W pochodzie z hasłem - Dość tego! Z postanowieniem. Mocnym postanowieniem. A pochód prowadzi Andy Murray. Szkocki tenisista często zachwyca na korcie. Ale często i szokuje. Nawet szewc mógłby pobierać nauki. W bluzgach, przekleństwach. Piłka tenisowa często nazywana była przez Szkota p...., sam nie oszczędzał i siebie.
BBC zgodnie z prawem obowiązującym w Wielkiej Brytanii musiała nawet przepraszać za słowne wybryki tenisisty. Ale Murray chce wreszcie powstrzymać swój zalew chamstwa i wulgarności. Stanął publicznie przy konfesjonale, wyraził skruchę, żal i postanowił poprawę. Na łamach brytyjskiej gazety oświadczył –„ Koniec z przeklinaniem. Od Australian Open będę trzymał język za zębami”. Za kilka tygodni w pierwszym w 2013 roku turnieju wielkoszlemowym wszyscy będą jeszcze uważniej przyglądać się Szkotowi. A właściwie przysłuchiwać. Czy Murray dotrzyma obietnicy?
Trudne przed nim zadanie. Bo na korcie bluźnią niemal wszyscy. Nie przesadzę, jak dodam, że nie tylko na korcie, ale na wszystkich sportowych arenach. Ale nie ma przesady i w określeniu, że bluzgi słychać wszędzie. W gabinetach polityków, w salonach, tramwajach, na ulicy, w redakcjach, teatrach… wszędzie wokół. Dlatego wielu mogłoby powiedzieć do Murraya – Andy, kurwa, co ty wiesz o przeklinaniu! Dlatego w marszu prowadzonym przez Szkota powinny iść miliony. Miliony wyspowiadanych i obiecujących poprawę. Miliony tych co chcą utrzymać język za zębami. Miliony krzyczących – dość tego! By język nasz był mniej wulgarny. By przecinkiem nie było słowo k… By bluzg nie zaśmiecał mowy. Nie wierzę, że uda się od razu. Murray jeśli nawet w myślach nie zabluzga, to może stracić coś z tenisowych umiejętności. Słusznie bowiem podkreśla Wojciech Fibak, że zły język napędzał tenisowych asów do lepszej gry. Zatem i Murray i my za nim do końca złego języka nie eliminujmy, bo jak mówi mój znajomy proboszcz „trzeba dać zjebkę parafianom”, a inny znajomy Rafał R. napisał w środę – „Wczoraj walczyłem o pług. Dziś przyjechały dwa. Przyjechały tylko dlatego, że rzuciłem "kurwą". Pisałem już kiedyś, że w ostatnim czasie wiele rzeczy załatwiłem tą "kurwą". To powoli staje się normą. Żyjemy w kraju, w którym petent może mieć co najwyżej nadzieję, że coś załatwi. Zwykła "kurwa" wszystko zmienia...”. Niektóre bluzgi mają swój koloryt. Ale w marszu – Dość tego! Pod przewodnictwem Murraya warto by było pójść.