Gratulacje dla kibiców, wielbicieli, miłośników Realu Madryt... Real rzadko wygrywał ostatnio w Barcelonie, zatem czapki z głów. Cieszcie się, bo w ostatnich latach nie było do tego podstaw. Chowaliście się, chodziliście chyłkiem pod tujami w parkach i ogrodach, teraz możecie paradować głównymi arteriami...
Komentator sportowy Programu Pierwszego Polskiego Radia, znany z żywiołowych relacji z zawodów
Smakujcie sukces, bo ostatnio męczyła was zgaga, piekło wszystko po klęskach z Barceloną. Bawcie się, bo zazdrościliście radości Barcelonie, która wam wybiła szaleństwa. Wypinajcie dumnie pierś, bo dotychczas przygniatał was garb porażek, nawet klęsk z Barcą. Kąpcie się w madryckich fontannach, ale pamiętajcie, że kibice Barcelony kąpali się ostatnio w szampanie. Doznawajcie rozkoszy, którą musieliście przez lata chować i to głęboko. Bijcie brawa, bo często nawet gwizdaliście na nieporadnych swoich ulubieńców. Gratuluję. I to bardzo szczerze, było mi was żal, że tak długo żal was zżerał. Przyjmijcie słowa uznania!
Te słowa napisałem kilkadziesiąt godzin po zwycięstwie Realu w ligowym meczu z Barceloną. Dzisiaj dopisuję kolejne słowa.
Kibice, wielbiciele, miłośnicy Realu Madryt... dzisiaj jesteście BARCELOŃCZYKAMI.
Dzisiaj kibicujecie Barcelonie w pojedynku z Chelsea, bo chcecie kolejnego meczu z Dumą Katalonii. Poczuliście smak zwycięstwa i chcecie Barcelonę upokorzyć kolejny raz. Można to zrobić szybko, nie czekać na kolejne ligowe Gran Derbi. Marzycie o meczu z Barceloną w maju w finale Ligi Mistrzów. Bo wierzycie, że od soboty to wam będzie pisana radość.
Zatem nie tyle "nie chcecie, ale musicie" tylko "chcecie i musicie" kibicować Barcelonie. Marzycie, by Puyol i jego koledzy odrobili wieczorem straty z pierwszego spotkania w Anglii. Jakie życie jest przewrotne - REAL kibicuje Barcelonie. Jakie to piękne!!! Godne naśladowania.
Zatem kibice, wielbiciele, miłośnicy Barcelony... przyjmijcie pomoc z Madrytu. Pomoc płynącą z serca, potrzeby kolejnej konfrontacji. Myśleliście, że będziecie już wiecznie wygrywać z Realem, a przecież to niemożliwe. Myśleliście, że wygrane z Madrytem są już wpisane w waszą klubową historię, ale piłka nożna to nie bajka. Rutyna was nieco zgubiła, zapomnieliście, że najważniejszy wasz rywal nie ustał w pogoni. W sporcie nie ma nic stałego. Stała jest w matematyce liczba Pi.
A wy już liczyliście na odrobienie strat do Realu, a tu Real powiększył przewagę. Utarto wam nosy i teraz wy schylacie głowy, bo garb żalu utrudnia pozycję pionową. Rywal chce was przygnieść jeszcze bardziej, bo porażka w finale Ligi Mistrzów, waży tyle co 10 ligowych przegranych z Realem.
Dlatego Real wam dzisiaj wieczorem kibicuje.
Jest tylko jedna różnica. Real będzie szczęśliwy, jak awans do finału wywalczy Barcelona. Ale jeśli tak się stanie, to wy jutro nie będziecie kibicować Realowi.
Bo wy chcecie poczekać na ligowe Gran Derbi. Wy w przypadku dzisiejszego awansu, jutro będziecie kibicować Bayernowi Monachium. Bo byście nie czuli w gardłach palącej sobotniej porażki. Jakie życie nie jest jednak przewrotne. Jest normalne, w którym życzenia niepowodzenia płyną często i to z serca.
Ale kibice, wielbiciele, miłośnicy Realu i Barcelony... obyście nie przeliczyli się.
Pamiętajcie, że sport szczególnie uczy pokory. I będzie wam łyso, jeśli w finale Ligi Mistrzów zagra Chelsea z Bayernem. Nie przeżyjecie tego, a przecież meczu o 3 miejsce nie rozgrywa się w LM. Nawet, jeśli to byłoby spotkanie Barcelona - Real, czy Real Barcelona.