Czterdziestka – magiczna liczba. Dla większości z nas czterdzieste urodziny to przełom w życiu zabarwiony obawą, przygnębieniem, a nierzadko depresją. Pokutuje w nas przekonanie, że osiągnięcie czterdziestki oznacza, że żyjemy już z górki, że to co najlepsze za nami. Czy to prawda? Czy wszystko już stracone? Odcinamy już tylko kupony?

REKLAMA
Od 2011 roku byłem na tzw. sportowej emeryturze, a wiadomo że dla każdego sportowca jest to wielki szok, wielka zmiana w życiu. Wielu zaczyna wszystko praktycznie od zera. Nawet samego siebie poznajemy na nowo. Ktoś uprawia sport przez 20 lat. Musi być skoncentrowanym na treningach, ćwiczeniach, odpowiednim odżywianiu itd., a tu nagle wszystko się skończyło... to nie jest łatwe. Szukamy nowych wyzwań na nowych horyzontach.
logo
Ja miałem szczęście i niemal z automatu trafiłem do tzw. showbizu. Dostałem propozycję od TVN Turbo i wspólnie z Marcinem Urbasiem (także sportowiec na emeryturze) byłem prowadzącym program "Zakład? Zakład!". Poprzeczka wysoko postawiona, ale to to, czego my sportowcy pragniemy, ciągłego rozwoju i rywalizacji. Moja historia z mediami rozpoczęła się wcześniej od udziału w programie "Wipeout – Wymiatacze" i zawsze była związana ze sportem, jak np. "Celebrity Splash" w TV Polsat czy "Ugotowani Sport Star" TVN.
Nie w swojej dyscyplinie starałem się pokonywać nowe bariery np. skacząc do wody z 10 metrów. My sportowcy mamy ciągły głód doskonalenia się, ale jesteśmy także zobowiązani do tego, by być wzorem pomocnym innym. Dlatego stworzyłem Akcję "Mistrza nie zatrzymasz – Sportowcy Dzieciom" i nagrałem ze sportowcami teledysk promujący tę akcję. Myślę że pomoc jest naszym obowiązkiem, a nie modą, jak to teraz możemy zaobserwować.
logo
Projektami medialnymi i charytatywnymi próbowałem zastąpić sportową rywalizację. Czy mi się to udało? W pewnym sensie tak. Wtedy wydawały mi się następnym etapem w moim życiu. Ale już wiem, że nic nie zastąpi sportu. Po ośmiu latach przerwy pojechałem sekundować mojemu przyjacielowi, który walczył w USA na Mistrzostwach Ameryk, i serce znów zabiło szybciej. Dostałem propozycję walki o pas na Arnold Classic i nie muszę chyba tłumaczyć, że takich propozycji od federacji Arnolda Scharzeneggera się nie odmawia. Niestety starość nie radość, jak mawia klasyk. Zwłaszcza w sporcie wiek staje się problemem.
Człowiek musi zacząć się lepiej odżywiać, przykładać jeszcze większą wagę do treningów, a co najważniejsze odnaleźć w sobie motywację. Wydobyć z siebie coś wyjątkowego, coś, co pozwoli niekiedy oszukać swój organizm. Co sprawi, że mimo ułomności fizycznej spowoduje, że rywalizacja na najwyższym poziomie będzie możliwa.
Na szczęście przez te wszystkie lata nie miałem problemów z motywacją, zawsze była i jest ona bardzo mocna. Natomiast po ośmiu latach przerwy moje ciało zaczęło buntować się na tak mocny trening i odnawiały się coraz to nowe-stare kontuzje. Można powiedzieć, że wszystkie urazy musiałem przejść raz jeszcze. To bardzo ciężkie w powrotach. Serce i rozum by chciały wiele, ale ciało mówi: hola hola kolego!
