsze w opowiadaniu się przeciwko czemuś, niż za czymś. Jest bardzo inspirujące, jak ludzie potrafią się zebrać, jak potrafią wpływać na rząd. Nie zawsze zgadzam się z każdym ruchem, który powstaje w internecie. Ale w pełni popieram ich prawo do robienia tego i rozumiem wagę takich działań.
