Zaledwie dwa dni temu Szczecińska Inicjatywa Na Rzecz Zwierząt BASTA! opublikowała materiał przedstawiający OTWARTY RATUNEK 10 kurcząt z fermy hodowlanej. Filmik zyskuje coraz większą popularność na Facebooku, co oznacza setki lajków wspierających de facto kradzież. Dla aktywistów jest to przede wszystkim ocalenie zwierząt od: „sześciu tygodni jałowego życia, transportu w wielkiej ciężarówce i śmierci w rzeźni”.
Nie ma nierozwiązywalnych dylematów moralnych... bywa tylko zbyt mało czasu na refleksję.
O akcjach typu OPEN RESCUE pisałam już dla NaTemat, nie sądziłam jednak, że parę miesięcy po publikacji będę mogła obejrzeć film i zdać relację z podobnych działań przeprowadzonych w Polsce.
Przypomnę tylko, że OTWARTY RATUNEK to jawne działania, polegające zwykle na łamaniu prawa, w celu ratowania zwierząt, które przeżywają ogromne cierpienie i których życie jest zagrożone. Podczas akcji aktywiści dokumentują warunki w jakich przetrzymywane są zwierzęta oraz podejmują się symbolicznego ratowania kilku jednostek, które od tego momentu stają się przykładem lepszego życia do jakiego nie mogą mieć dostępu tysiące innych.
O to jakimi motywacjami kierują się ludzie decydujący się na taką formę bezpośrednich działań w obronie zwierząt postanowiłam zapytać samych aktywistów Basty!, którzy chętnie opowiadają o publikacji i celu podjętego działania.
Akcje OTWARTEGO RATUNKU nie są jeszcze znane w Polsce, właściwie jesteście prekursorami, miały one już jednak miejsce w innych państwach, m.in. USA, Hiszpanii, Australii. Czy wzorowaliście się właśnie na nich i organizacjach takich jak Ingualdad Animal?
- Znane nam są głośne akcje Otwartego Ratunku przeprowadzane m.in. przez Igualdad Animal. Przekonały nas one do podjęcia tego typu działania, ponieważ skutecznie oddziałują na społeczeństwo, nagłaśniają warunki przemysłowej hodowli, a przede wszystkim ratują życie niewinnych zwierząt.
Jak sądzicie, czy przeciętny Polak będzie potrafił zrozumieć Wasze motywacje?
- Mamy nadzieję, że tak. Ważne, żeby pojawiało się jak najwięcej akcji pokazujących, że zwierzęta hodowane na mięso, jaja i nabiał to czujące istoty, jednostki, które chcą cieszyć się życiem.
Zdecydowaliście się jednak na kradzież przedmiotów czyjejś własności. Trudno chyba oczekiwać, że takie działania zyskają szersze poparcie społeczne?
- Zwierzę nie jest przedmiotem, lecz żywą, czującą istotą. Kury te zostały uratowane od jałowego życia w męczarniach w śmierdzącej hali i od śmierci w rzeźni, która czekałaby je w wieku zaledwie 6 tygodni. Każdy z nas pragnąłby pomocy i ratunku, gdyby znalazł się w podobnej sytuacji. Jesteśmy świadomi ewentualnych konsekwencji tego typu działania.
Na filmie widzimy setki młodych broilerów - kurcząt, które trzymane są z przeznaczeniem na mięso. Dlaczego wybraliście akurat je?
- To nie są setki, ale tysiące młodych kurcząt. My mogliśmy wybrać tylko kilka, wśród nich jedno z urazem nogi. Niestety, nie jesteśmy w stanie zatrzymać masowego zabijania zwierząt w jeden dzień.
Właśnie, na filmie pojawia się dość niepokojące ujęcie kurczaka, który wygląda tak, jakby miał zwichniętą nogę. Czy to wina transportu? Czy jesteście pewni, że potraficie zapewnić tym zwierzętom odpowiednią opiekę?
- To wina przemysłowej hodowli, w której nie da się kilkudziesięciu tysiącom ptaków zapewnić stałej kontroli i opieki weterynaryjnej. Zwierzęta są żywione specjalną karmą, powodującą szybkie przybieranie na wadze, żyją w ścisku – takie warunki powodują choroby i uszkodzenia ciała. Pojedyncze zwierzęta pozostawia się ich własnemu losowi, chorych ptaków nie opłaca się ratować przed wcześniejszą śmiercią, skoro proces hodowli trwa tylko kilka tygodni. Byliśmy odpowiednio przygotowani do akcji. Podczas transportu chore pisklę było odizolowane od innych. Niestety, po dwóch tygodniach, mimo opieki weterynarza, zmarło. Pozostałe zwierzaki trafiły w bezpieczne miejsce, w którym dożyją do śmierci w spokoju i pod dobrą opieką (również weterynaryjną). Niestety, reszta kur z tej samej hali została już zabita.
Dlaczego zdecydowaliście się ujawnić swoją tożsamość? Nie byłoby dla Was bezpieczniej wykraść kury pod osłoną nocy i nikomu o tym nie mówić?
- Oczywiście, że byłoby bezpieczniej. Jednak celem akcji, oprócz uratowania kilku zwierząt, jest również zwrócenie uwagi na te, które pozostały w hali. W 2012 roku w Polsce zabito na mięso ponad 719 milionów kur! To niewyobrażalna liczba zwierząt i niewyobrażalna ilość cierpienia, strachu, chorób… Chodzi o szerszy kontekst walki o prawa zwierząt.
W kraju, w którym demokracja jest na tyle rozwinięta, że umożliwia nam wykorzystywanie wielu form obywatelskiego nieposłuszeństwa, jak wiece, pikiety, obywatelska inicjatywa ustawodawcza, dlaczego zdecydowaliście się na łamanie prawa w obronie zwierząt? Jeśli to co robicie uznane zostałoby za czyn szkodliwy społecznie, gotowi jesteście ponieść karę?
- Jakkolwiek nazwanie ratowania życia „czynem szkodliwym społecznie” brzmi paradoksalnie, nie mielibyśmy oczywiście innego wyjścia, jak ponieść konsekwencje działania na przekór prawu, które chroni interesy ludzi zarabiających na cierpieniu bezbronnych istot. Nie ma innej możliwości, aby pokazać warunki panujące na fermach. Uważamy, że prawo, które traktuje zwierzęta jak przedmioty i pozwala na pozbawianie ich wolności, błędnie interpretuje interesy zwierząt. Dlatego należy dać bodziec do jego zmiany. Prawo nie chroni życia tych istot, nie jest w stanie obronić ich przed cierpieniem.
Ratując 10 kur zdecydowaliście się ponieść za nie odpowiedzialność, zapewnić im schronienie i wyżywienie, ale chyba wielu z nas zapyta: co z pozostałymi ponad siedmiuset milionami? Zabranie z piaskownicy 10 ziarenek piasku nie sprawi, że ona nagle zniknie.
- Nie mamy możliwości uratowania wszystkich zwierząt, wybieramy kilka, którym możemy zapewnić lepszy los i których przykład może pomóc przyszłym ofiarom hodowli przemysłowej. Jeżeli kogoś poruszy los tych dziesięciu kurcząt i zmieni swoje nawyki żywieniowe, rezygnując ze wspierania przemysłowej hodowli zwierząt, jeżeli takich osób będzie kilkadziesiąt albo setki – będzie miało to duże znaczenie. Kropla drąży skałę. Nasza akcja jest jednym z wielu działań inicjowanych po to, żeby zmienić nasz stosunek do zwierząt, żeby uznać ich prawo do życia i wolności. Promowanie weganizmu, akcje uliczne, edukacja – to wszystko powoli zmienia świadomość społeczeństwa i może wpłynąć na polepszenie losu zwierząt.
Wasz film cieszy się już ogromną popularnością na FB, dostajecie wiele lajków, coraz więcej osób udostępnia go na swoich profilach. Nie boicie się, że to jedynie chwilowy entuzjazm, który nie będzie prowadził do długofalowych zmian?
- Liczymy, że to nie ostatnie tego typu wydarzenie w ramach walki o prawa zwierząt w Polsce. Mamy nadzieję, że takie, jak i inne działania na rzecz zwierząt, sprowokują szerszą dyskusję publiczną o potrzebie zmian w traktowaniu istot pozaludzkich. Jesteśmy przekonani, że zmiana naszego stosunku do zwierząt jest kwestią czasu.
Są też głosy krytyczne. Padają zarzuty, że łamanie prawa przez BASTĘ! będzie negatywnie wpływało na wizerunek innych organizacji. Czy nie boicie się, że polskie społeczeństwo nie jest jeszcze wystarczająco świadome, by widzieć w tej akcji coś więcej niż młodzieżowy wybryk?
- W historii tzw. ruchów wyzwoleńczych, jak walka o prawa kobiet czy walka z rasizmem, zawsze podejmowane były działania związane z łamaniem niesprawiedliwego, źle funkcjonującego prawa. Jeżeli ktoś zrozumie całokształt naszych działań, to na pewno nie potraktuje tej akcji jak młodzieżowy wybryk
Na swoim profilu komentując akcję namawiacie ludzi do weganizmu uznając go za podstawowy krok dla dobra zwierząt. Jakie powinny być kolejne?
- Aktywne wspieranie działań na rzecz zwierząt.
Poniżej film, na którym zarejestrowana została pierwsza polska akcja OTWARTEGO RATUNKU.
Więcej o Szczecińskiej Incjatywie Na Rzecz Zwierząst BASTA!:
http://www.basta.xand.pl/
https://www.facebook.com/Basta.Szczecin?fref=ts