Dokładnie za 2 tygodnie kolejne Igrzyska Olimpijskie, tym razem w rosyjskim Soczi. Znicz olimpijski już coraz bliżej miejsca docelowego, de facto największego letniego kurortu w Rosji, położonego między Kaukazem a Morzem Czarnym. Na wyciągnięcie ręki także emocje, niezapomniane obrazy rywalizacji sportowców z przeciwnikami jak i ludzką wytrzymałością. Ale olimpiada, a co za tym idzie i szeroko rozumiany sport, to także wielkie pieniądze, w założeniu rekompensata za lata przygotowań i wyrzeczeń.
Warszawskie Centrum Doradztwa Prawnego to stowarzyszenie, którego głównym celem jest szerzenie wiedzy prawnej przydatnej w codziennym życiu oraz przystępne doradztwo prawne. Więcej na WCDP.pl
Pierre de Coubertin, inicjator nowożytnych igrzysk olimpijskich już na przełomie XIX i XX wieku, uważał sport nie tylko za środek hartowania ciała, ale przede wszystkim za uniwersalną metodę wychowania współczesnego człowieka w duchu pokoju. Przykłady ostatnich tygodni wskazują również, że sport to również ryzyko. Ryzyko w sensie odpowiedzialności prawnej jak i w znaczeniu zagrożenia dla zdrowia. Ryzyko wpisane w definicję sportu. Zarówno tego wykonywanego przez profesjonalistów od najmłodszych lat życia jak i tego, uprawianego przez statystycznego Kowalskiego.
Sport z prawnego punktu widzenia to głównie akty prawne określające ramy uprawiania sportu oraz sprawy sądowe związane z naruszeniem reguł współzawodnictwa sportowego. W ostatnich latach media donosiły tylko o kilku przypadkach skazań w sprawach karnych co nie oznacza jednak, że nie występują przypadki powstania odpowiedzialności sportowej związane z profesjonalną rywalizacją.
Nie można jednoznacznie określić granic wyłączenia odpowiedzialności karnej w sporcie, a każdy przypadek powinien być oceniany indywidualnie. Wynika to z różnorodności dyscyplin, zasad i regulaminów zawodów czy charakteru danego sportu. Orzecznictwo również nie przychodzi z pomocą - ze względu na kazuistykę przypadków – nie można wyróżnić utrwalonej linii orzeczniczej dotyczącej odpowiedzialności w sporcie, aczkolwiek Sąd Najwyższy kilkakrotnie przedstawiał swoje stanowisko oceniając prawne aspekty zdarzeń i skutków związanych z uprawianiem sportu.
Generalnie, tym, co decyduje o możliwości pociągnięcia kogoś do odpowiedzialności karnej za popełniony czyn są: bezprawność czynu, czyli wypełnienie przez dany czyn wszystkich przesłanek ustawowych przestępstwa oraz możliwość przypisania sprawcy winy w związku z popełnionym przez niego czynem.
Istnieje jednak szereg okoliczności, które uchylają bezprawność działań spełniających ustawowe znamiona czynu zabronionego. Określa się je mianem kontratypów. Artykuły 25 – 27 Kodeksu karnego wymieniają m.in. następujące kontratypy: obrona konieczna, stan wyższej konieczności – polegający na poświęceniu jednego dobra dla ratowana innego dobra prawnego czy ryzyko związane z eksperymentem. Przyjmuje się, że aby móc powołać się na okoliczności wyłączające bezprawność czynu nie jest konieczne dookreślenie ich przez akt prawny odpowiedniej rangi. Ich istnienie musi być jednak sprecyzowane przez doktrynę oraz orzecznictwo sądowe. Tak jest w przypadku ryzyka sportowego. Kodeks karny nie reguluje bowiem wyłączenia odpowiedzialność w sprawach związanych ze sportem. Ryzyko sportowe należy więc do tzw. kontratypów pozaustawowych.
