Zima czy lato, drzwi do autobusu otwierają się, i znów oni.. Znów te same pokerowe twarze, każda z nich patrzy na Ciebie beznamiętnie, wchodzisz,. Czujesz się jak w domu Wielkiego Brata, zewsząd te beznamiętne spojrzenia...
Różne są opinie tak jak różni są ludzie. Opinie człowieka bez własnej partii, zespołu, platynowej płyty, medali olimpijskich ani nagród publicystycznych. Młodego człowieka, po prostu.
Też tak macie? Ilekroć wchodzę do autobusu, to czuję się jak na turnieju pokera, takich twarzy pokerowych nie mają najwięksi gracze na świecie. Z każdego zakątka autobusu, tramwaju czy innego środka transportu publicznego spoglądają na nas te same spojrzenia, nieobecne i całkowicie neutralne.
Czasem mam wrażenie, że te osoby są w trybie stand-by czekając na własny przystanek, kiedy uśmiechniesz się do kogokolwiek najpierw system zainicjuje włączenie, następnie włączy funkcje obronną i zidentyfikuje Cie jako potencjalnego morderce/gwałciciela/świadka Jechowy aby następnie znów wrócić do poprzedniego stanu komplementowania sensu instalowania właśnie takich śrubek właśnie w tym oparciu.
I nagle BUM! Przy autobusie zderzają się dwa samochody! I wszystkie głowy powoli odwracają się w stronę okna, i beznamiętnie analizują sytuację. Kurczę, te drzewo o które uderzył ten nowy mercedes jest jakieś nienaturalnie zielone, jak ono robi że jest takie zielone, a ciekawe co u naszych śrubek..
Może trochę przesadzam, ale wchodząc do autobusu boję się, że któryś z nich ma jakąś bombę, którą zaraz zaprezentuje całej zebranej braci klonów Mr.Smitha o tym samym wyrazie twarzy, a oni co najwyżej skwitują to leniwym spojrzeniem i po przemyśleniu konstrukcji śrubek zajmą się analizowaniem co tam takiego w tym kasowniku jest, że on tak kasuje i kasuje..
A wiecie, co jest najgorsze? Że gdy ja wchodzę to autobusu i nie mam z kim pogadać to sam przybieram pokerową twarz, do każdej nowej osoby wysyłam sygnały aby w żadnym wypadku nie próbowała wybudzić mnie z letargu, to jest silniejsze od człowieka, ileż można szczerzyć się do obcych ludzi i narażać się na wezwanie policji, straży miejskiej, lokalnego biskupa, papieża czy Kapitana Ameryki.
Szczerze mówiąc, trochę się ich boje, ludzi bez jakiejkolwiek reakcji, ludzi którzy nie wyrażają żadnych uczuć.