Potworny system odbiera dzieci kochającym rodzicom. Bezduszni sędziowie, niekompetentni kuratorzy, brutalna policja - nie dostrzegają prawdziwej miłości, która łączy troskliwych rodziców i ich potomstwo. Czasem tylko mamie czy tacie zdarzy się przyrżnąć swojej latorośli. Ale nie może to być dotkliwe, bo przecież w kamerach widać, że odbierane dzieci krzyczały, nie chciały być pozbawiane takiej opieki. Przecież, gdyby działa im się krzywda, to nie byłoby możliwe, że chciałyby zostać z rodzicami... Tyle, że jest to nie tylko możliwe, ale nawet bardzo prawdopodobne.

REKLAMA
Dzieci, do okresu adolescencji, potrzebują mieć opiekujących się nimi dorosłych, do których są przywiązane. Bardziej niż czegokolwiek innego. Dzięki takim postaciom - najczęściej są to rodzice, są w stanie rozwijać się, ich osoba nie ulega dezintegracji. Mogą być. Posiadanie opiekuńczych rodziców - na których można liczyć w razie zagrożenia jest dla dzieci ważniejsze, niż jakakolwiek inna potrzeba psychiczna. Wokół niej organizuje się cały świat dziecka. Widać to zwłaszcza po zachowaniach mniejszych dzieci, jak zagrożone chowają się u mamy w rękach. Jak gdy nabiją sobie guza - szukają pocieszenia w ramionach taty.
Problem rodzi się wtedy, gdy w rzeczywistości dzieci posiadają bijących ich rodziców, nie reagujących na potrzeby własnego potomstwa lub zwyczajnie je zaniedbujących. W takiej sytuacji dzieci muszą coś zrobić, by nie zwariować (w sensie dosłownym). No i robią to. Kombinują z własnym postrzeganiem rzeczywistości - a przede wszystkim - własnych rodziców.
Są to procesy dziejące się poza świadomością, są niejako "normalnym zachowaniem w nienormalnej sytuacji". Psychika dziecka uruchamia wówczas kilka mechanizmów obronnych - sposobów na zmienianie postrzegania rodziców i interakcji z nimi. Wszystko po to, by zachować nie mający nic wspólnego z rzeczywistością obraz "dobrych rodziców".
Pierwszy z mechanizmów - najczęstszy - to dysocjacja. Polega on na odcięciu się od przemocy na różne sposoby. Nie pamiętanie bolesnych doświadczeń, wchodzenie w trans na skutek wydzielania opiatów endogennych - narkotyków, które organizm uczy się sam wytwarzać, by dziecko mogło "odjechać" w czasie, gdy jest bite. Pamiętanie wydarzeń z jednoczesnym zamazaniem w pamięci ich sprawców. To tylko niektóre z nich.
Inny sposób to wyrobienie przez dziecko przekonania, że to ono samo jest złe. Tatuś czy mamusia robią słusznie, że je karzą, bo to ono źle zrobiło. To jednocześnie daje nadzieję - być może jak się zmienię, to tatuś przestanie mnie bić. W tym samym czasie - dzieci przeżywają ogromny gniew, co w ich przekonaniu potwierdza tezę, że są złe. Tym bardziej, że okazywanie złości w stosunku do rodzica wiążę się często z eskalacją przemocy z jego strony.
W czasie aktów przemocy dzieci usiłują być niewidzialne, zniknąć. Nie istnieć. Mają wówczas nadzieję, że ich domowy sprawca zostawi ich w spokoju. Wyrabiają w sobie przekonanie, że przemoc wobec nich wynika z faktu, że są. Żyją. Często rozwiązaniem - przerwaniem spirali agresji - wydaje się być wówczas jedynie samobójstwo. Wszystkie te mechanizmy mogą prowadzić do bardzo poważnych zaburzeń osobowości.
Rozszczepione postrzeganie rzeczywistości: dysocjacje w czasie aktów przemocy powodują często wytworzenie się osobowości wielokrotnej. W czasie, gdy ojciec bije to wówczas nie jestem "ja". Gdy nałoży się do tego odcięcie od własnej złości, którą dziecko wypiera, mamy gotowe co najmniej dwie różne postaci.
Dzieci, które staną się dorosłymi, a są ofiarami przemocy ze strony własnej rodziny mają olbrzymie trudności w zbudowaniu własnej. Bardzo często - zwłaszcza kobiety - mając sfrustrowaną potrzebę bezpieczeństwa - poszukują partnera, który dawałby im ochronę. Był silny. Przy jednoczesnym aktywnym mechanizmie dysocjacji - niezauważania, że ktoś im robi krzywdę - bardzo często pakują się w związki z agresywnymi partnerami.
A nawet jeśli trafią na nieagresywną "drugą połowę" podświadomie oczekują, że tylko ideał da im poczucie bezpieczeństwa. Reagują paniką na wszelkie sygnały, że ktoś tym ideałem nie jest - miał słaby dzień, coś mu nie wyszło, spóźnił się 5 minut. Awantury, które się wówczas pojawiają, są całkiem nieadekwatne do "przewinienia", za to bardzo pasujące do lęku ofiary przemocy. Zwykle partnerzy nie są w stanie znieść oczekiwań, które mają w stosunku do nich poszkodowani przez przemoc. Nikt nie jest w stanie.
Ofiary przemocy domowej mają bardzo niskie poczucie wartości, nie są w stanie dobrze się uczyć (w czasie, gdy są obiektem przemocy). Mają bardzo niskie kompetencje społeczne, nie potrafią zdać egzaminów, znaleźć pracy. Często nie potrafią wręcz dbać o potrzeby fizjologiczne. Mógłbym wymieniać potencjalne konsekwencje przemocy ze strony rodziców jeszcze długo. Dziecko będzie widziało swoich rodziców jako bezpiecznych niezależnie od tego, czy są nimi w rzeczywistości. Dlatego zawsze będą protestować, gdy będą odbierane swoim rodzicom.
Od wczoraj wzrasta fala oburzenia na decyzję sądu w sprawie Bajkowskich. Polecam Państwu powyższe uwagi, zanim zaczniecie wyrażać swoje wątpliwości.
Decyzje o odebraniu (w tym przypadku - ograniczeniu) praw rodzicielskich nigdy nie są łatwe do podjęcia. Zwłaszcza, gdy w przypadkach przemocy nie ma dowodów w postaci obdukcji. Zawsze istnieje ryzyko popełnienia błędu - zakwalifikowania rodziny jako przemocowej, gdy w rzeczywistości taką nie jest. Znacznie jednak częściej zdarza się sytuacja odwrotna. Dzieci nie są chronione, pomimo tego, że sygnały alarmowe są oczywiste. A to co opisałem, to tylko skromna część tego, co się z nimi dzieje, gdy biją je osoby, które powinny dawać bezpieczeństwo. To największa zdrada, jaka może spotkać człowieka.