Jak zwykle wyjechałam później, niż wcześniej, ale niestety tak to bywa, kiedy człowiek przywiązuje się do nowo poznany osób i ciężko mu opuścić miejsce, w którym nocował.
Tak było w Williams, gdzie pod swój dach przygarnął mnie Richard (zapalony motocyklista i podróżnik). Wspaniały człowiek, którego odnalazłam dzięki portalowi Couchsurfing. Richard ma także niesamowitą sąsiadkę „Julcię” – dokładnie tak „Julcię”, której rodzice urodzili się w Polsce. Gdy dowiedziała się, że będę nocować postanowiła zrobić „gołąbki” oraz „szarlotkę”! Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak wzruszające są takie gesty, kiedy człowiek od kilku tygodni jest w podróży na obczyźnie.
Jak zwykle wyjechałam później, niż wcześniej, ale niestety tak to bywa, kiedy człowiek przywiązuje się do nowo poznany osób i ciężko mu opuścić miejsce, w którym nocował. Tak było w Williams, gdzie pod swój dach przygarnął mnie Richard (zapalony motocyklista i podróżnik). Wspaniały człowiek, którego odnalazłam dzięki portalowi Couchsurfing. Richard ma także niesamowitą sąsiadkę „Julcię” – dokładnie tak „Julcię”, której rodzice urodzili się w Polsce. Gdy dowiedziała się, że będę nocować postanowiła zrobić „gołąbki” oraz „szarlotkę”! Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak wzruszające są takie gesty, kiedy człowiek od kilku tygodni jest w podróży na obczyźnie.
Tym razem pod swój dach przygarnął mnie Erik (z pochodzenia Węgier). Człowiek, który jest prawdziwym gospodarzem dla wielu podróżników. Prócz mnie pod jego dachem nocowała jeszcze para Niemców oraz dwójka Austriaków, którzy kilka tygodni temu rozpoczęli swoją podróż dookoła Świata. I co może robić taka mała „Unia Europejska” w Las Vegas?! Wybrać się na gokarty!! Kiedy reszta już padała ze zmęczenia, ja stwierdziłam, że odsypiać to będę w domu… i razem z gospodarzem wybraliśmy się do centrum. I przyznam szczerze, że z jednej strony Las Vegas onieśmielało, a z drugiej było przytłaczająco smutne. Obserwowałam ludzi grających na maszynach i robili to tak mechanicznie, jakby pracowali w fabryce, zero emocji. Jakoś wolę inne formy spędzania czasu… Oczywiście markowe sklepy kusiły swoimi nowymi kolekcjami, ale ceny były zawrotne.
Wyjazd z Las Vegas nie był łatwy było potwornie gorąco – POTWORNIE!! Po raz pierwszy myślałam, że "zejdę". Podczas jazdy ratowały mnie wiadukty, bo tylko tam można było znaleźć trochę cienia, aby skryć się przed piekącym słońcem, choć na kilka minut. Patrzyłam w lusterko i widziałam zjawę, a nie człowieka. Pogoda była nieludzka. W tamtej chwili zazdrościłam innym, że jadą autem z klimatyzacją, bo my z Bonnim mieliśmy serdecznie dosyć Nevady.
I kiedy ujrzałam zielone góry Kalifornii nareszcie mogłam odetchnąć, bo zrobiło się trochę chłodniej.
Szerokości!!
Wyprawę napędza Triumph i InterMotors.
Wyprawę napędza Masterlease.