To, że Prawo i Sprawiedliwość będzie przeciwne ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, nie jest warte komentarza, bo wszyscy się tego spodziewaliśmy. Natomiast dziwi postawa Polskiego Stronnictwa Ludowego, które choć przyznało, że przemoc wobec kobiet jest w Polsce zjawiskiem powszechnym, uznało że równe prawa zapewnione w konstytucji i innych dokumentach, powinny Polkom wystarczyć.
Dziwi to tym bardziej, że właśnie partii, która rzekomo dba o wiejski elektorat, powinno zależeć na wprowadzeniu Konwencji, bo ofiarami przemocy najczęściej padają kobiety mieszkające na wsi i to one najbardziej odczuwają skutki braku ochrony. Tymczasem PSL zdecydowało się wystąpić w obronie cywilizacji przemocy, kultury bicia i zastraszania, a także prawa do chłopskiej moralności. Na czym polega ta moralność najlepiej tłumaczy wciąż popularny na wsi pogląd „kto baby nie bije, temu wątroba gnije”. Więc za przyzwoleniem polityków PSL-u, chłopi nadal bezkarnie będą mogli bić, gwałcić i okaleczać swoje żony, bo jak argumentował na sejmowej mównicy poseł Jarosław Górczyński, Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, „poniża małżeństwo i rodzinę”, a ponadto „narzuca zmianę cywilizacyjną” i wprowadza „kosztowny aparat wykonujący postanowienia Konwencji”. Przypomnę, że powyższy dokument wymaga od państw, które go ratyfikowały m.in. zapewnienia całodobowej infolinii dla ofiar przemocy, internetowego portalu z przydatnymi informacjami, odpowiedniej liczby schronisk i ośrodków wsparcia, procedur przesłuchań policyjnych.
Mam nadzieję, że kobiety z Kół Gospodyń Wiejskich i innych organizacji działających na wiejskich terenach wpłyną na liderów PSL-u, żeby poparli Konwencję i zagłosowali za jej ratyfikacją. W przeciwnym razie rozliczą ich w najbliższych wyborach samorządowych. W najbliższym czasie zwrócę się w tej sprawie do działaczek z terenów wiejskich. Przemoc musi się w końcu skończyć.