Najważniejszą zasadą treningu w starszym wieku jest to, że dopuszczalny limit błędów, jakie można popełnić, jest znacznie mniejszy w porównaniu do młodszych osób. Niewłaściwy schemat treningowy, złe nawyki żywieniowe, podejmowanie wysiłku ponad nasze możliwości są zgubą. No i dodatkowo siada wtedy motywacja. Ja przyznam się, że także miałem takie chwile, że obawiałem się, czy to jest jeszcze możliwe na wysokich obrotach.
logo
Miałem to szczęście kiedyś spotkać George'a Foremana i poznać wspaniałość późnej kariery tego wielkiego mistrza: w 1994 roku, w wieku 45 lat, Foreman został najstarszym bokserem, który zdobył tytuł mistrza świata w wadze ciężkiej, kiedy znokautował 27-letniego Michaela Moorera. Jego przykład nadal służy mi jako cel i pokazuje, że można wszystko, jeśli się bardzo chce i ciężko pracuje. Wpatrzony jestem także w Roberta Kubicę, który z sytuacji, gdzie ratowano mu życie i pomimo ogromnej ułomności fizycznej wrócił do Formuły 1! Gdy mam ciężkie dni, to powtarzam sobie: masz dwie ręce i nogi, jedyne ograniczenie jest w twojej głowie Jamaki! I wtedy pakuje karategę i jadę na trening.
Rywalizacja napędza mnie do cięższej pracy i cele bardziej motywują mnie do treningu. Tym bardziej się cieszę, że Karate daje mi coraz to nowe wyzwania i nawet w moim wieku można rywalizować na poziomie Mistrzostw Świata. Kyokushin to przede wszystkim sztuka walki i także mój powrót do sportu zmobilizował mnie do podwyższania swoich stopni wtajemniczenia i zdałem egzamin na stopień 3 Dan po bardzo trudnym egzaminie przed Prezydentem Światowej Organizacji Karate Masanagą Nakamurą 8 Dan, podczas którego stoczyłem 30 walk. Stary człowiek i może!
logo
Jestem sportowym romantykiem i nigdy nie przestaję marzyć. Ale nie jedynym – są przecież Francesco Totti czy Noriaki Kasai grubo po 40-stce. Wychowałem się na filmach z Brucem Lee czy Jean Claude Van Dammem. Pamiętam, jak będąc młodym chłopcem, oglądałem film "Best of the Best" z Erikiem Robertsem o tym, jak reprezentacja USA walczy w Korei na turnieju Taekwondo i marzyłem, by kiedyś wygrać turniej Karate w USA. Siedziałem wtedy w Dębicy w małym miasteczku na południu Polski i chyba nikt nie wierzył w to, że to się spełni – oprócz mnie. Był rok 1989 i dokładnie 20 lat później w 2009 zdobyłem swój pierwszy tytuł Mistrza Ameryk Karate Kyokushin w Rochester w stanie Nowy Jork. A 30 lat później w 2019 otrzymałem za całokształt statuetkę "Arnold Battle of Columbus Bruce Lee and Legends of Martial Arts Hall of Honor", którą to zgodnie ze zwyczajem wręczył na specjalnie wydanym bankiecie sam Joon P. Choi 10 Dan, legenda Koreańskiego Taekwondo, który pokazał mi największą kolekcje na świecie pamiątek po Bruce Lee, a następnego dnia, w wieku 43 lat, wygrałem pas na Arnold Classic w Columbus Ohio w USA. Pamietam, że były to urodziny mojej żony Kasi, której zadedykowałem ten tytuł. Czyż to nie jest romantyczne? :)
logo
Rok 2019 był dla mnie równie hojny jak i surowy. Wygrałem Puchar Ameryki i Mistrzostwo Ameryki, ale podczas Mistrzostw Europy we Wrocławiu w maju podczas walki zerwałem mięsień nadgrzebieniowy i ta kontuzja wykluczyła mnie z turnieju oraz na parę miesięcy z rywalizacji.