Do powołania się na ryzyko sportowe niezbędne jest spełnienie pewnych określonych warunków. Po pierwsze, dyscyplina sportu musi być legalna - dopuszczalność dyscypliny regulują odpowiednie przepisy, np. Prawo sportowe. Konkretne akty prawne powinny determinować również kolejny warunek - przeprowadzenie zawodów zgodnie z regułami ostrożności określonymi przez właściwe przepisy. Wreszcie, działanie uczestników powinno mieć cel sportowy a ich udział w określonych zawodach powinien być dobrowolny.
Warto zwrócić uwagę na temat sportów kontaktowych, ponieważ są to aktywności przyciągające największe rzesze amatorów, profesjonalistów jak i kibiców. Ogólnie dostępne place, boiska i brak szczególnych atrybutów do uprawiania takich sportów, determinują ich powszechność. Aczkolwiek uprawianie piłki koszykowej, piłki nożnej czy hokeja niesie ze sobą również pewne zagrożenia.
W tego typu sportach, w razie zaistnienia podstaw odpowiedzialności, bardziej właściwe jest wskazanie na istnienie kontratypu zgody poszkodowanego, aniżeli ryzyka sportowego jako reguły wyłączającej odpowiedzialność karną. Ogólne reguły uprawiania takich dyscyplin już z definicji obejmują możliwość zaistnienia naruszenia nietykalności cielesnej. Wystąpienie obrażeń u przeciwnika nie jest więc z reguły spowodowane wypadkiem sportowym a powstaniem urazu w wyniku zwyczajnej rywalizacji, prowadzonej wedle ustalonych prawnie reguł.
Przykładowo, stosując wymienione rodzaje kontratypów Sąd Najwyższy uznał, że na odcinku specjalnym rajdu samochodowego, zawodnik nie jest zobowiązany do przestrzegania przepisów ruchu drogowego, w tym zasady bezpiecznej prędkości, a naruszenie tych zasad nie będzie prowadziło do powstania odpowiedzialności karnej o ile zachowanie sportowca będzie mieściło się w niesprecyzowanym bliżej wzorcu „ostrożnego sportowca” ocenianym przez pryzmat „zdrowego rozsądku”. (postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 7 stycznia 2008 roku – sygn. akt V KK 158/07).
Z przywołanego wyżej orzeczenia wynika, że dopóki zawodnik przestrzega reguł danej dyscypliny sportowej a w jego zachowaniu brak jest niedbałości i arogancji, nie powinien on odpowiadać za ujemne skutki swojego zachowania. Dla zaistnienia odpowiedzialności odszkodowawczej musi na pewno nastąpić zachowanie prowadzące do naruszenia reguł współzawodnictwa takie jak przewinienie, powodujące ujemne skutki dla poszkodowanego, które można nazwać mianem wypadku sportowego. Oczywiście, zachowania przekraczające reguły rywalizacji ustalone dla danej dyscypliny nie podlegają ochronie prawnej.
Krocząc dalej w duchu olimpizmu warto stwierdzić, że sport to też jednak a może i przede wszystkim źródło radości, wypoczynku, adrenaliny i rozwoju. Zima to okres, w którym wielu z nas chętnie wyjeżdża w góry aby odpocząć i nabrać sił w nowym roku. Już niedługo w szkołach rozpoczną się ferie, a w raz z nimi liczne wyprawy, najczęściej na południe Polski. Często podczas takiego wypoczynku chętnie korzystamy z uroków sportów zimowych, takich jak jazda na łyżwach, nartach czy snowboardzie. Zdarza się, że wypoczynek powiązany jest z niefortunnymi wypadkami takimi jak złamanie nogi czy zwichnięcie ręki. W zaistniałej feralnej sytuacji powinniśmy być świadomi przysługujących nam praw.
