Kontynent amerykański z każdym kilometrem się zmienia. Na początku musieliśmy uważać na wiewiórki, później na sarny, świstaki czy niedźwiedzie, aż przyszedł czas na pancerniki, krokodyle oraz węże. Te wszystkie zwierzęta giną pod kołami. Niestety motocykl ma dużo mniejsze szanse, niż wielgaśny pick-up czy SUV w starciu z nieprzewidywalną naturą. Na całe szczęście jak na razie czujność nas nie opuszcza. Choć momentami pogoda daje nam (albo raczej mi) popalić. Od gorącego, parnego Południa… palącego słońca w Texasie… pokrytego śniegiem Colorado… po wietrzne Utha, które chciało zmieść mnie z motocykla.
Jedyne, co się nie zmienia to ludzie. Są fantastyczni!! Codziennie podśpiewuję sobie: „Where you gonna go, where you gonna go, where you gonna sleep tonight?” (kilka wersów piosenki Amy Macdonald), bo nie wiem, kogo spotkam.. kto tak naprawdę przygarnie mnie pod swój dach.
I wiecie, co… większość to ludzie tacy jak ja… mający marzenia, kochający podróże, a czasem też motocykle. I to wystarczy, aby w ciągu kilku godzin się zaprzyjaźnić. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mogła się im odwdzięczyć albo przynajmniej „podać dalej” pomocną dłoń, jaką od nich otrzymałam.