Tomasz Rudomino

REKLAMA
Lubię wina, prawie jak każdy. Lubię poznawać ich historię i anegdoty z nim związane. Lubię na przykład wiedzieć jakie wina pili wielcy ludzie. I co jedli?
Weźmy na przykład Napoleona. Nie był on zbyt wyrafinowanym smakoszem. Victor Hugo w „Nędznikach”, tak opisuje Cesarza Francuzów przy śniadaniu: "…rankiem, na zboczu, które tworzyło narożnik drogi z Plancenoit, Napoleon przeszedł po rozmiękłej od błota ziemi, bowiem przygotowano tam, przyniesione z farmy Rossomme, stół kuchenny i krzesło chłopskie, na którym usiadł mając wiązkę słomy za dywan (...) O ósmej podano śniadanie cesarza. Zaprosił na nie kilku generałów”. No cóż. W takich warunkach trudno o wielką kuchnię i smakowanie. Podobnie było na Korsyce czy później w szkole wojskowej w Brienne i w Valence. Zwykle musiał się zadowalać jednym posiłkiem dziennie, złożonym najczęściej z bułki, mleka i warzyw. Mięso na jego stole gościło niezwykle rzadko. W pałacu Tuileries mógł już sobie pozwolić na nieco wykwintniejsze dania. Na śniadanie jadał jajka: gotowane lub sadzone. W południe sałatkę na bazie soczewicy lub zielonego groszku, czasem sałaty włoskiej, do której dodawano jajka na twardo. Lubił też fasolkę szparagową, ale kucharz chcący zachować posadę, przed ugotowaniem musiał ją starannie pozbawić "ogonków", bo wywoływały u Napoleona napady niepohamowanej furii." Jadał zupy, przede wszystkim rosół, ale z powodu ciągłych kłopotów żołądkowych często zamawiał "zupę królowej", według przepisu swego lekarza Jean-Nicolasa Corvisarta, czyli mieszaninę cukru, żółtek z jaj kurzych i mleka. Posiłki pochłaniał w przeciągu niespełna 15 minut, jedząc najczęściej palcami, nie gryząc dokładnie nawet gorących kawałków mięsa.
A do posiłków pił zawsze to samo wino. Czerwonego burgunda z Chambertin. Znana była jego miłość do Gevrey-Chambertin. To było jego ulubione, nawet wino codzienne, towarzysz w każdej kampanii wojskowej i w samym środku najstraszniejszych bitew. To było wino cesarza. Podobno do Egiptu zabrał tyle butelek, że nie był w stanie wszystkich wypić. Po powrocie do Francji, wina wciąż okazały się przyjemne w smaku, co potwierdziło jego status jako doskonały trunek do starzenia się.
Podczas mroźnej, rosyjskiej kampanii 1812 roku, adiutant Napoleona trzymał Chambertina przy piersi tak, aby w każdej chwili, móc podać go w odpowiedniej temperaturze. Czy Napoleon był naprawdę niezrównanym degustatorem wina?
Otóż nie… bo wierny swym starym nawykom, nigdy nie zapominał dolać …wody do swojego wina. Biedny Bertin, ojciec apelacji Chambertin (dosłownie Champ-de-Bertin), musiał przewrócić się w grobie więcej niż raz.
We Francji powiada się, że wypicie kieliszka Chambertin w dniu bitwy pod Waterloo, jest po prostu nietaktem. Anglicy z Waterloo mają inną wersję tej anegdoty. Twierdzą oni, że Napoleon wypił go za dużo w noc przed bitwą i był tak pijany podczas walki, że spadł z konia. Czy to prawda? Wiadomo tylko, że Napoleon lubił popić z żołnierzami przed bitwą…
Oprócz Chambertin, Napoleon nie pogardzał kieliszkiem szampana, nigdy nie zapominając oczywiście rozcieńczyć go wodą: mawiał wtedy: "moja lemoniada".
Cesarz miał niezwykle praktyczną zasadę spożywania tego trunku: "jeśli wygrasz bitwę, pij szampana, jeśli przegrasz, tym bardziej." Jego sympatia do dobrego wina mogła być nawet przyczyną jego śmierci, kiedy po badaniu jego zwłok okazało się, że znajduje się w nich duża ilość arszeniku, którego używano do konserwacji beczek z winem dowożonych na Świętą Helenę.
Jeśli cesarz źle się obchodził ze swoim Chambertin, to jednocześnie przyczynił się do światowej renomy tego wyjątkowego wina. Mieszkańcy Burgundii zgodnie przyznają, że jest to wino cesarskie. To ludzie bardzo dumni ze swojego regionu i ze swoich win. Kiedy jednak ich zapytać o to, jakie jest najlepsze wino z Burgundii, powiedzą, że nie ma.
Bo tam każda winnica to imperium.