Waszczykowski, Radziwiłł, Szyszko, Macierewicz i jeszcze Błaszczak – najwierniejsi z wiernych, ślepo posłuszni przez co wydawali się nieusuwalni. A jednak. Jednym pociągnięciem pióra Adrian vel Notariusz (powszechnie znany jako Prezydent RP) zakończył ich ministerialne kariery. A, przepraszam, nie wszystkie. Niejaki Błaszczak Mariusz ministrem pozostał – tyle, że teraz będzie od wojska, bo z policją jakoś mu nie po drodze było. A co te zmiany oznaczają?
Przekaz dnia z Nowogrodzkiej mówi o „autorskim rządzie premiera Morawieckiego” co należy rozumieć jako przyznanie się do winy, uderzenie w pierś, posypanie głowy popiołem i początek. Jeszcze lepszej zmiany. Inaczej mówiąc: czas błędów i wypaczeń mamy za sobą, jest nowe otwarcie, nowy premier, nowa Polska.
A o co chodzi tak naprawdę? O władzę. Dokładnie: nie o utrzymanie stanu posiadania a jego poszerzenie o samorządy, najchętniej te duże: Warszawa, Kraków, Gdańsk czy Łódź. Temu podporządkowany jest ten autorski rząd Jarosława Kaczyńskiego, który przestał upajać się sondażami i zaczął wyciągać wnioski. A te są brutalne: z panami Waszczykowskim, Macierewiczem, Szyszką czy Radziwiłłem dłużej się nie dało. Czego się tknęli – zepsuli. I nie potrafili naprawiać jak minister zdrowia dogadać się z rezydentami, a minister Waszczykowski z Brukselą. O ministrze Szyszce i „córce leśniczego” nie wspominam, podobnie jak o krówkach, Misiewiczu i obronie terytorialnej.
Jarosław Kaczyński chce wygrać jesienne wybory. Skoro poświęcił najwierniejszych z wiernych to znak, że cena nie gra roli, liczy się tylko sukces. Dlatego trzeba mieć się na baczności i pracować, by jesienią nie okazało się, że to Naczelnik Państwa i jego jeszcze lepsza zmiana mieli rację...