Tego, co dzieje się w ostatnich dniach czy nawet godzinach na linii Moskwa-Warszawa, inaczej jak chuligańskimi wybrykami nazwać nie można. Pan Schetyna dał po raz kolejny popis swoich politycznych frustracji, co na stanowisku szefa dyplomacji wydawałoby się niedopuszczalne.
48 lat, 19 lat w Moskwie jako korespondent kolejno: Polskiego Radia, TVN, TVP i Polsat News, producent amerykanskiej agencji tv AP, od grudnia 2013 redaktor naczelny pomorska.TV
Wydawałoby się... Podobnie jak niedopuszczalny jest język, używany w ramach urażonej dumy przez przedstawicieli rosyjskiego MSZ-u. Pan wiceminister Karasin, który mówi o przepisywaniu historii i stoi za oświadczeniami dotyczącymi rzekomego chamstwa i braku godności, uwłaczającej naszym służbom dyplomatycznym, powinien się pochylić nad własnym językiem. Wszelkie granice dobrego smaku przekroczyła jednak agencja RIA Novosti ze swoją karykaturą, na której Grzegorz Schetyna występuje w roli amerykańskiego pieska. To już chwyty rodem z francuskiego szmatławca Charlie Hebdo, który na poziomie bruku szydzić potrafi z każdego i ze wszystkiego.
Teraz tylko brakuje, by jakiś sfrustrowany rodak wkroczył do siedziby RIA i dokonał zemsty rodem z Paryża. Na razie jednak na bruku teoretycznie znaleźli się nasi dyplomaci z konsulatu w Skt Petersburgu. Pan Schetyna, zamiast brnąć w słowne przepychanki, mógłby jak najszybciej uregulować tę sprawę i to z korzyścią dla nas – tym bardziej, że Rosjanie do stracenia mają w Polsce znacznie więcej niż my w Rosji (jeśli chodzi o dyplomatyczne nieruchomości).
Nasze służby MSZ-owskie wolą jednak upatrywać w decyzji o wysiedleniu konsulatu w Skt Petersburgu decyzji politycznej. Jakby nie pamiętały, że dwustronne rozmowy w tej sprawie ciągną się od blisko 20 lat a indolencją oraz cwanictwem wykazywała się jedna i druga strona, i niewiele miało to wspólnego z polityką: „liczyła się kasa“.
Oczywiście decyzję rosyjskiego sądu można odbierać jako polityczne wyrachowanie i cynizm, ale zapadała ona nie od dziś i nie od wczoraj, a jest konsekwencją m.in. naszych nieudolnych kroków w tej sprawie. Mało tego – postanowienie sądu nie jest prawomocne, więc tak naprawdę nikt nikogo z walizkami na ulicę nie wystawia.
Ale u nas podniósł się oczywiście rwetes: to zemsta za Auschwitz Schetyny i Westerplatte Komorowskiego, to brudna, polityczna gra, to haniebna krzywda i repersje! Więc teraz do wybuchu prawdziwej „wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną“ chyba już tylko brakuje, by w Rosji np. zginął w wypadku kolejny polski kierowca TIR-a lub zaginął kolejny ksiądz lub biskup w stanie upojenia, by w Polsce pijany rosyjski turysta dostał w łeb w barowej awanturze albo „bananowe“ dzieci rosyjskich dyplomatów zostały napadnięte przez grupę patriotycznych kiboli – i chyba padną strzały z ostrej amunicji.
Bo słowa zostały już wyczerpane: trudno sobie wyobrazić, że można upaść niżej. Chociaż... Przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi antyrosyjska retoryka w Polsce będzie przybierać na sile jako jeden z najpoważniejszych argumentów w zdobywaniu politycznych punktów. Naiwne wyobrażenie o „wyczerpanych zapasach słów“ może po raz kolejny lec w gruzach. Tym bardziej, że Rosjanie nie pozostaną nam dłużni.