Reklama.
ZUS staje się niewypłacalny, emerytury kosztują miliardy, przybywa beneficjentów programu 500 + , PiS obniża wiek emerytalny. Gospodarka hamuje, spadają zyski z podatków, nie pomaga zaklinanie rzeczywistości przez wicepremiera Morawieckiego. Skąd więc rząd ma wziąć przynajmniej część pieniędzy, żeby zaciągać choć trochę niższe kredyty? PiS ma plan: od... emerytów.
Operację rozpoczął sprytny zabieg PR firmowany słowem "dezubekizacja". Wyższe emerytury mieli stracić wyłącznie byli funkcjonariusze służb PRL. Mimo że już dawno stracili, bo poprzedni rząd w 2009 roku uchwalił tzw. "ustawę dezubekizacyjną", obniżając emerytury ok. 25 tys. osobom z cywilnych służb PRL. Od czterech lat byli oficerowie dostają niższe świadczenia, obliczane według wskaźnika w wysokości 0,7 proc. za rok służby, kiedy przelicznik zwykłej emerytury to 1,3.
Szybko wyszło na jaw, że PiS obetnie emerytury znacznie większej liczbie ludzi, nawet krótko i luźno powiązanym ze służbami PRL: lekarzom pracującym w szpitalach wojskowych, strażakom, strażnikom granicznym, strażnikom więziennym. Około 32 tys. ludzi będzie dostawać niższe świadczenia - 2, 1 tys. zł, czyli średnią emeryturę. Wystarczy jeden dzień pracy przed 1992 rokiem. Minister Błaszczak zapowiedział, że państwo zaoszczędzi ponad pół miliarda zł. Pojęcie "dezubekizacji" zostało więc potraktowane przez PiS bardzo szeroko i od razu widać, że nie chodzi o żadną sprawiedliwość, ale wyłącznie o oszczędności.
Tak więc nie można mieć żadnej gwarancji, że PiS nie szykuje zamachu na wszystkie emerytury. Zagranie ewidentnie wygląda na wstęp do zrównania wszystkich świadczeń do maksymalnie 2, 1 tys. zł. KAŻDY dzisiejszy emeryt (może poza policjantami czy górnikami) MUSIAŁ pracować jeszcze w czasach PRL. Wystarczy, że miał nieco lepsze stanowisko, trochę więcej zarabiał, a dostaje emeryturę wyższą niż 2,1 tys. zł. PiS w desperackim poszukiwaniu pieniędzy za jakieś pół roku powie, że "bogaci" emeryci to również kolaboranci PRL, tak więc ich też musi więc objąć "ustawa dezubekizacyjna". I nikt nie będzie protestował, przy zawłaszczonym Sejmie i Trybunale Konstytucyjnym.
Oczywiście PiS - owscy beneficjenci PRL mogą czuć się bezpiecznie. Tak jak Stanisław Piotrowicz, prokurator oskarżający ludzi Solidarności w stanie wojennym, obecnie określany przez PiS jako "stara dobra szkoła" i krzyczący z mównicy sejmowej "precz z komuną". Mamy więc całkowicie dobrą zmianę.