
Aktywista występujący w obronie zwierząt nie postrzega ich w kategoriach prawa własności. Są istotami zdolnymi do cierpienia, obdarzonymi statusem moralnym, a tym samym posiadają prawo do życia i wolności, o które mamy obowiązek walczyć.
REKLAMA
Na całym świecie istnieją tysiące organizacji, które zajmują się pomaganiem zwierzętom. Część z nich skupia się na poszczególnych jednostkach, ratując znalezione na ulicy psy czy gołębie z przetrąconym skrzydłem. Zadaniem innych jest promocja wegańskiej diety, lobbowanie na rzecz zmian poszczególnych ustaw, zwiększanie świadomości społecznej na temat zwierząt i ich praw. Zmagania tysięcy osób do chwili obecnej nie doprowadziły do radykalnej zmiany naszego stosunku względem zwierząt. Produkcja mięsa stale rośnie, nie udało się całkowicie zakazać prowadzenia testów na zwierzętach, a w Polsce wciąż legalne jest wykorzystywanie ich w cyrkach i zabijanie dla futer. Otaczający nas impas od czasu do czasu przełamany zostaje akcjami bezpośrednimi, które wzbudzają kontrowersje w mediach i zmuszają społeczeństwo do refleksji. Jedną z form bezpośredniego zaangażowania w wyzwolenie zwierząt jest OPEN RESCUE - otwarty ratunek - czyli działania polegające zwykle na łamaniu prawa w celu ratowania zwierząt, które przeżywają ogromne cierpienie i których życie jest zagrożone.
JAWNOŚĆ
Akcje Open Rescue wyróżnia przede wszystkim ich jawność. Uratowanie każdego zwierzęcia, które cierpi z powodu uwięzienia w przemysłowej hodowli (czyli warunków, które nie pozwalają na zaspokojenie podstawowych potrzeb) oznaczałoby całkowitą likwidację tej gałęzi gospodarki. Aktywiści zdając sobie sprawę, że jest to cel, którego mimo kilkudziesięciu lat starań nie udało się osiągnąć drogą promocji wegańskiego stylu życia, decydują się na symboliczne akcje, które są starannie nagrywane po to, by dokumentować warunki, w jakich przetrzymywane są zwierzęta. Nie noszą masek i świadomie łamią prawo - dokonując wtargnięcia na teren prywatny i kradnąc czyjąś własność - ponieważ uważają, że ratowanie życia jest ważniejsze niż przepisy uprzedmiotawiające zwierzęta. Każdy, kto bierze udział w Open Rescue naraża się na konsekwencje prawne, jednocześnie daje wyraźny sygnał, że uważa swoje postępowanie za słuszne. Jawność tożsamości aktywistów, odważne mówienie i dokumentowanie realiów wykorzystywania zwierząt, skraca dystans między ogółem społeczeństwa a działaczami. Ich zadaniem jest przedstawienie nieznanych powszechnie faktów, co ma pomóc w podjęciu świadomych wyborów konsumenckich, z pełną odpowiedzialnością za cierpienie, które zostało udokumentowane. Początkowo akcje Open Rescue spotkać można było głównie w Australii. Z czasem jednak bardzo pozytywne reakcje na tę formę aktywizmu przekonały do działania również grupy z USA i Europy (odnotowano je m.in. na terenie Austrii, Niemiec, Szwecji, Norwegii i Hiszpanii).
NA RATUNEK
Jak wygląda Open Rescue? Wyobraźmy sobie ogromne hale przepełnione rzędami klatek, w których upchane zostały setki tysięcy zwierząt. Aktywiści muszą przygotować się do wejścia na fermę, w której znajduje się, na przykład 160 tysięcy kur. Z tych setek tysięcy wybiorą zaledwie kilka, które staną się symbolem tego jak traktowane są pozostałe. Fermy nie są pilnowane jak szwajcarskie banki, więc czasem może wystarczyć skok przez płot i wejście przez otwarte drzwi. Bardzo często aktywistom potrzebne są maseczki, nie w celu ukrycia tożasmości, ale ochrony dróg oddechowych. Po wybraniu najsłabszych osobników i zrobieniu zdjęć oraz filmów, zwierzęta są umieszczane w przygotowanych specjalnie pudłach, a następnie przewożone do weterynarza.
