Krzysztof Skowroński wprowadził do dyskusji o jakości dziennikarstwa ciekawy parametr - miejsce działania dziennikarz. Otóż jeśli dziennikarz na cudzym terenie prowadzi partyjną konferencję, wówczas robi świństwo, krypciochę, bezczel, głupotę i jak to ujął Michał Szułdrzyński z Rzeczpospolitej "jest TW Platformy". Natomiast jeśli dziennikarz robi coś takiego na swoim terenie, to wówczas prowadzi ważną publiczną debatę.

REKLAMA
Szef Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich powinien służyć środowisku wzorem i przykładem. Jest tymczasem nauczycielem przedmiotu "Hipokryzja".
Oto bowiem, gdy Tomasz Lis w telewizyjnym studiu - nie dość według Skowrońskiego ostro - przepytywał Donalda Tuska, Skowroński tak to ocenił w jednym z tabloidów:

Krzysztof Skowroński:

Miałem wrażenie, że Donald Tusk przyszedł jak do siebie. Nie był to dla niego wymagający program. Trudne pytania nie padły, pewne problematyczne dla rządu kwestie nie zostały podniesione. Premier nie miał się więc czym przejmować (źród. SE)


Jeśli natomiast Krzysztof Skowroński we własnym budynku nie dość, że w ogóle nie przepytuje kandydata PiS na premiera, tylko gra do kotleta Jarosławowi Kaczyńskiemu, to prowadzi debatę o najważniejszych polskich sprawach.

Krzysztof Skowroński:

Prowadzenie dzisiejszej konferencji prasowej nie jest aktem bezpośredniego zaangażowania w działalność polityczną i partyjną. Nie ma w tym konfliktu interesu. SDP ma być ważnym miejscem debaty publicznej.


Jak ja kocham hipokryzję.
Dużo jej się zresztą od redaktora Skowrońskiego można nauczyć. Szef SDP zabrał niedawno głos twierdząc, że "dziennikarze nie powinni swoich spraw załatwiać w sądach". Było to po informacji, że Cezary Łazarewicz z Newsweeka chce pozwać SDP za "hienę roku". Jakoś nie słyszałem podobnych oświadczeń Skowrońskiego, gdy Rafał Ziemkiewicz chciał pozywać mnie.
No, ale jedźmy dalej. 10 października 2011 roku Skowroński powiedział:

Krzysztof Skowroński:

Polityka to jest rzecz polityków, a dziennikarstwo jest rzeczą dziennikarzy. I chciałbym przywrócić, jeśli on jest przewrócony, a jest przewrócony, jakiś etos pracy dziennikarza.


Trudno mi uwierzyć, że Skowroński nie zauważył dziś, że te dwa porządki pomieszał.
Sięgnijmy jeszcze po bardzo grzeczny wywiad Skowrońskiego dla bloga SDP:
Mówiłeś na zjeździe SDP, że środowisko dziennikarskie jest podzielone i że Twoim celem będzie doprowadzenie do ponadpartyjnej zgody oraz do solidarności między dziennikarzami. Jak chcesz to osiągnąć?
Swoim przykładem. Stowarzyszenie ma się zająć sprawami dziennikarskimi i wtedy będziemy działać w duchu prawdy, i pokażemy, że dziennikarze to nie są funkcjonariusze partyjni.
Członkiem SDP nie jestem i na zjeździe nie byłem. Ale jeśli Krzysztof Skowroński naprawdę obiecał że chce doprowadzić do "ponadpartyjnej zgody i solidarności dziennikarzy", to Rada Nadzorcza SDP powinna czym prędzej go odwołać.
Skowroński coraz głębiej prowadzi SDP w stronę partyjnej niezgody. Co więcej jest nauczycielem niewłaściwego przedmiotu. Szef SDP nie powinien uczyć adeptów dziennikarstwa, jak robić czytelnikom wodę z mózgu. A dokładnie to Skowroński robi przekonując, że debata którą poprowadził była ważna i misyjna. Gdy tymczasem Kaczyńskiemu pasowało, żeby konferencję kandydata niepartyjnego poprowadził konferansjer formalnie niepolityczny. Nie ma w tym żadnego dziennikarstwa.
Na koniec dodam, że nie mam problemu z prowadzeniem przez Skowrońskiego debaty ekonomicznej PiS. Argument "rozmowy o ważnych sprawach" jest w przypadku tamtej jakoś uzasadniony.