Każdy Stan to dla mnie niespodzianka, bo nam Europejczykom dobrze znane są takie miejsca jak Nowy Jork czy Los Angeles, ale już stany takie jak Colorado, Utah czy Arizona zdecydowanie mniej, a szkoda… W szczególności te dwa pierwsze powaliły mnie na kolana swoimi widokami oraz wspaniałymi trasami, jakie przebiegają przez Parki Narodowe. Natomiast stan trzeci chciał mnie dosłownie powalić na kolana… swoją pogodą. Tak na powitanie… pojawiła się burza z piorunami, wiatry, które zmuszały mnie do jazdy pod kątem 60 stopni no i „przyjemna”, rześka temperatura poniżej 5 stopni. Czysta rozkosz – prawda?! No, ale cóż uśmiejecie się, bo w Las Vegas jest… 39 stopni (w cieniu!!) i przy takiej temperaturze zaczyna się tęsknić za tym chłodem.
Tak, tak.. kobieta zmienną jest. Dobrze, że moje humory Bonni wytrzymuje, bo przed nami jeszcze wiele dni wspólnej jazdy.
Co do samej jazdy na jednym z postoi zaczepił mnie motocyklista na wypasionym turystycznym motocyklu i zaczął wypytywać czy Bonneville ma grzane manetki? kontrolę trakcji?... itd. W końcu nie wytrzymałam i z rozbrajającym uśmiechem odpowiedziałam, że ma silnik ( i duszę)! Ten motocykl został stworzony po to by poczuć smak prawdziwej przygody, jeśli chciałabym siedzieć na „sofie” to zostałabym w domu. Ja nie chcę zagłuszać śpiewu ptaków czy pędu powietrza radiem z mp3. Ja nie chcę osłaniać się wielgaśną szybą… Ja chcę chłonąć świat tu i teraz. I w tym pomaga mi Bonneville. On także znosi bariery międzykulturowe, bo przyciąga uwagę.. nawet tutaj w królestwie Harleya się wyróżnia.