Każda z kur jest starannie badana zanim trafi do nowego domu. W większości przypadków kury z przemysłowej hodowli mają powyrywane pióra, pokryte są pasożytami, ranami, mają przycięte dzioby i chorują na różne infekcje. Czasem, by wymusić na kurach kolejny cykl składania jaj poddaje się je terapii szokowej, która polega na pozbawieniu ich jedzenia i przetrzymywaniu w ciemności. Większość kur cierpi zresztą na niedobory pokarmowe, część ma zniszczone wątroby na skutek zbyt dużej ilości białka w diecie. Te, które dzięki aktywistom trafiają na wolność po raz pierwszy w swoim życiu mają szansę rozciągnąć skrzydła, chodzić po podwórku, badać otoczenie, widzieć słońce i dotykać trawy.
Ratowanie konkretnych jednostek i pokazywanie ich losu, w oczach aktywistów jest najlepszą metodą zwrócenia uwagi społeczeństwa. Jednocześnie to bardzo trudne doświadczenie, które pozwala im na uratowanie tylko kilku spośród miliardów zwierząt traktowanych jak produkty spożywcze, narzędzia rozrywki, fragmenty ubrań. Stąd apel, związany z narażeniem własnej wolności, który kładzie nacisk na udział pojedynczego konsumenta w ogólnoświatowych decyzjach i możliwość wprowadzenia zmian poprzez proste, codzienne wybory.
PRAWO
Według aktywistów zwierzęta nie mogą być postrzegane w kategoriach prawa własności. Jako istoty zdolne do cierpienia obdarzone są statusem moralnym, a tym samym posiadają ważne interesy bądź prawa, którym należy się ochrona. Obrońcy praw zwierząt dążą zatem do zniesienia wszelkich form ich eksploatacji oraz uznanie ich prawa do życia, wolności, nie bycia krzywdzonymi. Włamania w celu ratowania pojedynczych osobników oraz dokumentowanie warunków ich przetrzymywania, nie są zatem uznawane przez nich za nieetyczne. Ich nieposłuszeństwo wobec prawa jest bowiem uzasadniane ratowaniem życia.
Czy aktywiści mają rację i nie powinni być pociągani do odpowiedzialności za swoje czyny? Należy zauważyć, że dotychczasowa współpraca z rządami poszczególnych krajów, nie doprowadziła do zniesienia szowinizmu gatunkowego (przekonania, że ludzie - Homo sapiens - mają prawo do przedmiotowego traktowania czujących istot innych gatunków, z uwagi na istniejące pomiędzy nami różnice). Można zatem zakładać, że mamy do czynienia z prawem niesprawiedliwym, które nie uwzględnia ważnych interesów określonych grup istot. Od wielu lat wiemy, że zwierzęta kręgowe są, analogicznie do nas, świadome bólu. Tym samym posiadają przynajmniej interesy porównywalne do interesów ludzkich niemowląt, a niektóre z nich są równie inteligentne i samoświadome, co kilkuletnie dzieci. Działania aktywistów, którzy chcą chronić ich życie kosztem łamania prawa, są analogiczne do wstawiennictwa za niewolnikiem, który zgodnie z tradycją i obowiązującym porządkiem, jest upokarzany i wykorzystywany przez swojego pana. Nie chodzi tu o subiektywne niezadowolenie z istniejącego porządku (jakie wyrażamy przy herbacie podczas oglądania wiadomości), lecz publicznie jawną reakcję na dyskryminujące prawo.
W akcjach Open Rescue najważniejszym celem jest dotarcie z informacją do przeciętnego obywatela, który nie pracował w fermie hodowlanej, laboratorium ani rzeźni; zgromadzenie danych na temat nieetycznych działań przemysłu wykorzystującego zwierzęta. Nie mamy tu do czynienia z działaniem w prywatnym interesie. Na skutek włamań, czy kradzieży najbardziej chorych osobników, ujawnione zostają skrajnie nieetyczne praktyki. Stąd właśnie bierze się przychylność opinii publicznej dla aktywistów wybierających taką metodę działania. Stają się oni dziennikarzami śledczymi, ale zarazem bohaterami, którzy oprócz relacjonowania wydarzeń biorą w nich aktywny udział.