Kwestia odpowiedzialności za spowodowanie wypadku na stoku narciarskim została uregulowana w sposób ogólny w art. 415 Kodeksu cywilnego, rozpoczynającego serię przepisów dotyczących czynów niedozwolonych. Zgodnie z jego treścią, ten kto ze swej winy wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia. Przed rozważeniem skierowania sprawy na drogę sądową, powinniśmy ustalić kilka podstawowych informacji, składających się na zaistniały stan faktyczny. Po pierwsze, w jaki sposób doszło do wypadku. Czy powstał on na skutek niezachowania przez nas zasad bezpieczeństwa, które obowiązywały na stoku narciarskim, czy może była to wina niewłaściwego przygotowania stoku przez jego właściciela. Jeśli sami doprowadziliśmy do wypadku, w którym doznaliśmy uszczerbku na zdrowiu np. poprzez popisową jazdę i lekceważenie ogólnych zasad bezpieczeństwa powinniśmy liczyć się z możliwością utraty jakichkolwiek roszczeń.
Przepisy Kodeksu cywilnego otwierają jednak dodatkową furtkę w sytuacji jeśli to my przyczyniliśmy się do powstania szkody np. nie zachowując bezpiecznej prędkości czy odległości od innych narciarzy, w tej sytuacji także mamy możliwość uzyskania odszkodowania, choć w mniejszej wysokości. Zgodnie z art. 362 Kodeksu cywilnego, jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania lub zwiększenia szkody, obowiązek jej naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu stosownie do okoliczności, a zwłaszcza do stopnia winy obu stron.
Jeżeli jednak wypadek jest skutkiem np. złego oznaczenia trasy przez organizatora czy braku właściwego oświetlenia stoku, to szanse na uzyskanie pieniędzy są dużo większe. Właściciele stoków bowiem często sami wychodzą z inicjatywą polubownego załatwienia sprawy, nie chcąc nadszarpnąć swojej reputacji, a co za tym idzie i przyszłych zysków z potencjalnych klientów. W tej sytuacji na początku powinniśmy ustalić, kto odpowiada za prowadzenia stoku narciarskiego i utrzymanie go w należytym porządku.
Po ustaleniu, kto jest właścicielem przykładowego stoku narciarskiego powinniśmy rozważyć następujące kwestie. Po pierwsze czy szkoda rzeczywiście wystąpiła – nie będzie to trudne do ustalenia, gdy złamaliśmy przykładowo rękę czy nogę. Następnie, czy szkoda została spowodowana działaniem lub zaniechaniem, z którym przepisy wiążą obowiązek odszkodowawczy a dokładniej, czy właściciel dochował należytej staranności w udostępnieniu i przygotowaniu stoku dla turystów. Wreszcie, czy pomiędzy powstałą szkodą a działaniem lub zaniechaniem organizatora występuje związek przyczynowo - skutkowy – np. czy złamanie powstało rzeczywiście na skutek szeroko pojętego zachowania właściciela stoku. Jeśli, powyższe przesłanki się kumulują, możemy żądać należnego nam odszkodowania.
Dodatkowo, zgodnie z art. 361 Kodeksu cywilnego, zobowiązany do odszkodowania ponosi odpowiedzialność tylko za normalne następstwa działania lub zaniechania, z którego szkoda wynikła. W powyższych granicach, w braku odmiennego przepisu ustawy lub postanowienia umowy, naprawienie szkody obejmuje straty, które poszkodowany poniósł, oraz korzyści, które mógłby osiągnąć, gdyby mu szkody nie wyrządzono. Zgodnie z powołanym przepisem, można jednoznacznie stwierdzić, że poszkodowany może żądać naprawienia szkody np. w postaci zwrotu zapłaconych pieniędzy za pobyt w hotelu, który w wyniku wypadku nie nastąpił. Decydujące znaczenie ma fakt, jak duża okazała się szkoda i jakie działania były potrzebne w celu jej naprawienia. Aczkolwiek musimy przede wszystkim pamiętać o posiadaniu dowodów, które wzmocnią nasze stanowisko w sprawie o odszkodowanie, jeśli oczywiście znajdzie ona swój finał w sądzie. Warto jednak nie ulegać emocjom i na początku spróbować rozwiązać i zakończyć sprawę polubownie, zaoszczędzimy zarówno pieniądze, czas jak i nerwy.