Po długich godzinach stania w korkach oraz setkach litrów benzyny spalonych bezsensownie w kolumnie samochodów postanowiłam się przesiąść z czterech kółek na jednoślad. Po mieście nigdy nie lubiłam jeździć motocyklem, bo po prostu było mi go szkoda, ciągłe wciskanie sprzęgła… zmiana biegów do tego rozgrzane do czerwoności cylindry. Taka jazda nie miała dla mnie sensu. No i stróżki potu spływające po ciele pod grubymi warstwami odzieży ochronnej. Skuter pozwala trochę lżej się ubrać, a także sprawia, że wszędzie się zmieścimy oraz w każdym miejscu spokojnie wymanewrujemy naszą maszynę.
Nie możemy też zapominać o miejscach parkingowych w mieście, których co tu dużo mówić jest jak na lekarstwo... a dla jednośladu zawsze znajdzie się jakiś skrawek ziemi.
I tak poranki zaczynam od dawki pozytywnej energii, bo jednoślad sprawia, że automatycznie na naszych twarzach pojawia się uśmiech!! I przyznam szczerze, że gdy stoję na światłach tą energią zarażam też innych... bo oto pani, która stoi po prawej stronie i wygląda na przerażoną, że koło jej samochodu zatrzymała się jakaś dwukołowa maszyna - widząc mój uśmiech odwzajemnia go i sama zaczyna się uśmiechać. Z kolei w innym samochodzie dostrzegam smutnego mężczyznę („pewno myśli o zaciągniętym kredycie i tysiącach spraw, jakie dzisiaj na niego czekają do rozwiązania”), kiwam głową na znak „dzień dobry” on to odwzajemnia i zaczynamy krótką pogawędkę i tak dzięki skuterowi zaczyna działać machina „podaj dalej”, czyli dziel się radością… może ci kierowcy na następnych światłach puszą inny samochód albo uśmiechną się do kogoś innego i tak sprawimy, że całe miasto zacznie żyć pozytywnymi wibracjami. Bo drobny gest w stosunku do drugiej osoby nic nas nie kosztuje, a w zamian możemy otrzymać dużo większy „prezent” niż się nam wydaje.