Aresztowania, przesłuchania i rewizje u czołowych przywódców rosyjskiej opozycji przestały być w Moskwie tematem numer jeden po tym, jak władze zrezygnowały (zapewne chwilowo) z planu zatrzymania Siergieja Udalcowa – lidera tzw. „Lewego Frontu”, oskarżonego m.in. o zorganizowanie masowych rozruchów podczas „Marszu Milionów” 6go maja na Placu Błotnym w rosyjskiej stolicy. Nie znaczy to jednak, że prokuratura puściła sprawę w zapomnienie: komitet śledczy w pocie czoła rozpracowuje wichrzycieli, przedstawiając im już nie tylko polityczne, ale wręcz kryminalne zarzuty.
Na złodzieju czapka gore - czyli rosyjska prokuratura w kolejnej odsłonie operacji przeciwko opozycji
REKLAMA
Jest grudzień 1997 roku, miasto Angarsk na Syberii w obwodzie Irkuckim. Do domu miejscowego biznesmena, Igora Z., wpada 3 uzbrojonych w broń palną przestępców. Rabują kosztowności, kamerę video oraz... 500 futrzanych czapek. Wkrótce milicja łapie domniemanych przestępców: jednym z nich okazuje się Leonid Razwozżajew. Z braku dowodów śledztwo zostaje umorzone. Jak się okazuje... na 15 lat.
Niecały miesiąc temu rosyjskie służby specjalne łapią na Ukrainie Razwozżajewa, gdy ten zamierza zwrócić się do biura do spraw uchodźców ONZ w Kijowie o przyznanie mu statutu politycznego wygnańca (patrz blog: Terroryści do kibla, opozycja za kratki. Lub za granicę.). Po 2 dniach brutalnego przesłuchania Razwozżajew trafia w kajdankach do Moskwy, gdzie przyznaje się do zarzutów o próbę zorganizowania wraz z kompanami z „Lewego Frontu” zamachu stanu za pieniądze zza granicy. Gdy opozycjonista wycofuje się z wymuszonych siłą zeznań, prokuratorzy nie kryją wściekłości. Szybko okazuje się jednak, że wykorzystując chwilę nieuwagi opinii publicznej Razwozżajewowi można „doszyć” nowe zarzuty, czysto kryminalne. Sprawa futrzanych czapek nabiera nowego wymiaru: teraz Razwozżajew może trafić na Syberię, do Angarska, celem zakończenia śledztwa sprzed 15 lat. A tam, jak to w Syberyjskiej głuszy, z dala od prasy i kamer tv, zdarzyć się może wszystko – alarmują obrońcy praw człowieka. To także lekcja dla innych, radykalnych opozycjonistów: władza niczego nie zapomina i na każdego znajdzie „haka”. Tym bardziej, że przeszłość wielu dzisiejszych „rewolucjonistów” często rzeczywiście może budzić zastrzeżenia: wszystko jednak zależy od tego, jak przedstawi się pewne fakty. W sprawie „futrzanych czapek” chodziło podobno o honorowy zwrot długu – prokuratura zrobiła jednak z tego kryminalną sprawę a co najważniejsze: śledczy, zajmujący się tym przed laty, przypadkiem okazali się w Moskwie w pobliżu prokuratury generalnej i korzystając z tego zbiegu okoliczności postanowili złożyć nowe zeznania.
Więcej:
Rosja