Tyszkiewicz: Mieszkań już nie ma. Po pierwszej mobilizacji, euforia pomocowa opadła
Nie mogę (czy raczej nie chcę?) Pani pomóc, przykro mi". Próbuję oszacować realnie swoje pokłady empatii.
Reklama.
Nie mogę (czy raczej nie chcę?) Pani pomóc, przykro mi". Próbuję oszacować realnie swoje pokłady empatii.
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Coraz więcej osób zgłasza się do mnie z prośbą o pomoc, w tym moich rodaków, a teraz od ponad dwóch miesięcy bardzo wielu Ukraińców. Pomogłem setkom, a może już w całym życiu i tysiącom, ale wszystkim błagającym o wsparcie, nie jestem w stanie pomóc. Strasznie nie lubię udzielać takich odpowiedzi jak wyżej, nie przychodzi mi to łatwo. Jest mi wstyd, że mam, ale już nie mogę, a w zasadzie już nie chcę się dzielić, tym co mam.
Gdzie jest granica? Odmowa łatwo nie przychodzi. Zostaje poczucie wstydu.
Czytaj także: Biorą pieniądze za pomoc, zapewniają spanie na fotelu i mówią: "Jak się nie podoba, to 'Idzi na...'" Dzięki nauce i ciężkiej pracy, co nieco w życiu osiągnąłem i mam w miarę stabilną sytuację, ale też sobie uświadamiam, że ponoć (tak mówią, choć nikt tego nie sprawdził) życie jest jedno i o nie też trzeba zadbać.
Gdzie jest granica, po przekroczeniu której już z czystym sumieniem można powiedzieć- stop?
- "Panie Senatorze, jestem w potrzebie życiowej, wysypało mi się życie, straciłam wszystko, nie mam za co żyć... wierzę, że Pan nie odmówi pomocy. Proszę o wsparcie finansowe". Nie znam tej osoby piszącej wiadomość na mój telefon. Oddzwonić? Wysłać pieniądze na konto? Raz, dwa, trzy...? A co z kolejnymi potrzebującymi?
Przecież pracuję, zarabiam, coś przez całe życie odłożyłem. Odmówić?
- Wczoraj przyszły do mojego biura uchodźcy z Ukrainy- babcia i dwie córki z dziećmi. Uciekli przed bombami z Charkowa. Przygarnęła ich miesiąc temu wydawało się miła pani, która po miesiącu okazała się już nie taka miła. Alkohol, awantury, spanie na dwóch krzesłach i fotelu. Teraz miła pani kazała gościom wyp...ć i iść na ch... tam gdzie ruskij korabl przy Wyspie Węży. Mają 3 dni na opuszczenie przytulnego kąta u "dobrodusznej pani". Ludzie błagają o pomoc. Obdzwoniłem wszystkich znajomych. Mieszkań już nie ma. Po pierwszej mobilizacji, euforia pomocowa opadła. Ciężko znaleźć kogoś, kto dziś chciałby przygarnąć wojennych uciekinierów.
Mam biuro z kanapą i łazienką. Na ulicy ich przecież nie zostawię. Pomóc? Co z biurem?
Czytaj także: Polacy szukają noclegów dla Ukraińców, znikają mieszkania na wynajem. Oto kolejny wpływ wojny
- Do domofonu dzwoni kolega z podstawówki, prosi o pożyczkę, bo w życiu mu nie wyszło. Pożyczka wiadomo jaka. Jeśli pożyczę, już więcej kolegi z klasy nie zobaczę. "Pożyczyć"?
To tylko trzy przykłady z wczoraj.
Takich dylematów niestety jest coraz więcej.
Nie potrafię odmawiać, ale i pomóc wszystkim nie jestem w stanie.
Jak żyć?
PS. I tak się zastanawiam nad tym, co bym zrobił, gdybym był Billem Gatesem czy Elonem Muskiem? Czy pomagałbym i ile mógłbym pomóc? Ale nie jestem.
Uwaga: w moim wpisie nie chodzi tylko o Ukraińców, ale w ogóle o granice naszej empatii i na ile jetseśmy w stanie pomagać innym.
Wpis pierwotnie ukazał się na profilu senatora Wadima Tyszkiewicza na Facebooku.