Jestem liberałem, więc wolność jest mi bliska. Czy wolność powinna jednak mieć swoje granice, np. granice rozsądku? Jeśli nie będzie żadnych norm i zasad to wtedy będzie bezprawie czyli anarchia.
A może Polacy chcieliby w ogóle znieść jakiekolwiek normy, zasady i ograniczenia?
Wszystkie? Po co inżynierowie, po co politechniki? Wystarczą murarze. Po co planiści, urbaniści i inżynierowie krajobrazu?
"Jestem wesoły Romek, mam na przedmieściu domek, a w nim wodę, światło, gaz..."
Każdy marzy o kącie ciasnym, ale własnym. Czyli huuuuraaaaaaaa... budujmy byle gdzie, byle jak, bez jakichkolwiek reguł, zasad i norm. Po co one komu? Wolna Amerykanka - Ok, fajnie, po co reguły i przepisy?
Ale pod warunkiem, że nie dotyczy to nas, jako sąsiadów, jako mieszkańców miast i dzielnic, jako użytkowników przestrzeni publicznej.
Czyli pierwsze wrażenie super, ale czym bardziej się zaczniemy zastanawiać, można dojść do wniosku, że to totalny bubel, nastawiony na tani populizm dla suwerena.
To tak jakby znieść wszelkie ograniczenia na drogach dla aut lżejszych np. od 1,5 tony.
Wolność.
Nikt nie lubi przepisów. Ale... no właśnie, ale... tuż za naszym płotem, na działce bez dojazdu, ktoś bez żadnych zezwoleń, bez reguł i norm wybuduje 70 m2. OK? Co wtedy?
Wątpliwości jest całe mnóstwo: dom będzie można wybudować na zwykłe zgłoszenie, bez konieczności odbioru. Urząd nie będzie mógł odmówić zgody, ani zablokować nawet najbardziej kuriozalnej i bezsensownej inwestycji. Już widzę co się będzie działo nad morzem i w górach.
Będzie cudownie, będzie wspaniale. Każdy metr będzie zabudowany. Jestem pewien, że są tacy, którzy na to tylko czekają. Jak z LexSzyszko. Ci co wiedzieli i się przygotowali, zarobili setki milionów, a suweren się cieszył, że mógł wyciąć brzozę za domem. Drzew nie żal (próbowałem bronić drzew i zasad, zostałem na FB zajechany).
A co z ładem przestrzennym? Co z planami zagospodarowania przestrzennego? Po co były robione studia i plany? Po co konsultacje społeczne? Zlikwidować ład przestrzenny?
Czyli co? Turcja? Grecja?
A budowa domów na terenie rolnym? Dotąd trzeba było wyłączyć grunt i spełnić warunki, teraz byle gdzie, byle jak? W lesie? Na polu? W odległości 1m od sąsiada? Np. na działce 7 arów stoi jeden dom, a obok na tej samej działce staną dwa kolejne domy po 70 m2 każdy? Zmieszczą się. OK?
Dom będzie można wybudować bez projektu, bez kierownika budowy, bez nadzoru... na pałę. Murarz wystarczy. Po co inżynier? Jeżeli dom się zawali i zginą ludzie, kto weźmie odpowiedzialność? Kupując taki dom, czy będziemy spokojni?
W wielu miastach brakuje terenów pod budownictwo mieszkaniowe. Zgoda. To trzeba poszerzyć granice miast, a nie pozwalać budować byle jak i byle gdzie.
Za miedzą sąsiada, na polu kukurydzy będzie można zbudować osiedle domków 70 m2 bez żadnych norm i zasad?
A co z mediami? Można wybudować dom w polu bez mediów bez drogi dojazdowej? Szambo, generator albo panele i woda bez badań, z ziemi, załatwi temat? To po co planowanie przestrzenne?
A co z terenami zalewowymi? Ładne. Np. nad Odrą. I wszystko dobrze, póki jest dobrze. Dzisiaj tam nie wolno budować, jutro- tak, byleby domki 70 m2 miały. Był dramat 1997, 2010 ... kiedy następna powódź? Ludzie stracą dorobek całego życia. Kto weźmie za to odpowiedzialność? (Cimoszewicz: trzeba było się ubezpieczyć, tylko jaka ubezpieczalnia ubezpieczy taki dom?)
Mniej urzędników? OK. Można rozgonić wszystkich, ale czy rzeczywiście wszystkie normy, zasady i przepisy są niepotrzebne. Wiele z nich ma nas zabezpieczać przed... "Wolną Amerykanką" choćby i sąsiadów, jak w krajach Arabskich. Tu nie chodzi o pracę dla urzędników czy jej brak, ale o elementy cywilizacji. Z jednej strony fajnie, z drugiej strony- strach.
Co Wy na to? Jesteście ZA?
Moje pierwsza reakcja była na: ZA.
Czym więcej się wczytywałem i zastanawiałem, pojawiły się wątpliwości. Więc jak?
Ja mam trochę ziemi na wsi i ja sobie taki domek wybuduję, ale z projektem i kierownikiem budowy. Co się będzie działo w kraju? Nie wiem, zobaczymy. Efekty za kilka lat.
Moje miasto, w którym mieszkam, którym zarządzałem przez 17 lat, jest piękne, kolorowe, ale uporządkowane. Moje miasto ma Panią Architekt Miejską, która dba o ład przestrzenny, pomaga i stara się nie przeszkadzać, ale nie godzi się na wszystko, dbając i troszcząc się o miasto i jego wszystkich mieszkańców. Nie utrudnia, ale też pilnuje zasad ustalonych przez radę i władzę miasta, które to instytucje dbają o interes wszystkich mieszkańców miasta, a nie tylko o interes jednostki. Nie wyobrażam sobie mojej Nowej Soli bez Architekta Miejskiego, bez jakichkolwiek reguł. Jestem liberałem, jestem za jak najmniejszą biurokracją i upraszczaniem procedur, ale, no właśnie, ale w dążeniu do maksymalnej wolności, są też gdzieś granice rozsądku.
(wpis pierwotnie ukazał się na Facebooku na profilu Wadima Tyszkiewicza)
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut