W czerwcową noc warszawska Praga rozbrzmiewała tą radosną pieśnią zwycięstwa. To nic, że to był remis. Dumny naród oznajmiał światu swą wyższość nad sąsiedzkim plemieniem. Zacząłem o tym pisać tekst, ale gdzieś mi ugrzązł. Żałuję. Przepraszam Cię Żmicer, przepraszam Ivan. Za to co Was dziś spotkało ze strony moich rodaków i za swoją bierność wtedy. Wtedy była „ruska”, dziś „białoruska”. Dla tych co bili*) – jeden czort.
Lubię ludzi. Lubię odkrywać naszą różnorodność. Szukać wartości na styku światów
Ruska kurwa aejaejao!
Być może wtedy mój głos byłby mało słyszalny, a być może przyczynił do dyskusji, którą wtedy powinniśmy podjąć. Na pewno bym jednak miał przekonanie, że zrobiłem cokolwiek. Być może udałoby się uniknąć tego co dziś stało się na Orliku na Pradze-Południe.
Gdzieś tam w cieniu swojego gabinetu Aleksander Łukaszenka szuka ostatnich bastionów poparcia w zachodnim świecie. Nie może liczyć już na żadnych poważnych polityków, ale dostaje niespodziewane poparcie od warszawskiej ulicy. Myśli sobie: „Myślałem, że nie mogę rozprawić się siłowo z opozycją demokratyczną poza granicami Białorusi, a tu proszę – miła niespodzianka. Chłopaki z Grochowa to zuchy! Zrobili to tak, jak sam chciałbym to zrobić gdybym mógł dopaść bliskich współpracowników Andrieja Sannikava.” Uśmiecha się pod wąsem…
Jest w nas jakiś kompleks, jakaś niezrozumiała buta, która pozwala nam stawiać się wyżej od innych. Lżyć. Jeśli nie piętnujemy takich zachowań, jeśli pozwalamy by w naszym otoczeniu haniebne zachowania stawały się powodem do dumy doprowadzamy do eskalacji, do poczucia bezkarności. Zaraz znajdzie się jakiś „mędrzec” przeformułuje całą sytuację tak, żeby nie nazwać tego co jest białe – białym**). Musimy znaleźć w sobie tę odwagę, żeby o rzeczach oczywistych mówić wprost.
To nie był incydent. To nie była sprzeczka. To był rozbój. Rozbój z podtekstem politycznym. Ksenofobicznym. Rzecz niedopuszczalna w kraju, który sam tyle lat walczył o niepodległość.
Dlatego Dima, Ivan i reszta – trzymajcie się. Polacy są z Wami!
*) Dziś około południa na warszawskim Orliku na Grochowie białoruscy opozycjoniści zostali pobici przez grupę agresywnych mężczyzn. 4 drużyny miały zarezerwowane boisko, aby rozegrać turniej o „Puchar Domu Białoruskiego”. Ivanowi oprócz ogólnych obrażeń skradziono drogi sprzęt fotograficzny. Żmicer ma otwarte złamanie nosa.
**) Linia obrony napastników będzie następująca: „Nieprawda – nas tam nie było”, „To Białorusini nas zaatakowali maczetami”, „Wyborcza kłamie”, „Te zdjęcia są wyrwane z kontekstu”, „ Białorusini pobili się sami”, „Należało im się”, „Cała ta sytuacja to prowokacja”.