Jestem Paryżaninem. Jestem Francuzem. Przynajmniej na tyle, na ile narodowość ofiar miała jakiekolwiek znaczenie dla ich oprawców. Ale nie miała. I nie ma. W ich oczach, my wszyscy korzystający z praw obywatelskich i żyjący w systemach, które istnieją dzięki naszemu przyzwoleniu i zgodzie, jesteśmy współwinni. Współwinni na równi z politykami Zachodu, których decyzje w odniesieniu do Bliskiego Wschodu, przynajmniej przez ostatnie trzy dekady, oscylowały między nieuzasadnioną euforią, wyrachowanym cynizmem i ostatecznie, przerażeniem.
Jesteśmy winni ponieważ korzystamy ze swoich praw obywatelskich. Ponieważ głosujemy. Ponieważ wybieramy swoich przywódców, co w chorej logice islamskiego fundamentalizmu, oznacza, iż jesteśmy bezpośrednio współwinni za wszystkie decyzje polityczne Zachodniego świata. Jego terror wymierzony jest dokładnie przeciw obywatelskiemu przyzwoleniu, który czyni nasze demokratyczne systemy tym czym są: instytucjami istniejącymi z naszej woli, za naszym przyzwoleniem i w ramach prerogatyw, które, jako obywatele, jesteśmy gotowi im udzielić.
Nie oszukujmy się, że chodzi tu jedynie o zderzenie cywilizacji, o konflikt kulturowy, czy religijny. Bełkotliwe manifesty i uzasadnienia sprawców nie powinny przesłaniać nam krwawej i okrutnej rzeczywistości. Obecna fala terroryzmu, nawet jeśli podżyrowana fundamentalną ideologią, nie jest żadną wojną religijną, ale terrorem wymierzonym w istotę systemu demokratycznego. Jest jego antytezą. Chce pozbawić nas prawa do decydowania o własnym losie, prawa do wyboru naszych przedstawicieli, prawa do gwarancji swobód obywatelskich. Przyzwolenie i zgodę chce zastąpić terrorem.
To nawet nie cień szariatu, ale jego chora, cyniczna deformacja. Ideologiczny nihilizm przebrany w imamskie szaty. Przy mordercach z ISIS, nawet Osama bin Laden jawi się jak zagubiony patrycjusz z kałasznikowem w jednej, a Koranem w drugiej ręce. Terroryści z ISIS nie czekają na pośmiertne nagrody. Gwałcą i mordują do woli obiecując swoim wyznawcom podobną bezkarność i zemstę na Zachodnim świecie, za jakiekolwiek urojony krzywdy, które im wyrządził. Obiecują im terror. Obiecują im chaos.
Dlatego przy całej tragedii, jaka dotknęła Paryż zeszłego piątku, pamiętajmy, czym była spowodowana. I w kogo i w co była wymierzona. Nie dajmy się ogłupić, co niektórym politykom, których histeryczne głosy mówią jednym tchem o uchodźcach, konflikcie religijnym, wojnie światów. To nie wojna, ale zmasowane akty terroru wymierzone przeciwko istocie demokracji; systemowi opartemu na naszej zgodzie i przyzwoleniu. Mam nadzieję, że świat Zachodu nauczył się czegoś ze swych ostatnich doświadczeń w tym względzie po wojnie w Iraku, po Guantanamo, po Klejkutach.
Terror zwycięży, jeżeli my, jako obywatele, zgodzimy się, w ramach źle pojętego poczucia bezpieczeństwa, zawiesić nasze prawa i zrezygnować z przyzwolenia wobec rządzących. Terror zwycięży, jeżeli upadnie Schengen, jeżeli kraj po kraju zacznie wprowadzać stan wyjątkowy, jeżeli nasze ulice zaludnią się uzbrojonymi żołnierzami. I na koniec, jeżeli system oparty na zgodzie, zamieni się w system policyjny. Nie będą temu winni uchodźcy, Koran, ani bezwzględni terroryści, których historia istnienia jest równie stara jak historia Zachodnich systemów państwowości. Będziemy temu winni my sami, zamieniając przyzwolenie i zgodę na tak zwane bezpieczeństwo.
Co w poniedziałek zrobią Paryżanie? Mam nadzieję, że złożą kwiaty w miejscach tragedii, a potem… ruszą ulicami swojego pięknego miasta, przyrzekając, że nigdy nikt im go nie odbierze. Je suis Parisien.