To są właśnie te trudne chwile, w których musisz przewartościować, co dla ciebie jest najważniejsze. Na szczęście trafiłem na fantastycznego fizjoterapeutę i po ciężkiej pracy wróciłem na matę na Mistrzostwach Ameryk w październiku wygrywając w Rochester NY. To była ostatnia próba przed najważniejszym międzynarodowym turnieju Karate Kyokushin w Japonii w Osace w grudniu 2019. Byłem w wyśmienitej formie i w walce o wejście do finału spotkałem się z reprezentantem Japonii, nad którym od samego początku miałem dość znaczną przewagę, niestety sędziowie uznali walkę za remisową, a o werdykcie zadecydowała waga na korzyść gospodarzy. Niestety nie zawsze wszystko idzie jak sobie zaplanujemy. Taki jest sport i musimy czasem przełykać gorycz porażki. Ale to nas wzmacnia i napędza do jeszcze mocniejszej pracy. Bardzo chcę jeszcze wrócić do Osaki na Mistrzostwa Świata i pokazać, że potrafię wygrywać i w kolebce Karate w Japonii.
logo
Obecnie wróciłem z USA gdzie 25 stycznia odbyła się prestiżowa gala "Battle on the Boardwalk II " w Tropicana Hotel Atlantic City. Cała impreza była prawdziwym świętem fanatyków sztuk i sportów walki. W swojej kategorii wywalczyłem ostatecznie znakomite II miejsce, w finale ulegając niejednogłośnie 14 lat młodszemu zawodnikowi z Kanady – aktualnemu mistrzowi Ameryki. Walka o puchar była bardzo zacięta i wyrównana. W regulaminowym czasie sędziowie nie byli w stanie wskazać zwycięzcy i aż dwukrotnie decydowali o dogrywce. Emocje sięgały zenitu.
Po drugiej dogrywce sędziowie znów orzekli remis. O zwycięstwie Kanadyjczyka zdecydował sędzia maty.To niesamowite że moja walka znalazła uznanie w oczach licznie przybyłych na zawody miłośników sztuk walki, sędziów, ekspertów karate oraz zaproszonych gości specjalnych, którzy przeprowadzili na tej imprezie liczne seminaria szkoleniowe z zakresu sztuk walki. Spośród nich warto wymienić przede wszystkim gwiazdy sportu i kina oraz legendy znane wszystkim pasjonatom sportów walki: Bill Wallace, Don „The Dragon” Wilson, Joe Lewis, Michael Jai White, Beny „The Jet” Urquidez, Cynthia Rothrock, Nadia „The Lion” Meknouzi, Ray Mercer, Tim Whiterspoon, Katy Long, Ken Mackenzie, Floyd Mayweather Senior.
logo
Z Michaelem Jai White
Przyznam się, że kolejne marzenia stały się faktem. Zaraz przez galą długo rozmawiałem z Donem The Dragon Wilsonem, który opowiadał mi o motywacji przed walką z Markiem Piotrowskim o MŚ w Kick Boxingu. To niesamowite, że ludzie których kiedyś za dzieciaka oglądałem w filmach karate zwierzają mi się i motywują do walki.
logo
Z Cynthia Rothrock
Najbardziej zaskoczyła mnie Cynthia Rothrock, która stwierdziła że płynie w niej Polska krew! Okazuje się, że babcia sławnej Lady Dragon była Polką. Na koniec mój idol Beny "The Jet" Urquidez utwierdził mnie w tym, że wiek to tylko cyfra i opowiadał mi, że swoją ostatnią walkę stoczył w wieku 43 lat, a obecnie mając 68 lat przebiega codziennie 6 mil. Nie mam innego wyjścia jak tylko stać się ambasadorem sportu po 40stce :) Dlatego namawiam wszystkich, którzy lubią marzyć by ruszyli swoje tyłki sprzed telewizorów i zaczęli żyć tym co ich cieszy. Nigdy nie jest za późno na realizowanie swoich marzeń. Potwierdzam ! Życie zaczyna się po czterdziestce. Tym bardziej sportowca !!
logo