Doprowadzenie do zamknięcia przedsiębiorstw trudniących się znęcaniem i powodowaniem śmierci zwierząt drogą nowelizacji ustaw nie powiodło się, dlatego nacisk na informowanie opinii publicznej, a tym bardziej ratowanie życia cierpiących zwierząt, wydaje się etycznie uzasadniony. Zwłaszcza, że w Open Rescue nie używa się przemocy wobec ludzi, a szkodliwość społeczna czynu (kradzież 5-ciu wycieńczonych do granic możliwości kur, ze 160 tys. fermy) jest niewielka. Właściwie znacznie większe koszty ponoszą aktywiści, którzy zapewniają uratowanym zwierzętom opiekę weterynaryjną, nowy dom, wyżywienie i leczenie do końca życia.
Większość z nas zgodzi się, że istnieją wyjątkowe okoliczności, kiedy możemy dopuścić się aktów przemocy. Są to sytuacje samoobrony lub ratowania życia osób nam bliskich. Uderzenie napastnika, który zamierza udusić niemowlę, nie wyda się nikomu niczym dziwnym, tym bardziej powiadomienie policji w chwili zagrożenia. Skoro zdajemy sobie sprawę z tego, że zwierzęta odbierają bodźce bólowe analogicznie do nas (złamana noga, chora wątroba, zamknięcie w ciasnej klatce powodują u nich te same fizjologiczne i behawioralne reakcje) dlaczego pod rzeźniami nie napotykamy grup przestraszonych gapiów dzwoniących w panice po karetkę? Podczas zapładniania krów (wbrew ich woli, za pośrednictwem próbówek i ludzkiej ręki) nikt nie dzwoni na policję zgłosić gwałt. Pracownika laboratorium testującego nowy środek na odchudzanie lub papierosy na ciężarnych szczurach nikt nie opisuje jako doktora Mengele.
Trudno nam zrozumieć, jakie konsekwencje powinno nieść ze sobą przyswojenie informacji o tym, że inne zwierzęta również są świadome, chcą czerpać z życia przyjemność i być wolne. Aktywiści zaś poza biernym przyglądaniem się faktom, wyciągają z nich logiczne wnioski. Uszkodzenie zamka w drzwiach i kradzież kury, której życie szacuje się na 3 euro, nie jest tym samym co pobicie istoty czującej ze skutkiem śmiertelnym, wsadzenie jej przytomnego wciąż ciała do wyparzarki, czy rażenie prądem w celu zabicia i pozbawienia skóry.
Należy zatem pamiętać, że każdorazowe łamanie prawa w akcjach Open Rescue odbywa się w imię etycznej sprawiedliwości. Owszem, może się spotkać z karą, ale aktywiści godzą się na nią świadomie.Często sami powiadamiają policję i prasę o dokonaniu wykroczenia, właśnie po to by wykazać słuszność bronionych przez siebie przekonań. Czują się raczej, jak pielęgniarki czy strażacy, którzy spieszą z pomocą potrzebującym, niż złodzieje i wandale. Skoro legalnie dostępne procedury nie dają nam nawet możliwości zdobycia informacji o tym, jak wyglądają realia przemysłu wykorzystującego zwierzęta (nie mówiąc już o możliwości uratowania kogokolwiek przed śmiercią i cierpieniem), nie powinniśmy się dziwić, że stosowane przez aktywistów łamanie zakazów wstępu i przygarnięcie cudzego mienia, zapobiega większemu złu i jest pozytywnie odbierane przez opinię publiczną. Co więcej stanowi poważne wyzwanie wobec naszej bierności.
DLA ZAINTERESOWANYCH:
1) Filmy z akcji OPEN RESCUE
2) Więcej o etycznych aspektach łamania prawa w obronie zwierząt
3) Zdjęcia z akcji OPEN RESCUE w Nowej Zelandii
